Po trzech latach funkcjonowania e-myta Sejm wreszcie naprawił legislacyjny bubel. Można to jednak było zrobić lepiej.
Jak zmieniają się przepisy dotyczące e-myta / Dziennik Gazeta Prawna

Choć nowelizacja ustawy o drogach publicznych naprawia wiele błędów dotyczących funkcjonowania elektronicznego systemu poboru opłat, to branża transportowa ocenia ją krytycznie. Przede wszystkim przewoźnikom nie podoba się automatyczne przeniesienie odpowiedzialności administracyjnej za niezapłacenie e-myta z kierującego na przedsiębiorcę. Według nowych zasad kierujący odpowiadał będzie tylko za wprowadzenie do urządzenia pokładowego viaBOX nieprawidłowych danych o kategorii pojazdu, jeśli przez to system naliczał opłaty w zbyt niskiej wysokości.

Ze skrajności w skrajność

– Ten katalog przypadków, w których odpowiada kierowca, powinien być zdecydowanie większy. Zabrakło choćby tak oczywistej rzeczy, jak obarczenie kierującego odpowiedzialnością za przejazd drogą płatną bez opłaty, w sytuacji gdy pracodawca nie jest w ogóle użytkownikiem systemu viaTOLL – łapie się za głowę Andrzej Bogdanowicz z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego.

Bogdanowicz zwraca uwagę, że w ten sposób kierowca dostanie narzędzie do wpędzenia pracodawcy w kłopoty.

– Nietrudno sobie wyobrazić, że ktoś np. w okresie wypowiedzenia zechce się odegrać na pracodawcy i specjalnie wjechać na drogę płatną tylko po to, by nałożono karę na firmę – tłumaczy.

Zmiana przepisów w tym względzie powodowana jest m.in. stanowiskiem rzecznika praw obywatelskich. Profesor Irena Lipowicz zwracała uwagę, że to przedsiębiorca odpowiada za zapewnienie środków na opłacenie e-myta.

Przedsiębiorcy uważają też, że zmniejszenie kar jest tylko pozornie złagodzeniem.

– Nie rozumiem, dlaczego nie można dać przedsiębiorcom czasu, na uzupełnienie stanu konta, jeśli okazałoby się, że opłata za przejazd z jakichś względów nie została pobrana. Proponowaliśmy nawet, żeby takie dopłaty obarczyć dodatkową opłatą manipulacyjną – wylicza Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce, wskazując, że takie rozwiązania funkcjonują w innych unijnych krajach.

Transportowcy mówią też, że przy okazji e-myta państwo nadal zakładać będzie pułapki na obywateli poprzez niewystarczające oznakowanie dróg.

– Nie dość, że znaki informujące o tym, że dany odcinek jest drogą płatną, są bardzo małe, to jeszcze znajdują się już na płatnym odcinku, a nie przed wjazdem na niego. Ma to szczególne znaczenie dla posiadaczy samochodów osobowych z przyczepkami, którzy nie zajmują się zawodowo transportem – wskazuje Jan Buczek.

Nawiasem mówiąc, posłowie nie zdecydowali się na zwolnienie takich pojazdów z opłaty, pomimo iż ustawodawca, tworząc pierwszą ustawę o e-mycie, objął je tym obowiązkiem przez pomyłkę.

Pozytywnie za to branża ocenia wprowadzenie zasady „jedna doba – jedna kara”.

– Chociaż fakt, że okres ten jest liczony od północy do północy, a nie w ciągu 24 godzin od momentu wjazdu na drogę płatną, sprawi, że i tak nie wyeliminujemy podwójnego karania – zaznacza Andrzej Bogdanowicz, który największe nadzieje wiąże z rozszerzeniem delegacji ustawowej do wydania rozporządzeń o sposób ustalania zabezpieczenia na poczet należności z tytułu e-myta.

– To stwarza szansę, że zostaną określone bardziej liberalne zasady dotyczące gwarancji, które trzeba spełniać, by rozliczać się w systemie z odroczoną płatnością [post pay – opłaty wnoszone już po przejeździe – red.] – mówi Andrzej Bogdanowicz.

– To ma kluczowe znaczenie, ponieważ ten rodzaj wnoszenia opłat praktycznie zdejmuje z przedsiębiorców ryzyko kar – dodaje.

Kary zostaną darowane

Ustawa przewiduje też abolicję dla tysięcy kierowców, wobec których toczy się dziś postępowanie w sprawie nieuiszczenia e-myta. Zgodnie z przepisami przejściowymi od momentu wejścia w życie ustawy do wszczętych wcześniej postępowań stosuje się już nowe zasady. A zgodnie z nimi adresatem kary administracyjnej jest nie kierujący, lecz właściciel lub posiadacz pojazdu.

– To oznacza, że postępowanie administracyjne wszczęte w stosunku do kierującego trzeba będzie umorzyć. Sytuacja ta nie będzie dotyczyć tylko tych kierujących, którzy są jednocześnie właścicielem bądź posiadaczem pojazdu – tłumaczy Renata Strachowska, dyrektor biura prawnego Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.