Instytucja bankowego tytułu egzekucyjnego (BTE) od lat jest przedmiotem dyskusji, rozważań Trybunału Konstytucyjnego i sądów powszechnych. Tym, co jednakże przesądza o wartości tej dyskusji i stanowisk, jest ich rzeczowość.
Rzeczowość rozumiana jako chłód osądu, oparcie na argumentach zakotwiczonych w prawie, logice i doświadczeniu, a nie erystycznie mnożone przykłady bez bezpośredniego związku, podbudowane emocją, jak ma to miejsce w obecnym stanie rzeczy, do którego przychodzi mi się odnieść, jako wywołanemu ad personam w publikacji Bogusława Kańskiego (DGP z 20 lutego 2015 r., „BTE. Ani uczciwy, ani tani, ani potrzebny”). Przedstawiam też kilka odniesień do polemiki Mariusza Korpalskiego (DGP z 27 lutego 2015 r. ,,Polska Rzeczpospolita Bankowa’’).
Banki, jako prowadzące działalność regulowaną, podlegają nadzorowi, realizowanemu przez Komisję Nadzoru Finansowego. Pierwszy cel nadzoru, który definiuje prawo bankowe, to wskazany w art. 133 ust. 1 pkt 1 obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa środków pieniężnych gromadzonych na rachunkach bankowych (ochrona depozytów). Co najmniej zadziwiać może więc stwierdzenie w publikacji B. Kańskiego, że ,,zasada ochrony depozytariuszy pochodzi z czasów, gdy banki przyjmowały pieniądze od depozytariuszy i udzielały kredytów w tej samej walucie’’. W artykule M. Korpalskiego pada pytanie, dlaczego producent mebli nie posiada podobnego instrumentu. Nie posiada, bo prowadzi działalność, jak każdy inny przedsiębiorca ze środków własnych, ze środków niepochodzących z depozytów, a więc nie ma obowiązku bezwarunkowego ich zwrotu na każde żądanie klienta powierzającego te środki.
Pada też zarzut, że nie ma podobnych instrumentów do BTE w innych państwach UE. Otóż podobne instrumenty są w Europie (nie tylko w Danii), co znajduje potwierdzenie w orzeczeniu Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Również inne uprzywilejowania są dostępne w innych krajach Europy (stanowisko NBP z dnia 29 maja 2013 r. do druku sejmowego nr 1441).
Kolejny z zarzutów mówi o braku uczciwości w argumencie odwołującym się do zasady swobody umów i składanego przez klienta pisemnego oświadczenia o poddaniu się egzekucji na podstawie art. 97 ust. 2 prawa bankowego (B. Kański). Twierdzenie to wprawia w zadziwienie tym większe, że na tle art. 777 § 1 kodeksu postępowania cywilnego przewidującego m.in. możliwość dobrowolnego poddania się przez dłużnika egzekucji w akcie notarialnym, to TK formułował poglądy odnośnie do autonomii stron i akcentował dobrowolność w kształtowaniu metody rozstrzygnięcia konfliktów między stronami (wyrok TK z 26 stycznia 2005 r. dotyczący BTE, sygn. P 10/04). Z pojęciem autonomii woli stron związana jest decyzja co do samego zawarcia określonej umowy, wyboru kontrahenta, trzeźwej oceny zdolności wywiązania się z przyjmowanych na siebie zobowiązań umownych.
Intencją niniejszej polemiki nie jest licytowanie się znajomością przeanalizowanego przez B. Kańskiego prawa bankowego. Jednak stwierdzenie, jakoby ustawa ta nie nakładała na banki względem klientów żadnego innego obowiązku prócz ochrony depozytów, jest nad wyraz zaskakujące. Prawo wymaga zdecydowanie szerszego spojrzenia. Niemal każdy z przepisów prawa bankowego stanowi refleks powinności banku względem klienta i banku jako instytucji zaufania publicznego. Przepisy stanowiące o wyjątkowo restrykcyjnych wymogach kapitałowych banków, wymogi co do treści umowy kredytu, obowiązku badania zdolności kredytowej klienta, tajemnicy bankowej, bezpieczeństwa realizowanych transakcji, konieczności tworzenia rezerw i wiele innych regulacji, także nadzorczych KNF (w szczególności w zakresie detalicznych ekspozycji kredytowych i kredytów związanych z nieruchomościami), czynią z banków najbardziej regulowane podmioty sektora gospodarczego i składają się na gwarancje, że sektor bankowy w Polsce jest stabilny, wypłacalny, a powierzane bankom przez klientów środki bezpieczne.
Co do formy oświadczenia o poddaniu się egzekucji i upatrywania uprzywilejowania banków właśnie w formie, w jakiej klienci mogą składać oświadczenie o poddaniu się egzekucji (zwykłej pisemnej, a nie aktu notarialnego), kolejny raz wymaga wskazania, że argumenty te nie są wyizolowanym, niszowym poglądem środowiska bankowego, lecz mają źródło w stanowisku TK wyrażonym w wyroku o sygn. P 10/04. W wyroku tym TK w szerokim zakresie rozpatrywał również rolę notariusza i możliwości poddawania się egzekucji na postawie art. 777 § 1 pkt 4 i 5 kpc w formie aktu notarialnego (III, lit. D.3 – s. 13 wyroku): „Rzetelne traktowanie obowiązków informacyjnych i wyjaśniających w stosunku do stron czynności notarialnej nie jest jeszcze zjawiskiem powszechnym. Można założyć, że w nowej sytuacji, w której korzystanie z formuły art. 777 § 1 pkt 4 i 5 kpc stałoby się zjawiskiem powszechnym, dochodziłoby ponadto do zrutynizowania tej czynności notarialnej wykonywanej z dużym prawdopodobieństwem wobec wszystkich klientów tego samego banku przez tę samą kancelarię notarialną, pozostającą w stałych relacjach z instytucją bankową. Czynność ta stawałaby się w efekcie automatycznym i słabo wyróżniającym się składnikiem zawieranej umowy kredytowej. W konsekwencji twierdzenie, że konsument uzyskiwałby w ten sposób silniejszą ochronę i dysponował większą wiedzą o skutkach zawieranej umowy, nie znajduje dostatecznie mocnego oparcia w istniejącej praktyce obrotu. Konsument, uzyskując formalnie pozycję silniejszą, de facto ponosiłby jedynie wyższe koszty uzyskania kredytu”. Powyższe ukazuje, że upatrywanie w akcie notarialnym remedium na wszelakie problemy związane z niewykonywaniem wymagalnych zobowiązań i ich dochodzeniem przez wierzycieli stanowi daleko idące uproszczenie, jeśli nawet nie swego rodzaju życzeniowość.
Odnośnie do minimalizowania kosztów, które mogą być dodatkowo ponoszone przez klienta prócz kwoty wynikającej z zadłużenia względem banku (w przypadku przegrania sporu i decyzji sądu o ich zwrocie przez stronę przegrywającą), obrazowo oddającym tenże aspekt kosztowy stosowania BTE, tj. eliminacji wysokich kosztów postępowania sądowego oraz alternatywnych wysokich kosztów aktów notarialnych o poddaniu się egzekucji, jest następujący przykład. W przypadku zadłużenia klienta opiewającego na 100 tys. zł i konieczności skierowania sprawy na drogę rozpoznawczego postępowania sądowego opłata sądowa wyniesie 5 tys. zł, podczas gdy nadanie klauzuli wykonalności BTE to koszt 50 zł. Koszt uzyskania tytułu wykonawczego wzrasta zatem 100-krotnie, abstrahując od koniecznego zaangażowania sądów w rozpoznawanie tego rodzaju spraw i kosztów z tego tytułu dla budżetu państwa. W przedstawionym scenariuszu należałoby uwzględnić także możliwe koszty zastępstwa procesowego (które mogą być ponoszone przez stronę przegrywającą spór) – w podanym przykładzie mogłyby one wynieść do 3,6 tys. zł, czyli łącznie klient miałby do zapłaty 8,6 tys. zł kosztów. W przypadku zaś oświadczenia o poddaniu się egzekucji taksa notarialna uzależniona jest od wartości przedmiotu czynności notarialnej, licząc np. od 100 tys. zł, taksa może wynieść nawet 1010 zł. Przed wszczęciem egzekucji pozostaje jeszcze konieczność uiszczenia 50 zł za nadanie klauzuli wykonalności. Tak dziwnie się składa, że jeden z autorów (M. Korpalski) widzi te koszty, jednak ujmuje je w sytuacji powództwa przeciwko bankowi o zwrot nienależnie wyegzekwowanych kwot. Otóż warto przypomnieć, że jeśli klient w takim hipotetycznym pozwie ma rację, koszty te zapłaci bank w kosztach sądowych, jeśli jednak przy dochodzeniu należności przez bank należność okaże się niesporna – jak w przypadku absolutnej większości dochodzonych należności (głównie z tytułu braku spłaty kredytu) – koszty kilku tysięcy złotych zamiast 50 zł za nadanie klauzuli BTE poniesie klient.
Zaskakujące jest zestawianie przez jednego z autorów (B. Kański) głośnego przykładu sprzedaży ciągnika w egzekucji z instytucją BTE z jednoczesnym tworzeniem wizji, że sprzedaż zajętych środków trwać może na skutek ,,ataku banku’’ kilka dni, a nawet 48 godzin, pozostawiając klienta z rzekomym brakiem minimalnego poziomu ochrony. O poziomie ochrony klienta, wobec którego wystawiono bankowy tytuł egzekucyjny, wskazywał m.in. TK (por. orz. TK, sygn. P 10/04, s. 11 i nast.). Sami praktycy bankowi mogą się wypowiedzieć, ile przeciętnie trwa egzekucja środków na podstawie BTE (potwierdzają to corocznie przedstawiane statystyki m.in. Banku Światowego). Co więcej, jak zbadano w 2010 r. (rok o największej w historii liczbie wystawionych BTE), przy prawie milionie BTE było ok. 70 powództw przeciwegzekucyjnych. Dlaczego? Wbrew pozorom nie z niewiedzy, że takie środki istnieją (gotowe wzory dostarcza niemal każdy portal dłużników), ale z braku możliwości kwestionowania tytułu (należność niesporna).
Podsumowując, warto w tym emocjonalnym dyskursie wskazać, że tylko nieliczna część oświadczeń o poddaniu się egzekucji stanowi ostatecznie podstawę do wystawiania przez banki BTE. Ma to miejsce jedynie w tych przypadkach, gdy wierzytelność ma niesporny charakter, a pomimo dokonywanych wezwań do zapłaty i monitów klient banku nie spłaca zobowiązań z tytułu dokonywanych czynności bankowych, czyli zaciągniętych uprzednio przez siebie zobowiązań, danemu słowu, że skoro pożyczam, to oddam, bo to podstawowa kontraktowa powinność, o czym niektórzy zdają się zapominać.