Auto pani Ewy zostało uszkodzone. Zdecydowała, że będzie naprawiać samochód w autoryzowanym serwisie współpracującym z ubezpieczycielem. Jednak likwidacja szkody się opóźnia. – Pracownicy serwisu zamówili opony, które nie są już produkowane i w związku z tym wydłużył się czas oczekiwania na nową część – pisze pani Ewa. – Mało tego, mają też problem z zakupieniem alufelg. Wygląda na to, że samochód wróci do poprzedniego stanu dopiero za dwa miesiące – denerwuje się niezadowolona z przebiegu naprawy czytelniczka.
W związku z kolizją właściciel auta zostaje postawiony przed wyborem. Podejmuje decyzję, czy skorzystać z metody kosztorysowej czy bezgotówkowej. Każde rozwiązanie ma plusy i minusy.
Jeśli poszkodowany zdecyduje się na metodę kosztorysową, to wyceny kosztów naprawy dokona ubezpieczyciel. Ustalona w ten sposób kwota zostanie wypłacona właścicielowi auta, który zdecyduje o jej przeznaczeniu. Oznacza to, że na własny rachunek będzie mógł naprawić samochód w wybranym przez siebie warsztacie, a także kupić części oryginalne lub zamienne. Nie ma też żadnych przeszkód, aby przeznaczył uzyskaną kwotę na inne cele niż naprawę auta. Wariant kosztorysowy cechuje zatem duża doza swobody, jaka zostaje pozostawiona poszkodowanemu.
Wadą takiego rozwiązania są trudności w wyegzekwowaniu pełnej kwoty odszkodowania od ubezpieczyciela. Wprawdzie istnieje możliwość złożenia odwołania, a nawet wystąpienia na drogę sądową, ale niewielu kierowców się na to decyduje. Niesłusznie, bo bezpodstawne zaniżanie odszkodowania nie jest przez sądy akceptowane. Może się też zdarzyć, że właściciel będzie chciał naprawić auto za uzyskaną kwotę, a wybrany warsztat nienależycie wykona pracę lub zakupione części będą wadliwe. Niestety, nie będzie już wtedy możliwości ponownego zgłoszenia się do ubezpieczyciela celem uzyskania dodatkowych środków. Źle zainwestowane pieniądze po prostu przepadną.
Pani Ewa zdecydowała się na naprawienie szkody metodą bezgotówkową. Taki wariant polega na przywróceniu auta do stanu sprzed wypadku. Samochód zostaje odstawiony do warsztatu, gdzie bez udziału poszkodowanego ustalany jest zakres uszkodzeń i związane z tym koszty. Ważne, aby – tak jak w przypadku czytelniczki – korzystać z usług serwisu stale współpracującego z ubezpieczycielem. Wówczas można liczyć na wynegocjowanie właściwej kwoty odszkodowania i zamontowanie odpowiednich części.
Decydując się na przywrócenie stanu poprzedniego, traci się jednak możliwość bezpośredniego zarządzania swym autem. Dlatego niezwykle ważny jest staranny wybór serwisu, który będzie przeprowadzał naprawę. Wybór wariantu bezgotówkowego wiąże się z ryzykiem, że warsztat będzie chciał na kliencie zarobić, a nie przywrócić auto do odpowiedniego stanu. Jeżeli podmioty współpracujące z ubezpieczycielem nie budzą zaufania, warto wówczas skorzystać z opcji gotówkowej.
Trzeba wiedzieć, że ubezpieczyciel powinien naprawić szkodę w ciągu trzydziestu dni od jej zgłoszenia. I to niezależnie od tego, czy wypłaca odszkodowanie, czy też naprawy dokonuje współpracujący z nim serwis. Przekroczenie ustawowego terminu jest możliwe jedynie w wyjątkowych przypadkach. Przedłużający się okres naprawy powinien zostać zgłoszony ubezpieczycielowi. Wówczas należy wspólnie przedsięwziąć środki mające na celu przyspieszenie sfinalizowania naprawy. W przypadku czytelniczki istnieje możliwość nabycia dostępnych części, a nie tych znajdujących się dopiero w fazie produkcji. Warto także zainteresować się możliwością uzyskania pojazdu zastępczego. Ponadto jeśli zwłoka jest spowodowana opieszałością serwisantów, wówczas można żądać od ubezpieczyciela naprawienia powstałej w związku z tym szkody.
Pomimo wyroku Sądu Najwyższego (patrz ramka) dotyczącego automatycznego potrącania od klientów różnicy pomiędzy kosztami nowych a uszkodzonymi częściami, ubezpieczyciele nie zaprzestali tego procederu. Poszkodowani nie powinni w każdym przypadku godzić się na dopłacanie do nowych części

Ubezpieczyciel powinien udowodnić wzrost wartości auta

Sąd Najwyższy stwierdził, że powszechną praktyką ubezpieczycieli jest zmniejszanie należnej kwoty odszkodowania. Dzieje się tak, ponieważ uszkodzone części auta z reguły zostają zastąpione nowymi zamiennikami lub są zużyte i nie przedstawiają wysokiej wartości. Ubezpieczyciele „z urzędu” potrącają więc wartość amortyzacji, czyli różnicy pomiędzy ceną nowej i używanej części. Sąd stwierdził, że należy w każdym przypadku udowodnić, iż w wyniku naprawy wzrosła wartość auta. Towarzystwo ubezpieczeniowe może więc obniżyć kwotę odszkodowania lub nie sfinansować zakupu zamienników w całości, ale dopiero wtedy, gdy udowodni, że uszkodzone części były wyeksploatowane lub przestarzałe.

Uchwała SN w składzie 7 sędziów z 12 kwietnia 2012 r., sygn. akt III CZP 80/11.

Podstawa prawna
Art. 363 par. 1, art. 805 par. 1 ustawy z 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz.U. z 2014 r. poz. 827 ze zm.).