W większości banków z końcem tego roku mija termin obowiązywania tzw. sześciopaku. To pakiet rozwiązań rekomendowanych przez Związek Banków Polskich (ZBP), które miały ulżyć spłacającym kredyty we frankach po skoku kursu tej waluty na początku 2015 r. Początkowo instytucje finansowe zapowiadały, że pakiet będzie funkcjonował przez kilka miesięcy. Później sukcesywnie przedłużały jego obowiązywanie.
Słabszy złoty nie pogorszył spłacalności hipotek / Dziennik Gazeta Prawna
Z informacji DGP wynika, że bankowcy zamierzają ponownie wydłużyć obowiązywanie tych rozwiązań. Chodzi m.in. o obniżony spread walutowy, uwzględnienie ujemnej stawki LIBOR (podstawa do ustalania oprocentowania kredytów), możliwość wydłużenia okresu spłaty kredytu, okresowe zawieszenie spłat raty kapitałowej i rezygnację z dodatkowych zabezpieczeń od klientów terminowo spłacających kredyt.
– Nie sądzę, aby ktokolwiek zdecydował się na rezygnację z sześciopaku. Taki ruch z pewnością nie zostałby dobrze przyjęty. Na dodatek ostatni mocny wzrost kursu franka zwiększa obciążenia dla zadłużonych w tej walucie – mówi szef działu kredytów hipotecznych jednego z banków.
Od początku roku frank zdrożał w stosunku do złotego o ponad 4 proc., z czego w ciągu ostatniego miesiąca o niemal 2 proc. Na rynku międzybankowym wyceniany jest teraz na prawie 4,1 zł. Na początku roku było to poniżej 4 zł, a wiosną nawet poniżej 3,9 zł.
Według informacji DGP z sugestią przedłużenia sześciopaku zwracał się też do banków ZBP. Jak się dowiedzieliśmy, na przedłużenie pełnego pakietu dla frankowiczów do połowy 2017 r. zdecydowały się już: Raiffeisen Polbank, Credit Agricole oraz BPH, który od początku listopada obsługuje wyłącznie klientów spłacających kredyty hipoteczne. Pozostałą część jego biznesu przejął Alior.
Na przedłużenie obowiązywania sześciopaku do połowy przyszłego roku ma też według nieoficjalnych informacji zdecydować się Deutsche Bank Polska. – Planujemy przedłużenie okresu obowiązywania rozwiązań neutralizujących wzrost kursu franka. O szczegółach będziemy informować w najbliższych tygodniach – informuje Katarzyna Wiszniewska z DB Polska.
Do końca 2017 r. w pełnym zakresie pakiet przedłuża ING (tam kredytów frankowych jest niewiele). Także BZ WBK przedłuży sześciopak na cały kolejny rok, choć na razie decyzja dotyczy możliwości bezpłatnego przewalutowania na złotego po średnim kursie NBP oraz uelastycznienia zasad restrukturyzacji kredytów hipotecznych. – Do końca grudnia podejmiemy decyzję odnośnie do przedłużenia obniżonego spreadu stosowanego przy ustalaniu kursu waluty CHF – mówi Ewa Krawczyk z BZ WBK. Ta instytucja pozostałe elementy, m.in. ujemną stawkę LIBOR i wydłużenie okresu kredytowania, wdrożyła niezależnie od sześciopaku.
Eurobank i mBank podtrzymują, że u nich pakiet działa do odwołania. Decyzji nie ma jeszcze w Millennium, PKO BP i Getin Noble Banku. – Biorąc pod uwagę aktualną sytuację rynkową, nie wykluczamy przedłużenia obecnego pakietu rozwiązań – deklaruje Wojciech Sury, rzecznik GNB.
Z rozmów z bankowcami wynika, że poza niższymi spreadami i uwzględnieniem ujemnej stawki LIBOR, z których korzystają wszyscy kredytobiorcy, klienci najczęściej sięgali do tej pory po pomoc w postaci wydłużenia okresu kredytowania, aby obniżyć ratę, lub zawieszenia ich spłaty. Te rozwiązania były szczególnie popularne w 2015 r., po skokowym wzroście wartości franka.
– Nie wykluczam, że po ostatnim umocnieniu franka szwajcarskiego ponownie przybędzie chętnych na to rozwiązanie. Zdarzają się też wnioski o zmianę przedmiotu zabezpieczenia przy zachowaniu dotychczasowych warunków kredytu. Przewalutowanie kredytu po średnim kursie NBP to pojedyncze przypadki. Klienci liczą, że pojawią się rozwiązania ustawowe, które pozwolą to zrobić na jeszcze lepszych warunkach, oraz że frank spadnie mocniej poniżej 4 zł – informuje przedstawiciel jednego ze średniej wielkości banków.
Finansiści nie ujawniają, ile przychodów ich instytucje utraciły w związku z sześciopakiem. ZBP szacował, że koszt dla sektora to około miliarda złotych rocznie.
Rozmówcy DGP nie chcą na razie deklarować, co zrobią z sześciopakiem, kiedy parlament zakończy prace nad prezydenckim projektem ustawy o zasadach zwrotu niektórych należności wynikających z umów kredytu i pożyczek. Wskazują, że będzie to zależało głównie od kosztów przyjętych rozwiązań i sytuacji na rynku finansowym.
– Ocenimy sytuację, kiedy poznamy ostateczne rozwiązania przyjęte w ramach ustawy – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP. Zapowiada, że związek nie wyklucza zaproponowania rozwiązań, które zwiększą możliwości wykorzystania pieniędzy zgromadzonych w Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Ma on wspierać osoby obciążone kredytem mieszkaniowym. Banki zasiliły go kwotą niemal 600 mln zł. Fundusz ruszył 19 lutego, a zarządzający nim Bank Gospodarstwa Krajowego podaje, że do listopada zarejestrował 447 umów o udzieleniu wsparcia. To niewiele w porównaniu z ok. 2 mln czynnych kredytów mieszkaniowych.
– Nie spodziewaliśmy się, że z tego rozwiązania skorzysta szerokie grono kredytobiorców. Kredyty mieszkaniowe, przede wszystkim walutowe, są jednymi z najlepiej spłacanych w portfelach banków. Poza tym pomoc z funduszu jest ukierunkowana na kredytobiorców w najtrudniejszej sytuacji – tłumaczy prezes ZBP.
FWK przez maksymalnie 18 miesięcy reguluje za kredytobiorcę raty do wysokości 1,5 tys. zł, o ile jest on bezrobotny, a miesięczna rata przekracza 60 proc. dochodu miesięcznego gospodarstwa domowego. Jeśli rata jest wyższa niż 1,5 tys., trzeba dopłacić różnicę. Niezależnie od kwoty całą pomoc trzeba później zwrócić. Zdaniem bankowców oprócz dobrej jakości kredytów hipotecznych ostre warunki skorzystania z FWK i obowiązek zwrotu pieniędzy to główne przyczyny małego zainteresowania funduszem.