Inwestycje w franczyzowe biznesy największe od rekordowego 2011 r.
W branży handlowej i usługowej franczyzobiorcy zainwestowali w ubiegłym roku ponad 755 mln zł – wynika z obliczeń DGP, na podstawie danych dostarczonych przez firmę doradczą Profit System. To najwyższa kwota od 2011 r., kiedy padł ostatni rekord na tym rynku. Wówczas Polacy na biznes we franczyzie przeznaczyli ponad 1,2 mld zł. Gdyby do tego doliczyć branżę hotelarską, w której ubiegłoroczne inwestycje nie zostały jeszcze podliczone, prawdopodobnie suma sięgnęłaby 3 mld zł, zbliżając się do 3,17 mld zł zanotowanych w 2011 r.
Nie zmienia się natomiast znacząco liczba nowych punktów franczyzowych. Od trzech lat przybywa ich w podobnym tempie – ponad 4 tys. rocznie. Skąd zatem ten wzrost wydatków franczyzobiorców? Zwiększa się średnia kwota inwestycji. W ubiegłym roku, według wstępnych wyliczeń, wyniosła ona już 164 tys. zł. Dla porównania w 2013 r. było to 158 tys. zł, a w 2012 r. 162 tys. zł.
Oznacza to, że przedsiębiorcy decydujący się nawiązać współpracę z jedną z działających na rynku sieci nie wybierają tych najtańszych, ale droższe. Analitycy tłumaczą to poprawą nastrojów wśród Polaków, którzy widzą, iż krajowa gospodarka ma się coraz lepiej. Systematycznie zmniejszające się oprocentowanie kredytów też sprzyja wzrostowi poziomu inwestycji.
– W tej sytuacji franczyza przestaje być lekiem na bezrobocie, ale raczej staje się formą inwestycji – uważa Andrzej Krawczyk z Akademii Rozwoju Systemów Sieciowych. W okresie kryzysu po utracie dotychczasowej pracy ludzie szukali sobie zajęcia na zasadzie samozatrudnienia, inwestując własne lub pożyczone od rodziny oszczędności, o czym świadczy dynamiczny napływ w tamtym okresie liczby inwestorów na ten rynek. W latach 2008 i 2009 otworzyli oni odpowiednio ponad 7 tys. i ponad 6 tys. placówek we franczyzie.
– Dobra sytuacja w gospodarce sprawia też, że Polacy nie obawiają się już tak bardzo zaryzykować zainwestowania swoich pieniędzy. Niewątpliwie też 20-letnia historia polskiej franczyzy przekonuje ich do tego, że to rynek, na którym można odnieść sukces – tłumaczy Michał Wiśniewski z Profit System.
Polacy szukają też na rynku franczyzowym alternatywy dla coraz gorzej oprocentowanych lokat bankowych. – Naturalne jest więc, że w takiej sytuacji ich oczy zwrócone są bardziej ku droższym konceptom, kosztem tych tańszych – dodaje Krawczyk. Do takich decyzji przekonuje przedsiębiorców skrócenie się czasu zwrotu z inwestycji. To w dużej mierze zasługa samych konsumentów, którzy wzorem zachodnich krajów wybierają chętniej to, co markowe, od tego, co nie jest oferowane pod znanym logo. Takie podejście sprawia, że inwestycja w biznes na licencji coraz szybciej się zwraca. Jeszcze kilka lat temu czas, w którym franczyzobiorca mógł liczyć na odzyskanie wkładu własnego, wynosił 4–5 lat. Obecnie jest to ok. 3 lat. Choć na rynku przybywa sieci, które deklarują, że następuje to jeszcze szybciej. Mowa przede wszystkim o sieciach gastronomicznych i usługowych. Przykładem może być Grupa Gastromall, prowadząca restauracje pod logo Olimp, czy Companeros. Według jej wyliczeń kwota potrzebna na uruchomienie lokalu wynosi od 200 od 500 tys. zł w zależności od powierzchni. Zwrot z inwestycji następuje natomiast przeciętnie w ciągu dwóch lat. Z kolei sieć Dotacje Export Group, specjalizująca się w pozyskiwaniu dotacji unijnych dla mikro, małych i średnich przedsiębiorstw, ocenia ten czas na... pół roku. Kwota potrzebna na otworzenie biznesu jest w tym przypadku dużo niższa. – Nie powinna przekroczyć 70 tys. zł. Wysokość nakładów zależy oczywiście od lokalizacji biura, jego powierzchni i liczby pracowników – informuje Piotr Buchalski, właściciel Dotacje Export Group.
Eksperci podpowiadają, że na podwyższenie się średniej kwoty inwestycji w biznes franczyzowy wpływ ma też znikanie z rynku z roku na rok najtańszych konceptów. Na początku 2013 r. udział sieci wymagających wkładu własnego do 100 tys. zł sięgał 66 proc. W ubiegłym roku był już o 2 pkt proc. mniejszy. W tym samym czasie udział sieci o poziomie inwestycji do 20 tys. zł zmniejszył się z 21,5 proc. do 18,5 proc.