Restrukturyzacja mieszkaniowych kredytów walutowych może kosztować instytucje finansowe ok. 3,2 mld zł. I to tylko w pierwszym roku działania nowego programu.
PROJEKT
Kancelaria Prezydenta złożyła wczoraj w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o wsparciu kredytobiorców znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej, którzy zaciągnęli kredyty mieszkaniowe.
Najważniejsza propozycja to dobrowolna restrukturyzacja hipotecznych kredytów walutowych. Projekt potwierdza wczorajsze doniesienia DGP. Istniejący dziś Fundusz Wsparcia Kredytobiorców zostanie podzielony. Powstanie subfundusz „restrukturyzacyjny”, który ma refundować bankom koszty rozwiązania problemów z kredytami walutowymi. Jakie będą to rozwiązania – to ma zależeć od samych banków. Programy powinny być na tyle atrakcyjne, by frankowicze chcieli z nich korzystać. Bo składki, jakie będzie odprowadzał zainteresowany bank, w pierwszej kolejności mają być wykorzystywane na jego program. Jeśli przez pół roku nie zostaną wydane, trafią do puli wspólnej dla wszystkich banków.
Ustawa nie określa warunków brzegowych dla programów restrukturyzacji. Wskazuje jedynie, że o kolejności restrukturyzacji poszczególnych kredytów może zdecydować Komisja Nadzoru Finansowego, wydając odpowiednią rekomendację. Projekt wyklucza jednak z finansowania wszystkie restrukturyzacje, w których przewalutowanie kredytów nastąpiłoby po kursie niższym (bardziej korzystnym dla klientów) niż kurs z dnia wypłaty kredytu.
Kwartalna składka ma wynosić maksymalnie 0,5 proc. wartości portfela kredytów walutowych. W obecnych warunkach oznaczałoby to roczny koszt dla banków w wysokości 3,2 mld zł.
Co na to bankowcy? W nieoficjalnych rozmowach zwracają uwagę, że działanie nowych przepisów – w myśl projektu – nie byłoby ograniczone czasowo. Czyli składki trzeba by wpłacać do chwili restrukturyzacji wszystkich kredytów walutowych. Problem może pojawić się wówczas, gdy klienci nie będą chcieli takiej restrukturyzacji. Projekt przewiduje jedynie, że minister finansów może rozporządzeniem zawiesić pobór składek w trosce o stabilność sektora finansowego.
Druga wątpliwość to kolejność kredytów, które mogą trafiać do programu. Zdecyduje KNF, ale z dużym prawdopodobieństwem można zakładać, że na pierwszy ogień pójdą te, których wartość najmocniej przekracza wartość nieruchomości stanowiących zabezpieczenie.
Prezydencki projekt zrecenzowali też inwestorzy giełdowi: wyceny akcji banków, które mają w swoich bilansach portfele kredytów walutowych, wyraźnie spadły. W przypadku PKO BP kurs zmalał o 3,4 proc., akcje mBanku traciły ponad 4 proc., w przypadku Millennium było to 3,8 proc. na minusie.
Projekt pochwaliły za to Komisja Nadzoru Finansowego i Narodowy Bank Polski. To istotne wsparcie, ale kluczowa będzie postawa rządu i posłów PiS w Sejmie. Po zawetowaniu dwóch kluczowych – z punktu widzenia rządzącego ugrupowania – ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa stosunki między Kancelarią Prezydenta a rządem się ochłodziły. Posłowe zajmują się już przygotowaną przez prezydenta ustawą przewidującą zwrot nienależnie pobranych spreadów. I prace nad nią wyraźnie wyhamowały.
Według KNF najnowszy projekt to „rozsądny kompromis pomiędzy realizacją celu społecznego, jakim jest udzielenie pomocy kredytobiorcom, a uniknięciem zagrożenia dla stabilności sektora bankowego obciążonego kosztami tego wsparcia”. NBP liczy natomiast, że po zmianach w większym stopniu wykorzystywany będzie dotychczasowy mechanizm pomocy dla osób, które nie radzą sobie ze spłatą hipotek. Są na to szanse, bo prezydencki projekt łagodzi obostrzenia dotyczące wsparcia dla kredytobiorców, którzy tracą pracę.
146,9 mld zł wartość mieszkaniowych kredytów walutowych w portfelach banków (na koniec maja)
5,1 mld zł równowartość mieszkaniowych kredytów walutowych spłacanych z opóźnieniem