Pośrednictwo ubezpieczeniowe jest od lat trawione nowotworem zależności. Polega ona na tym, że prowizja pośrednika zależy od tego, czyj produkt wciśnie klientowi. Mówiąc wprost: sprzeda mu nie ten, który jest dla danej osoby najlepszy, lecz ten, za którego skuteczne wypromowanie dostanie najwięcej pieniędzy.
A mówiąc jeszcze bardziej dobitnie: pośrednik ubezpieczeniowy to tak naprawdę sprzedawca ubierający się dla niepoznaki w pelerynę niezależności.
Na szczęście już niebawem ta patologia zostanie ukrócona. Agenci i brokerzy będą musieli informować klientów o tym, jaką prowizję otrzymają od firmy ubezpieczeniowej w zamian za parafkę złożoną przez zainteresowanego ubezpieczeniem. Ba, wiadomości takie będzie otrzymywał także internauta korzystający z porównywarki cenowej.
Takie rozwiązanie przewiduje opublikowany właśnie projekt ustawy o dystrybucji ubezpieczeń.
„Proponuje się wprowadzenie ogólnej klauzuli, aby dystrybutor ubezpieczeń, wykonując dystrybucję ubezpieczeń, postępował uczciwie, rzetelnie i profesjonalnie, zgodnie z najlepiej pojętym interesem swoich klientów” – czytamy w uzasadnieniu. To na pozór niewinne zdanie – jeśli rzeczywiście cel zostanie osiągnięty – stanowi istną rewolucję na rynku. Bo jeśli komuś wydaje się obecnie, że pośrednik działa w interesie klienta – to ma rację. Rzecz w tym, że działa w interesie swojego klienta, czyli zakładu ubezpieczeń. Nie bez powodu w branży od lat funkcjonuje porzekadło, że usługa pośrednictwa jest dla konsumenta warta tyle, ile za nią płaci. Jeśli więc jest darmowa – to i jej wartość jest zerowa. Tym bardziej że na doradców przyjmowani są często studenci, których wiedza ekonomiczna ogranicza się do dostrzeżenia, że bilet kwartalny na komunikację miejską wychodzi taniej niż miesięczny. Tu projekt też powinien zmienić realia. Wprowadza bowiem minimalne wymogi dotyczące wiedzy pośredników.
Stworzony przez Ministerstwo Finansów projekt jest krokiem w dobrą stronę, lecz dopiero pierwszym. Wykonać należy kolejne. Jakie? Tu przykład idzie z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Już kilkanaście miesięcy temu postulował on, aby w ogóle zabronić powiązań finansowych między ubezpieczycielami a pośrednikami. Innymi słowy, by wypchnąć tych ostatnich ze szponów korporacji, a wepchnąć w objęcia konsumentów. To by oczywiście oznaczało, że za skorzystanie z usług pośrednika przeciętny obywatel będzie musiał zapłacić, gdyż nikt nie będzie radził za darmo.
Przeciwnicy tego rozwiązania wskazują więc, że mogłoby to spowodować drastyczny spadek zainteresowania usługami profesjonalnych doradców. Tyle że ta narracja opiera się na założeniu, iż obywatel na pośrednictwie obecnie zyskuje. A w przypadku usług instytucji powiązanych z konkretnymi ubezpieczycielami odnoszę wrażenie, że może jedynie stracić. Chyba więc lepiej tracić w wyniku własnej decyzji niżeli rady kogoś, kto jedynie udaje naszego przyjaciela.
Nowe przepisy mają wejść w życie 23 lutego 2018 r. Tak odległa i dokładnie określona data wynika stąd, że ustawa ma stanowić implementację jednej z unijnych dyrektyw. Jak widać, problem nierzetelnego pośrednictwa jest ponadnarodowy.