Będą skargi do urzędu antymonopolowego na zmuszanie do wykupywania całych pakietów kanałów i nagłe podwyżki.
MEDIA
Małe sieci kablowe od dawna miały problemy z wielkimi nadawcami, do tej pory jednak spory były rozstrzygane po cichu. Niespodziewanie Związek Pracodawców Mediów Elektronicznych i Telekomunikacji „Mediakom” kilka dni temu wystosował oficjalny apel: „Niestety, z rosnącym niepokojem obserwujemy forsowanie przez niektórych nadawców telewizyjnych rozwiązań´, których akceptacja mogłaby doprowadzić´ do wzrostu cen usług, a w konsekwencji negatywnie wpłynąć´ na rozwój rynku telewizji kablowej i działających na nim przedsiębiorstw, prowadząc do stopniowej monopolizacji rynku i ograniczenia klientom wyboru” – napisał związek. Pod dokumentem podpisali się przedstawiciele kilkunastu sieci, a lista sygnatariuszy się wydłuża.
– Problem jest poważny dla setek małych przedsiębiorców obsługujących po kilkuset, do kilku tysięcy abonentów. Są traktowani o wiele gorzej niż duże sieci, a przecież odpowiadają za dostarczanie telewizji do niemal 1,5 mln osób w Polsce – tłumaczy Piotr Marciniak, prezes Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej, która poparła protest Mediakomu.
Tajemnicą poliszynela jest, że mali kablarze wybuchli pod wpływem ostatnich negocjacji z Eurosportem. Jak skarżą się w rozmowach z nami, podniósł on – a konkretnie Discovery Communication, w ramach którego nadawany jest Eurosport – ceny od 30 do nawet 100 proc. – Stacja zainwestowała sporo w prawa do transmisji najbliższych zimowych i letnich igrzysk olimpijskich i próbuje teraz ten wydatek zminimalizować, ale niestety przerzucając go na sieci kablowe. My zaś musielibyśmy tymi kosztami obciążyć naszych klientów. Wzrost jest na tyle istotny, że bardzo dużo kablówek nie może sobie na to pozwolić – tłumaczy nam Krzysztof Kacprowicz, prezes Mediakomu.
Już na początku roku słychać było o tym, że nowe stawki za Eurosport wywołują kontrowersje. Do tego stopnia, że jedna z większych sieci – Inea – poinformowała swoich abonentów, że „z przyczyn niezależnych” od 1 lutego kanały Grupy Eurosport nie będą dostępne w ofercie. Po kilku tygodniach jednak Inea i Discovery podpisały umowę i sportowy kanał wrócił.
Stacja nie chce ujawniać szczegółów negocjacji z kablówkami. – Z zasady nie udzielamy informacji dotyczących naszych rozmów biznesowych. Zawsze czynnie współpracujemy z operatorami w Polsce. Działamy tak od 20 lat. Nasz priorytet to zapewnienie widzom dostępu do kanałów z portfolio Discovery – odpowiada Agnieszka Jurkiewicz z Discovery Networks.
Kacprowicz zastrzega, że działanie Eurosportu nie jest wcale wyjątkiem. Jak tłumaczy, problem z wymuszaniem ogromnych ustępstw zaczął się jakieś 3–4 lata temu. – Oprócz podwyższania stawek, czasem nawet o 600 proc., normą stało się wymuszanie na nas opłat w dolarach lub euro, na czym tracimy ze względu na spadający kurs złotego, czy podpisywanie umów z MG, czyli minimum gwarantowanym. Nawet jeżeli sieć ma małą liczbę abonentów, musi wykupić prawo udostępniania kanału liczbie wskazanej przez nadawcę – Kacprowicz wymienia kolejne rynkowe chwyty, które dotykają kablarzy. – Długi czas firmy indywidualnie ścierały się z takimi praktykami, ale postanowiliśmy powiedzieć dość. Kilka miesięcy temu złożyliśmy skargę do UOKiK na Cyfrowy Polsat za taką sprzedaż praw do emisji rozgrywek Euro 2016, która promowała klientów Polsatu – dodaje szef Miediakomu.
Sprawa wciąż się toczy, ale izba zapowiada składanie kolejnych skarg. – Nasi klienci mają do nas pretensje, że wciskamy im wiele niepotrzebnych kanałów, ale niestety jest to od nas niezależne, bo nadawcy zmuszają nas do zakupu całych paczek programów – dodaje Kacprowicz.
Nadawcy, z którymi rozmawiamy, wskazują jednak, że i kablarze nie są bez winy. – Zapominają o swoich grzeszkach, wielu z nich nie inwestuje, a wytykają błędy dużym graczom. Są operatorzy, którzy zatrzymali się w świecie analogowym i nie oferują kanałów HD – rozkłada ręce przedstawiciel jednego z dużych nadawców.