Po 2,5 roku od ostatniej obniżki stóp procentowych NBP oprocentowanie depozytów przestało spadać. Przeciętne oprocentowanie depozytów terminowych zakładanych w krajowych bankach wynosiło w sierpniu (pełnych nowszych danych nie ma) 1,47 proc. – wynika z informacji Narodowego Banku Polskiego.
W porównaniu z poprzednim miesiącem zwiększyło się o 0,04 pkt proc. Choć to niewiele, fakt jest godny odnotowania: poprzednio z podwyżką mieliśmy do czynienia we wrześniu ub.r. i była ona o połowę mniejsza.
Dane, które zbiera NBP, dotyczą nie tylko ofert, ale też stawek, po jakich zakładane są poszczególne typy depozytów. Przeciętne oprocentowanie zależy tu również od skali działania poszczególnych banków. Im większa instytucja, tym niższe są z reguły stosowane stawki. Dominujący gracze mają największy udział w kalkulacji średniego oprocentowania, jednak fala klientów skuszonych promocją w jednym z banków może powodować, że przeciętna stawka wzrośnie, nawet jeśli wszystkie inne banki nie zmienią nic w swojej ofercie.
Stawki zaczynają się poprawiać / Dziennik Gazeta Prawna
W sierpniu wzrosły przeciętne stawki dla wszystkich rodzajów lokat dłuższych niż 3 miesiące. W przypadku depozytów na 3–6 miesięcy oprocentowanie zostało podniesione do niemal 1,8 proc. z 1,65 proc. miesiąc wcześniej. W ten sposób stawki osiągnęły poziom niewidziany od lipca tego roku. W przypadku lokat na 6–12 miesięcy średnia wzrosła do 1,65 proc. – najwyższego poziomu od stycznia.
Nie oznacza to jednak, że bankowcy zmienili politykę.
– Nie należy oczekiwać zwiększenia oprocentowania depozytów dla klientów detalicznych – mówił kilka tygodni temu, przy okazji prezentacji wyników finansowych za I półrocze, Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP. Tłumaczył to tym, że dzięki dobrej kondycji gospodarstw domowych banki mają dużo depozytów, a akcja kredytowa rozwija się stosunkowo wolno. – Rok 2016 był pierwszym w ostatniej historii, kiedy wskaźnik kredytów do depozytów w sektorze był poniżej 100. To oznacza, że krajowe oszczędności umożliwiają w 100 proc. sfinansowanie akcji kredytowej – wskazywał. Zwracał też uwagę, że banki na coraz większą skalę zaczynają szukać środków inaczej niż przez depozyty. Przykładem są duże emisje listów zastawnych, które służą do finansowania kredytów hipotecznych.
Na stabilizację stawek depozytowych wskazywał także Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego.
Wcześniej przez niemal 3 lata oprocentowanie lokat stopniowo szło w dół. Działo się tak, chociaż podstawowe stopy procentowe Narodowego Banku Polskiego nie ulegały zmianie. Rada Polityki Pieniężnej zmieniła je ostatnio w marcu 2015 r. Główna stopa została wówczas obniżona do 1,5 proc. – najniższego poziomu w historii. Z perspektywy banków oznaczało to automatycznie mniejsze dochody z kredytów. Cena hipotek czy kredytów inwestycyjnych dla przedsiębiorstw jest uzależniona od stawek z rynku międzybankowego, które zmieniają się w takt zmian stóp NBP, często nawet wyprzedzając poczynania banku centralnego. W przypadku kredytów konsumpcyjnych decydujący jest maksymalny pułap wynikający z przepisów antylichwiarskich. On zależy bezpośrednio od stóp NBP. W depozytach banki mają dowolność. Jeśli dokonują obniżek, to mają świadomość, że mniej klientów może przynieść im swoje pieniądze. Z drugiej strony – w ten sposób zmniejszają najważniejszy składnik kosztów. To właśnie tnąc oprocentowanie lokat, banki są w stanie w największym stopniu szybko poprawić wyniki finansowe.
Do kolejnych obniżek oprocentowania zniechęca wyższa inflacja. Według wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego we wrześniu wzrosła ona do 2,2 proc. Oznacza to, że osoby, które przed rokiem zakładały 12-miesięczne lokaty oprocentowane na nieco ponad 1,5 proc., z uwzględnieniem podatku od dochodów kapitałowych, realnie straciły na nich niemal 1 punkt procentowy. Do końca roku inflacja powinna się lekko obniżać, co spowoduje, że w kolejnych miesiącach realne straty będą mniejsze. Ale w przyszłym roku ekonomiści spodziewają się ponownego przyśpieszenia wzrostu cen. Niektórzy członkowie Rady Polityki Pieniężnej zastanawiają się już nad podwyżkami stóp NBP. Uzasadniają to m.in. „wpływem ujemnych realnych stóp procentowych na kształtowanie się akcji kredytowej, cen aktywów i stopę oszczędności w polskiej gospodarce”.