W większości państw funkcjonują instytucje, które – działając poza nadzorem bankowym – obiecują klientom wyższe od standardowych zyski. Kraje radzą sobie z problemem, mówiąc oględnie, różnie.
Podobna do sprawy Amber Gold afera wybuchła 10 lat temu na Słowacji. Jednego dnia upadło aż pięć parabanków (tzw. nebankowek), które wcześniej wydawały krocie na reklamy, przyciągając 200 tys. klientów – głównie starszych i niezamożnych – obietnicą 40-proc. zysku. Okazało się, że za parabankami stał najbogatszy niegdyś Słowak Jozef Majsky, który dorobił się na początku lat 90. na podejrzanym handlu z krajami powstałymi po upadku ZSRR. Proces Majsky’ego trwa do dziś, bo biznesmen odwleka go, wykorzystując kruczki proceduralne. – Czuję zaniepokojenie. Szybki wyrok leży w interesach zarówno państwa, jak i ofiar – mówiła tygodnikowi „Plus 7 Dni” minister sprawiedliwości Słowacji Lucia Żitnanska.
Z kolei obywatele Niemiec, według danych organizacji ochrony praw konsumentów Stiftung Warentest, rocznie tracą na działalności parabanków 30 mld euro. Nad Renem działają one głównie jako fundusze powiernicze. W 2007 r. wybuchła afera związana z działalnością pracowników firmy AWD, którzy nieuczciwie doradzali swoim klientom kupno lokat w zaprzyjaźnionych funduszach. Skusiło się 6 tys. klientów.
Skandale wybuchają także w Wielkiej Brytanii. W marcu 2012 r. na 14,5 roku więzienia sąd skazał Kautilyę Pruthiego, który do swojej piramidy finansowej Business Consultancy przyciągnął 115 mln funtów (600 mln zł), także od znanych na Wyspach aktorów, obiecując 13-proc. miesięczną stopę zwrotu. Jego ofiary, z których część straciła domy, odzyskały jedynie 2 mln funtów (10,4 mln zł).
– Jest pan wyjątkowo inteligentnym, elokwentnym i przekonującym kłamcą – mówił sędzia Michael Gledhill, odczytując uzasadnienie wyroku.
Pruthi swoją działalność w latach 2005 – 2008 prowadził poza nadzorem finansowym, a z wkładów klientów opłacał dostatnie życie. – Lubił szybkie samochody, helikoptery i luksusowe domy, które stwarzały iluzję sukcesu i uznania – mówił telewizji BBC londyński śledczy Bob Wishart. Pieniędzy nie inwestował; zyski wypłacał z nowo powierzonych mu pieniędzy. Po odsiedzeniu wyroku Pruthiego czeka najpewniej deportacja do Indii, skąd pochodzi.