Sąd Najwyższy w sprawach kredytów pseudofrankowych powinien orzekać na gruncie obowiązujących przepisów prawa z uwzględnieniem orzecznictwa TSUE, które zakazuje miarkowania roszczeń restytucyjnych klientów wynikających z braku związania ich postanowieniem nieuczciwym. Najważniejsze jest jednak, by w składach orzekających nie było sędziów powiązanych z sektorem bankowym, tak jak w przeszłości SSN Mirosław Bączyk.

Obecnie kluczowy problem sądów, to co zrobić z kredytem hybrydowym, którego konstrukcja odbiega od kredytu w rozumieniu prawa bankowego i który dodatkowo ma postanowienia nieuczciwe. Dlatego ważne jest, by sądy uwzględniały specyfikę przepisów prawa bankowego i nie pomijały ich wykładni systemowej.

Sądy coraz częściej dostrzegają, że kredyty indeksowane czy denominowane stanowią swoistego rodzaju hybrydę kredytu w złotówkach i frankowego (wyrok SO w Warszawie III C 1073/14, III C 299/15, wyrok SO dla Warszawy – Pragi III C 75/16, wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy – Woli I C 1750/16, wyroki Sądu Okręgowego w Olsztynie I C 472/16 oraz I 478/16) a nie czysty kredyt w rozumieniu art. 69 ust. 1 prawa bankowego. Skoro tak, to oznacza to, że banki udzielając kredytów indeksowanych czy denominowanych dokonywały innych czynności niż czynność bankowa w postaci udzielenia kredytu przewidzianego w prawie bankowym (art. 5 ust. 1 pkt 3 w zw. z art. 69 ust. 1).

Sądy zapominają, że banki nie mogą działać na zasadzie „co nie jest zabronione przez prawo jest dozwolone” lecz właśnie odwrotnie: mogą dokonywać tylko to co jest przewidziane w prawie bankowym (art. 1 prawa bankowego i art. 75 ustawy o swobodzie działalności gospodarczej).

Jak to się przekłada na spory sadowe na tle tak zwanych kredytów frankowych?

1. Po pierwsze, zasada swobody umów nie stanowi podstawy do udzielenia kredytu indeksowanego czy denominowanego, bo art. 353(1) k.c. przewidujący zasadę swobody umów nie przepisem odrębnej ustawy w rozumieniu art. 5 ust. 1 pkt 7 prawa bankowego, który pozwala na ustawowe rozszerzenie katalogu czynności bankowych, które mogą wykonywać banki, poza te już enumeratywnie wymienione w prawie bankowym, w tym m.in. udzielanie kredytów.

2. Po drugie, skoro art. 1 ustawy prawo bankowe przewiduje, że bank działa na podstawie przepisów prawa bankowego, to nie ma podstawy prawnej do stosowania do działalności bankowej zasady swobody umów z kodeksu cywilnego (art. 353(1) k.c.).

3. Po trzecie, ta szczególna reglamentacja działalności bankowej wynika z tego, że bank wykonuje szczególne czynności, bo obarczające ryzykiem powierzone mu środki (art. 75 ustawy o swobodzie działalności gospodarczej została w zw. z art. 2 prawa bankowego). Zatem, skoro obecnie banki twierdzą, że przewalutowanie jednorazowe tzw. kredytów frankowych mogłoby narażać na straty deponentów to oznacza, to, że w przeszłości udzielając tych kredytów dokonały innych czynności niż czynność bankowa w postaci udzielenia kredytu w formie przewidzianej przez prawo bankowe jako czynność bankowa, gdyż dokonanie takiej czynności bankowej jak chce tego prawo bankowe nie mógłby narazić deponentów na straty. Skoro więc udzielanie kredytów denominowanych czy indeksowanych naraża obecnie na straty deponentów, to wniosek z tego taki, że te kredyty nie są czynnościami bankowymi, tj. nie są kredytami.

4. Po czwarte, ponieważ to KNF udzielał zezwolenia na utworzenie banków i podejmowanie przez nich czynności bankowych a nie na zawieranie innych umów nienazwanych, np. kredytów denominowanych czy indeksowanych, w tym zatwierdzał ich statuty określające jakie czynności bank będzie dokonywał, KNF powinien sprawdzić, czy zawieranie tego typu umów nie stanowiło naruszenia udzielonego zezwolenia oraz zapisów statutów banków.

Barbara Garlacz – radca prawny specjalizujący się w sprawach sądowych tzw. kredytów frankowych