Na naszym rynku funkcjonuje już kilkanaście systemów umożliwiających płacenie telefonem. Dla klientów nie jest to dobra wiadomość, bo konkurencja nie oznacza w tym przypadku bogatszej oferty ani wygody.
Portmonetka w komórce staje się powszechnie dostępna, ale płacenie telefonem w polskich sklepach może się okazać trudne, nie tylko z powodu niewielkiej, choć stale rosnącej liczby punktów, gdzie takie transakcje można zrealizować. Wiele banków i firm wdrażających swoje systemy płatności podpisuje z partnerami handlowymi umowy na wyłączność. A to oznacza, że w sklepie, który współpracuje z bankiem X albo firmą Y, klient banku Z może już swoją komórką nie zapłacić. Oczywiście pozostaje transakcja kartą lub gotówką, ale taka konkurencja upowszechnianiu płatności mobilnych służyć nie będzie.
Uruchomiony w minionym tygodniu system PeoPay będzie dostępny tylko w tych sklepach, które mają lub podpiszą umowę z Pekao. Należą do nich np. markety Auchan, Leroy Merlin czy Piotr i Paweł. Z kolei działający od dwóch miesięcy system IKO stworzony przez PKO BP funkcjonuje tylko na terminalach firmy eService, które można znaleźć np. w kawiarniach Coffee Heaven. Za kilka dni płatności mobilne zawitają do dyskontów Biedronka. Z aplikacji na komórce będą tam mogli korzystać tylko posiadacze rachunków osobistych w BZ WBK. Zdaniem Tomasza Bursy, analityka Ipopema Securities, klienci szybko nauczą się i polubią płatności mobilne. – Jednak pod warunkiem że sieć akceptacji będzie odpowiednio szeroka – mówi.
Rozwiązanie problemu podpowiada przykład dwóch innych podmiotów, które walczą o swoją część mobilnego tortu. SkyCash i mPay umożliwiają np. zakup biletów parkingowych lub komunikacji miejskiej. W kilku miastach, takich jak Łódź czy Warszawa, można płacić za pomocą obu tych aplikacji.
Eksperci uważają, że wszystkie istniejące systemy nie będą w stanie utrzymać się na rynku, choć przeważają głosy, że to dobrze, iż na obecnym etapie rozwoju płatności mobilnych rozwiązań jest tak dużo. – Start każdej nowej usługi w tym segmencie pomaga zwiększać świadomość wśród konsumentów i rozszerza rynek – ocenia Grzegorz Możdżyński z firmy Masspay. – Kibicuję im wszystkim. Ale większość z nich skazana jest na niepowodzenie, bo nie będą w stanie zbudować wystarczającej sieci akceptantów i zdobyć odpowiedniej liczby klientów – twierdzi Robert Łaniewski, prezes Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego.
W kolejnym etapie rozwoju rynku któryś z już działających lub dopiero powstających systemów może się stać standardem, co skutkować będzie marginalizacją pozostałych. – Moim zdaniem większe szanse na sukces ma rozwiązanie niezależne od instytucji finansowych, dzięki czemu będą mogły przystępować do niego różne banki, na co dzień z sobą konkurujące – uważa Tomasz Kułakowski, prezes firmy Codilime, operatora systemu Codipay.
Jego opinię podziela Robert Łaniewski, który dodaje, że aby któryś z systemów mógł się upowszechnić, powinien spełniać trzy podstawowe warunki: musi być prosty oraz przyjazny w obsłudze. Ważne też, aby zapewniał łatwy dostęp do źródła pieniądza, a więc rozwiązania oparte na zasileniach konta przelewem z innego banku odpadają. No i bezwzględnie musi charakteryzować się niższymi kosztami od obecnego interchange, którą właściciele sklepów odprowadzają za rozliczone transakcje kartami płatniczymi.
Niestety, podpowiedzi co do kierunku rozwoju polski rynek płatności mobilnych nie może szukać za granicą. – Nigdzie na świecie taki standard jeszcze się nie ukształtował – mówi Grzegorz Możdżyński. Dodaje przy tym, że wygrać wcale nie musi rozwiązanie najlepsze, bo o sukcesie decydować też będą środki przeznaczone na promocję i marketing. Stąd na obecnym etapie rozwoju nie można skazywać na porażkę drogiej i skomplikowanej, forsowanej przez MasterCard i Visę technologii NFC. Rozwiązanie polega na integracji karty płatniczej z SIM-em komórki, wyposażonej w funkcję zbliżeniową. Obecnie oferowane jest przez kilka banków, m.in. mBank i Getin Noble.