Polskie uczelnie i przedsiębiorstwa zarejestrowały mniej wynalazków w ciągu roku niż sam IBM czy Samsung.
„System stałego monitoringu parametrów hałasu”, „pompa z bezstopniową regulacją przestrzeni roboczej”, „sito do materiałów trudno przesiewalnych” – to kilka spośród 4237 zgłoszeń patentowych, które wpłynęły w 2013 r. do Urzędu Patentowego z polskich firm, uczelni, instytutów badawczych i od osób fizycznych. Niespecjalnie dobry to wynik, bo jeszcze rok wcześniej zgłoszeń było 4410. Poprawę za to zanotowano w liczbie zarejestrowanych wynalazków – z 2484 w 2012 r. do 2804 rok później (włącznie z patentami zagranicznymi, ale zgłoszonymi do naszego urzędu). Jest się z czego cieszyć? Niekoniecznie. Amerykański IBM w 2013 r. opatentował ponad 6,8 tys. rozwiązań, a koreański Samsung prawie 4,8 tys.
Nie tylko ogólna liczba zgłaszanych i rejestrowanych patentów jest problemem. Eksperci wskazują małą liczbę wynalazków pochodzących z sektora komercyjnego. Polskie firmy zarejestrowały w 2013 r. 828 patentów (rok wcześniej było ich 556). Firmy okazały się mniej innowacyjne od uczelni i jednostek badawczych (1192 rejestracje, o 100 mniej niż rok wcześniej).
W rozwiniętych, innowacyjnych gospodarkach to właśnie sektor komercyjny, a szczególnie firmy duże i średnie odpowiadają za tworzenie i komercjalizację wynalazków. Z zasady pochodzi od nich 80–90 proc. wszystkich patentów. – U nas wciąż największą grupą patentującą są uczelnie i instytucje naukowe. Wytłumaczenie tego jest proste: uczelnie dzięki patentom dostają dodatkowe punkty potrzebne do wyższej wyceny, a więc i większych dotacji z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego – tłumaczy Łukasz Czernicki, ekspert ds. własności intelektualnej w Crido Taxand.
Wśród uczelni wyłania się grupa patentowych prymusów. Politechnika Wrocławska zarejestrowała rok temu 155 patentów, Akademia Górniczo-Hutnicza – 111, a Politechnika Łódzka i Zachodniopomorski Uniwersytet Techniczny w Szczecinie po 96.

Na świecie sektor komercyjny generuje wynalazki, ale nie w Polsce

– Niestety większość wynalazków polskich uczelni jest patentowana tylko u nas w kraju, a więc nie mają szansy zaistnieć poza granicami Polski. Tymczasem właśnie międzynarodowa ochrona patentowa znacznie podwyższa potencjał rynkowy wynalazku – zaznacza Czerniecki. I dodaje, że dochodzi do absurdalnych sytuacji, że naukowcy sprzedają opracowane rozwiązania za granicę za pozornie nie najgorsze pieniądze. Ale potem korzystające z nich obce firmy odsprzedają technologię polskim przedsiębiorcom.
Sytuacja jednak powoli się poprawia. – Od 2004 r. prawie podwoiła się liczba wniosków patentowych składanych w Polsce, a więcej niż potroiła tych, które wnosimy co roku do Europejskiego Urzędu Patentowego. W liczbach bezwzględnych to nie wygląda może najlepiej, ale postęp jest widoczny. Choć wciąż jesteśmy niestety daleko za czołówką państw o najwyższej kulturze innowacyjności – relacjonuje Czernicki. I właśnie ta kultura w dużej części odpowiada za to, że tak odbiegamy od światowej czołówki. Niemcy, Anglosasi mają wysoko rozwinięte poczucie, że własne dokonania trzeba chronić.
Przytakuje mu Lidia Chlebicka, polski i europejski rzecznik patentowy, która wymienia dwa główne powody małej liczby patentów zdobywanych przez polskie przedsiębiorstwa: – Wciąż niewielka świadomość u małych i średnich przedsiębiorców, że innowacje mogą przynieść konkretne profity wynikające z czasowego monopolu na rynku oraz koszty uzyskania. A przede wszystkim dochodzenia praw wyłącznych i przewlekłość postępowań sądowych, w przypadku mikro i małych przedsiębiorców.
Eksperci uważają, że są możliwości wspierania wynalazczości wśród polskich przedsiębiorców. Pierwsza to ograniczenie biurokracji. Tak jest w przypadku generycznych firm farmaceutycznych. Gdy wprowadzają one nowe leki, to ochrona patentowa bywa poza listą priorytetów. – Naczelnym zadaniem spychającym na dalszy plan wszystkie inne działania jest dla nich spełnienie wysokich wymagań rejestracyjnych i prawnych – wyjaśnia Chlebicka.
– Ważne są informacja i promowanie patentowania, ale warto by także biznes w rozsądny sposób wspomóc w tym zakresie. W Wielkiej Brytanii jakiś czas temu wprowadzono Patent Box, czyli zbiór ulg podatkowych dla firm, które ponoszą koszty patentowania. Mogą te wydatki korzystnie odpisywać od podatków – opowiada Czernicki. I to zadziałało.