Połajanka rzecznika finansowego za polisy sprzętu elektronicznego podziałała, ale tylko na krajowych ubezpieczycieli. Po latach nieustannego wzrostu Biuro Rzecznika Finansowego (dawniej: Rzecznika Ubezpieczonych) odnotowało spadek skarg na ubezpieczenia sprzętu elektronicznego. W I półroczu 2017 r. było ich 291 wobec 311 rok wcześniej.
– Od 2009 r., kiedy zanotowaliśmy pierwszą tego typu skargę, to pierwszy okres rozliczeniowy, w którym jest ich nieco mniej – mówi Marcin Jaworski, rzecznik prasowy biura RF. W 2009 r. była jedna prośba o interwencję. W 2016 r. liczba skarg na polisy sprzedawane zwykle przy zakupach w sieciach handlowych wzrosła do niemal 600. To więcej niż złożono w 2016 r. w sprawie ubezpieczeń następstw nieszczęśliwych wypadków (472) i na polisy chroniące mieszkania i domy (546). Najwięcej wniosków dotyczyło ubezpieczeń komunikacyjnych (ok. 5 tys.).
Problem narastał tak szybko, że rok temu urząd przygotował specjalny raport poświęcony ubezpieczeniom sprzętu elektronicznego. RF piętnował m.in. wprowadzanie klientów w błąd co do zakresu ubezpieczenia, wysokie prowizje dla sklepów za ich sprzedaż – sięgały nawet 70 proc. składki, czy odmowy pokrycia szkód przy braku działania siły zewnętrznej (kiedy np. telefon po prostu wypada klientowi z ręki) i brak precyzyjnej definicji tego czynnika w umowach.
– Mamy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej i będziemy dostawać coraz mniej skarg – mówi przedstawiciel biura RF.
Te oczekiwania wiążą się z działaniami, które podjęli ubezpieczyciele w związku z zarzutami rzecznika. Chodzi m.in. o dobre praktyki, które przygotowała Polska Izba Ubezpieczeń. Zgodnie z dokumentem dystrybutorzy sprzętu mają teraz obowiązek przedstawiać informacje o ubezpieczeniu w taki sposób, by charakter ochrony nie był utożsamiany z gwarancją udzielaną przez producenta sprzętu. A informacje dla klientów muszą jednoznacznie wskazywać formę prawną usługi i nazwę towarzystwa.
– Ubezpieczyciele, podpisując umowy dystrybucyjne, mają prawo zażądać stosowania się dystrybutora do rekomendacji i od tego uzależniać podpisanie umowy. Z naszych informacji wynika, że tak się dzieje – mówi Marcin Tarczyński, analityk izby.
Spadek wniosków o interwencję urząd zanotował tylko w przypadku krajowych zakładów ubezpieczeń oraz oddziałów zagranicznych ubezpieczycieli zarejestrowanych w Polsce w Komisji Nadzoru Finansowego. Było ich 201, o 26 proc. mniej niż przed rokiem. Pogarsza się za to statystyka problemów zgłaszanych przez klientów, którzy zawarli umowę na ubezpieczenie sprzętu w zagranicznym zakładzie ubezpieczeń. To takie, które działają na zasadzie swobody świadczenia usług i notyfikują chęć sprzedaży, nie otwierając oddziału (mają w Polsce przedstawicieli, którzy reprezentują ich w sporach z klientami).
– W całym 2016 r. mieliśmy 104 skargi na takie zakłady ubezpieczeń, a po I półroczu 2017 r. jest ich już 90. Obecnie szczegółowo analizujemy warunki umów i treść skarg, które trafiają do nas od klientów – podaje przedstawiciel biura RF. W ciągu najbliższych tygodni urząd ma przekazać wnioski z tej analizy do Komisji Nadzoru Finansowego.
KNF, która zajmuje się już ubezpieczeniami elektroniki, zaznacza, że w przypadku zagranicznych zakładów główny nadzór sprawują nad nimi organy z ich macierzystych rynków. Nasz urząd ma uprawnienia pomocnicze w sferze niedotyczącej ich finansów. Może żądać m.in. umów ubezpieczenia i innych dokumentów, aby sprawdzić, czy są zgodne z polskim prawem i wzywać je do usunięcia nieprawidłowości. Jeśli tego nie robią, może zwrócić się o współpracę do ich rodzimych nadzorów. To ścieżka dłuższa niż w przypadku zakładów krajowych.
Prowizje dla sklepów za sprzedaż polis sięgały nawet 70 proc. składki.