Scenariusz chorwacki nie jest realny na gruncie polskim. Ekonomista Dariusz Woźniak z Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu sceptycznie podchodzi do ewentualnej ingerencji rządu w sprawie zwyżki franka tak jak to zaproponowano w Chorwacji.

Premier Zoran Milanović zasugerował ustanowienie stałego kursu spłaty kredytów we frankach szwajcarskich na poziomie sprzed gwałtownego wzrostu notowań tej waluty. Miałoby to obowiązywać przez rok. Kosztami byłyby obarczone banki, należące w 90 procent do kapitału zagranicznego. Dariusz Woźniak uważa, że to typowe rozwiązanie polityczne, które ma celu zdobycie zaufanie społeczeństwa. "To ucieczka od odpowiedzialności. W przypadku Polski, gdzie mamy większą skalę problemu związanego ze zmianą kursu franka raczej nie uda się przerzucić koszty tego typu posunięcia na sektor bankowy, odbije się to przede wszystkim na ich klientach”- zaznacza.

- Jedynym rozsądnym wyjściem na poprawę sytuacji kredytobiorców są ich indywidualne negocjacje z instytucją finansową i uzbrojenie się w cierpliwość bo ta sytuacja może się w dłuższej perspektywie zmienić - dodaje ekonomista.

Pierwszym krajem, który jeszcze przed skokowym wzrostem notowań franka, zlikwidował u siebie problem pożyczek w tej walucie, były Węgry. Kraj, w którym również większość banków stanowiły firmy należące do kapitału zagranicznego, zmusił je do przewalutowania kredytów w obcej walucie. Dodatkowo obciążył je podatkiem bankowym.