Rząd chce powołać stu rzeczników beneficjenta. Ich zadaniem będzie rozwiązywanie sporów między instytucjami a wnioskodawcami.
Ile pieniędzy unijnych Polska już wykorzystała / Dziennik Gazeta Prawna
Unijna perspektywa finansowa 2014–2020 zaczyna się powoli rozkręcać. Rząd uznał, że to dobry moment na zmiany, które pomogą w bardziej skutecznym sięganiu po pieniądze. – Jeszcze w tym roku chcemy ustanowić instytucję rzecznika beneficjenta, zarówno w ministerstwie, jak i na poziomie około stu instytucji zarządzających funduszami, w tym w urzędach marszałkowskich – zapowiada Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju odpowiedzialny za unijne programy.
Rzecznicy mieliby zostać powołani na mocy znowelizowanej ustawy wdrożeniowej, czyli ustawy z 11 lipca 2014 r. o zasadach realizacji programów w zakresie polityki spójności finansowanych w perspektywie finansowej 2014–2020. Byłyby to osoby wybrane spośród kadr poszczególnych instytucji zajmujących się dystrybucją unijnych środków i kontaktami z beneficjentami. Czym miałyby się zajmować? Tu zaczynają się schody, bo wiceminister na razie dość ogólnie odpowiada na to kluczowe pytanie.
Na razie jest pewne, że nie będą się zajmować np. pomocą w pisaniu wniosków o dotację (od tego są punkty informacyjne UE). Nie będzie to też dodatkowy organ odwoławczy. – Często powstają kwestie, które wymagają spojrzenia z zewnątrz, ale w interesie naszego klienta. Za granicą tego typu instytucja się sprawdziła. Rzecznik będzie urzędem, a jego opinie będą musiały być brane pod uwagę przez instytucje zarządzające. Chodzi o rozstrzyganie pewnych problemów, które nie zawsze mogą być właściwie widziane przez urzędników – mówi wiceminister Kwieciński.
Nad Wisłą instytucja rzecznika beneficjenta dopiero się przyjmuje. W istniejącej od 2000 r. Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, wspierającej firmy w pozyskiwaniu europejskich funduszy, stanowisko rzecznika utworzono dopiero w lipcu (jest nim Wioletta Urbańska, wywodząca się z BZ WBK). Rząd nie ukrywa, że chce się wzorować na rozwiązaniach w PARP. – Nasza rzeczniczka zajmuje się przede wszystkim sytuacjami spornymi między beneficjentami a agencją. Jeżeli beneficjent chce się odwołać od decyzji departamentu, może się do niej zgłosić. Dzięki temu może wejść niejako w rolę mediatora – tłumaczy rzecznik PARP Miłosz Marczuk.
Jak dowiadujemy się w agencji, zgłoszenia kierowane do rzecznika beneficjenta są rozpatrywane „bez zbędnej zwłoki, nie później niż w ciągu miesiąca od daty wpływu”. Jednak rzecznik nie zawsze jest w stanie udzielić pomocy. Nie rozpatruje spraw uregulowanych w przepisach powszechnie obowiązujących, w tym np. konkursów prowadzonych w ramach programów krajowych. PARP informuje, że w takich przypadkach przysługują środki odwoławcze określone w ustawie wdrożeniowej. Jesienią resort rozwoju powoła też specjalny zespół, którego głównym zadaniem będzie uproszczenie procedur, zgodnie z sugestiami ekspertów i praktyków. Na razie ministerstwo nie zdradza, na czym to uproszczenie miałoby polegać. Propozycje zostaną dopiero wypracowane.
Rząd musi być jednak ostrożny. Podczas gdy ministerstwo myśli o przyspieszeniu wydawania pieniędzy z UE, w Brukseli pojawiają się wezwania do przycięcia funduszy Polsce i Węgrom za brak solidarności w kwestii uchodźców. Takie propozycje padały ze strony szefowej komisji kontroli budżetowej europarlamentu Inge Grässle czy wiceprzewodniczącego PE Alexandra Grafa Lambsdorffa. Pod koniec roku zacznie się przegląd wieloletnich ram finansowych, w ramach którego KE i Rada UE mogą zmienić priorytety wydawania pieniędzy w kolejnych latach. – Nie bagatelizuję głosu europosłów. Ale Unia ma stabilne ramy działania, także w polityce. Co do uchodźców, szkoda, że UE nie zauważa tego, iż jesteśmy silnym buforem dla całej UE, jeśli chodzi o Ukraińców – komentuje wiceminister Kwieciński.