Rada Mediów Narodowych jednogłośnie przegłosowała uchwałę lustracyjną, która obejmuje dziennikarzy mediów publicznych.
Tekst uchwały jest zwięzły. Sprowadza się do krótkiego apelu do zarządów TVP, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej o „niezatrudnianie byłych funkcjonariuszy, pracowników i współpracowników służb specjalnych PRL, a także niepodejmowanie z nimi żadnej innej formy współpracy mającej wpływ na treść programu”.
– Dokument ma formę odezwy, więc to od władz mediów publicznych będzie zależało, czy i w jaki sposób nasze zalecenie zrealizują – mówi Krzysztof Czabański, prezes RMN.
Posłowie PiS przekonują, że „opinia publiczna ma prawo wierzyć, że w tym zawodzie funkcjonują ludzie przyzwoici”. Czabański przypomina podobną inicjatywę sprzed niespełna dekady, gdy był szefem Polskiego Radia i weryfikację dziennikarzy przeprowadzał razem z Bronisławem Wildsteinem, ówczesnym prezesem TVP. – Spora część osób, które odeszły wtedy z mediów publicznych, potem do nich wróciła. Niektórzy są stale obecni w przekazie programowym – twierdzi Czabański.
Nie ma jednak wątpliwości, że lustracyjny apel RMN to przykład działań pozorowanych, które mają bardziej zapewnić jej autorom medialny rozgłos niż realny wpływ na politykę kadrową zarządów mediów publicznych.
– Aby to przeprowadzić, konieczna jest nowelizacja ustawy lustracyjnej, która doprecyzowałaby krąg osób objętych obowiązkiem składania oświadczeń lustracyjnych – tłumaczy Jacek Kurski, prezes TVP.
– Równocześnie zarządy mediów publicznych muszą otrzymać konkretne narzędzia, również z zakresu prawa pracy, które umożliwią im przeprowadzenie stosownych działań – dodaje.
Ustawa lustracyjna zobowiązuje do składania oświadczeń tylko osoby zasiadające na stanowiskach kierowniczych w mediach. Próbę poszerzenia kręgu osób objętych tymi zapisami o dziennikarzy podważył w przeszłości Trybunał Konstytucyjny. – Uchwała RMN nie może być podstawą do zwalniania pracownika. Sąd pracy to podważy i albo przywróci na stanowisko, albo każe wypłacić odszkodowanie – ocenia prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista. – To raczej sygnał, który RMN wysyła do podmiotów mających inicjatywę ustawodawczą. Równie dobrze członkowie rady mogliby przygotować petycję do Sejmu – mówi Chmaj.
Oficjalnie przedstawiciele mediów publicznych popierają ideę. – Traktujemy przedstawioną inicjatywę z przychylnością. Ale na tym etapie trudno jest bardziej szczegółowo się do niej odnieść – kwituje Małgorzata Kaczmarczyk, rzeczniczka Polskiego Radia. Kurski mówi wprost o tym, że lustracja dziennikarzy, choć nie jest „kwestią doraźnej potrzeby, to jednak jest kwestią fundamentalnej konieczności”, a w mediach narodowych nie może być miejsca dla byłych funkcjonariuszy służb czy ich współpracowników, reprezentujących w przeszłości system komunistyczny. – Media publiczne, a przede wszystkim dziennikarze, którzy je tworzą, muszą być przejrzyści – tłumaczy.
Nieoficjalnie pracownicy spółek przyznają, że lustracja dziennikarzy jest zbędna. – Próby weryfikowania ludzi pod tym kątem były podejmowane w poprzednich latach. O jakich agentach dziś mowa? O Bogusławie Wołoszańskim, który już od dawna nie jest pracownikiem TVP? Owszem, zapewne można znaleźć byłych współpracowników służb PRL, np. w pionie technicznym, ale oni są już w wieku przedemerytalnym, a więc w okresie ochronnym – słyszymy od jednego z dyrektorów w TVP.
Apel do zarządów został uchwalony jednogłośnie, na posiedzeniu rady zabrakło jednak Juliusza Brauna, byłego prezesa TVP, który jako jedyny reprezentuje PO.