Nowa danina wpłynęła na zmiany w oprocentowaniu lokat i kredytów. W niektórych przypadkach ich skala jest taka, jak reakcja na obniżki lub podwyżki stóp procentowych.
Odsetki od depozytów w dół bez obniżki stóp NBP / Dziennik Gazeta Prawna
Zmiany w stawkach oprocentowania bardziej odczuły firmy niż indywidualni klienci banków. Przeciętna stawka odsetek w nowych umowach depozytowych dla przedsiębiorstw między grudniem ubiegłego roku – wtedy rozpoczęły się prace nad projektem ustawy wprowadzającej podatek od aktywów – a kwietniem tego roku obniżyła się o 0,26 pkt proc., do 1,23 proc. Skala spadku jest taka jak przy okazji pojedynczej obniżki stóp procentowych banku centralnego.
W przypadku oferty dla gospodarstw domowych spadek wyniósł „tylko” 0,19 pkt proc. Jak wynika z danych Narodowego Banku Polskiego, w kwietniu przeciętne oprocentowanie depozytów dla klientów indywidualnych wynosiło 1,57 proc.
– Obniżka oprocentowania depozytów to w obecnych warunkach właściwie jedyna furtka dla banków do szybkiej poprawy rentowności. Sytuacja jest o tyle sprzyjająca, że cały czas widać duży napływ depozytów do banków, ich klienci raczej nie szukają innych sposobów lokowania nadwyżek finansowych. Wprowadzenie podatku bankowego przyspieszyło proces dostosowania stawek depozytowych, ale nie było jedynym jego katalizatorem – uważa Dariusz Górski, analityk DM BZ WBK.
Słabsze wyniki banków w ostatnich kwartałach wynikały m.in. z ustawowego obniżenia prowizji pobieranych od transakcji kartowych czy wyższych stawek obowiązkowych opłat na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. W końcówce minionego roku doszły do tego koszty wypłaty środków gwarantowanych dla klientów upadłego SK Banku oraz wpłaty na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, z którego ma być pokrywana spłata pożyczek dla tracących pracę posiadaczy kredytów hipotecznych.
Bankowcy unikają stwierdzeń, że stawki oprocentowania idą w dół. – Bardzo mocno popracowaliśmy nad optymalizacją kosztów odsetkowych – mówił na niedawnym spotkaniu z dziennikarzami poświęconym wynikom w I kwartale Bartosz Drabikowski, wiceprezes PKO BP, największego polskiego banku. Wskazywał, że koszt pozyskania pieniądza przez jego instytucję spadł ze względu na to, że kończyły się długoterminowe lokaty zakładane, gdy stopy procentowe były wyższe. Mówił też o spłacaniu wyemitowanych w przeszłości papierów dłużnych. O styczniowym zmniejszeniu stawek depozytowych nie wspomniał. Podkreślał natomiast, że w jego banku nadal można ulokować pieniądze na bardzo korzystnych warunkach. Takie oferty są dostępne np. w serwisie mobilnym.
Sposobem na poprawienie wyników są nie tylko obniżki oprocentowania depozytów. Banki mogą podnieść dochody również po drugiej stronie bilansu – podnosząc oprocentowanie kredytów.
To widać przede wszystkim w odniesieniu do klientów indywidualnych. Oprocentowanie kredytów dla gospodarstw domowych w pierwszych czterech miesiącach tego roku poszło w górę o 0,14 pkt proc. Odpowiada to połowie standardowej podwyżki stóp procentowych dokonywanej przez Radę Polityki Pieniężnej. Przeciętna stawka wynosiła w kwietniu 6,37 proc.
Tego typu kredyty stały się nie tylko droższe, ale i trudniej dostępne. Niektóre instytucje już kilka miesięcy temu deklarowały wprost, że mocno ograniczają sprzedaż hipotek. Powód? To długoterminowe umowy o wysokich jednostkowych kwotach, co sprawia, że ich rentowność staje się szczególnie podatna na wprowadzenie nowego podatku.
Bankom trudniej natomiast podnosić oprocentowanie kredytów dla przedsiębiorstw. W grudniu ub.r. ich średnia stawka wynosiła 3,56 proc., a w kwietniu tego roku było to 3,5 proc. Biorąc pod uwagę wielkość zadłużenia przedsiębiorstw w bankach, przekładałoby się to na niecałe 200 mln zł oszczędności w skali roku (przy założeniu, że cały portfel składałby się z pożyczek złotowych i miałby oprocentowanie takie jak kredyty udzielane w konkretnych miesiącach).
W najlepszej sytuacji są te firmy, które biorą kredyty o wartości 1–4 mln zł. Tu między grudniem a kwietniem oprocentowanie spadło z 3,66 do 3,28 proc. Przy kredytach większych był minimalny wzrost – z 3,75 do 3,76 proc. (w poprzednich miesiącach stawki były wyraźnie niższe). Przy mniejszych umowach – do miliona złotych – wzrost był bardziej zauważalny: z 3,16 do 3,22 proc.
W odniesieniu do kredytów dla przedsiębiorstw trudno jednak mówić o zdecydowanej tendencji: kwiecień był pierwszym miesiącem, w którym widać było wyższe stawki (o tym, czy tendencja utrzymała się w maju, przekonamy się za kilka tygodni). Wcześniej oprocentowanie we wszystkich rodzajach kredytów było wyraźnie niższe niż w końcówce ubiegłego roku.
Dla klientów indywidualnych kredyty są droższe i trudniej dostępne