Wymóg, aby warunki umowne zostały wyrażone prostym i zrozumiałym językiem, nie może sięgać tak daleko, by nakazywać przedsiębiorcy, aby przewidział nieprzewidywalne zmiany, takie jak wahania kursów wymiany walut, których dotyczy postępowanie główne, i informował o nich konsumenta oraz aby ponosił ich konsekwencje.
Tomasz Ostrowski, adwokat|partner w kancelarii Sobolewski-Hajbert, Ostrowski, Rajczakowski. / Dziennik Gazeta Prawna
W swoim artykule zatytułowanym „Postępowanie karne w sprawie frankowiczów: Problem prawny czy polityczny?”, opublikowanym w serwisie GazetaPrawna.pl w dniu 29 kwietnia 2017 r. dr Waldemar Gontarski porusza problem zgodności z prawem postępowania banków i ich pracowników w związku z zawieraniem tzw. umów o kredyt walutowy z punktu widzenia prawa cywilnego, administracyjnego oraz karnego, odwołując się przy tym do prawa UE oraz orzecznictwa TSUE. Warto odnotować, że publikacja ta stanowi w istocie podsumowanie tez, które zostały przez tego autora szerzej rozwinięte w wywiadzie opublikowanym 21 marca 2017 r. na portalu Lex.pl, a zatytułowanym: „Kredyt we frankach: prawo UE stoi po stronie kredytobiorców”. Uwagę czytelnika przykuwa zwłaszcza wątek dotyczący oceny postępowania banku z perspektywy prawnokarnej. Autor formułuje generalną tezę (rozwiniętą bardziej szczegółowo w wywiadzie dla Lex.pl) o możliwości przypisania pracownikowi banku dokonującemu czynności związanych z zawarciem umowy o kredyt walutowy sprawstwa przestępstwa z art. 286 par. 1 kodeksu karnego, co miałoby polegać na zaniechaniu poinformowania klienta o skali ryzyka walutowego. Teza ta stanowi istotne novum w dotychczasowej dyskusji na temat tzw. kredytów walutowych i wymaga komentarza. Uważna analiza problemu prowadzi bowiem do wniosku, że wbrew sugestii autora postępowanie karne nie stanowi właściwej odpowiedzi na problemy frankowiczów. Jest tak co najmniej z dwóch powodów.
Po pierwsze, należy pamiętać, że ocena prawnokarna powinna być dokonywana zawsze na podstawie całokształtu indywidualnych okoliczności podmiotowych i przedmiotowych danej sprawy. W związku z tym formułowanie uogólniających tez w odniesieniu do problemu obejmującego wiele niezwykle zróżnicowanych stanów faktycznych jest zajęciem tyleż ciekawym, ile mającym niewielkie znaczenie dla praktyki orzeczniczej.
Po drugie, ważniejsze, analizując zachowanie hipotetycznego pracownika banku w związku z zawarciem umowy o kredyt walutowy z punktu widzenia znamion przestępstwa oszustwa, autor czyni to w sposób wybiórczy, zdając się zapominać, iż przesłanką warunkującą przypisanie odpowiedzialności karnej jest wyłącznie kumulatywne wystąpienie wszystkich znamion opisanych w ustawie. Wypada zauważyć chociażby, iż zgodnie z jednolitym poglądem doktryny i orzecznictwa przestępstwo oszustwa jest przestępstwem umyślnym, które może być popełnione wyłącznie w zamiarze bezpośrednim, obejmującym zarówno cel, jak i sposób działania sprawcy (zamiar kierunkowy). Oznacza to, że wszystkie elementy przedmiotowe oszustwa muszą mieścić się w świadomości sprawcy i muszą być objęte jego wolą. Innymi słowy sprawca nie tylko musi chcieć uzyskać korzyść majątkową, lecz musi także chcieć w tym celu użyć określonego sposobu działania lub zaniechania. Wyklucza to możliwość popełnienia przestępstwa oszustwa w zamiarze wynikowym (ewentualnym), gdy sprawca nie obejmuje chęcią chociażby jednego z wymienionych elementów, lecz tylko na niego się godzi (por. Małgorzata Dąbrowska-Kardas i Piotr Kardas, art. 286. [w:] A. Zoll (red.), „Kodeks karny. Część szczególna”, tom III., komentarz do art. 278–363 k.k., wyd., IV, Wolters Kluwer 2016).
Odnosząc powyższe rozważania do stawianych przez autora tez, oznacza to, że w celu przypisania odpowiedzialności, abstrahując od wykazania pozostałych jej przesłanek, należałoby udowodnić, że pracownik banku świadomie nie informował klienta o skali ryzyka walutowego, licząc, że w ten sposób bank uzyska korzyść majątkową kosztem klienta. Zadanie wydaje się karkołomne i to niezależnie od tego, że dodatkowo należałoby wykazać, iż rzetelne poinformowanie klienta o skali ryzyka walutowego było obiektywnie możliwe w sytuacji, gdy skala tego ryzyka najwyraźniej przerosła zdolność przewidywania ekspertów i analityków bankowych.
Trzeba również mieć na uwadze, że dla przypisania odpowiedzialności z art. 286 k.k. należy wykazać, że pokrzywdzony działał pod wpływem błędu polegającego na nieadekwatnym do rzeczywistego stanu rzeczy wyobrażeniu o rzeczywistości istniejącej w chwili dokonywania czynności.
Przyjmuje się bowiem, że zdarzenia przyszłe, jako przedmiotowo niepewne, nie mogą stanowić podstawy błędu (wyrok SN z 19 lipca 2007 r., sygn. akt V KK 384/06).
Można się zgodzić, że elementem rzeczywistości istniejącej w chwili zawierania umowy było istnienie ryzyka walutowego, o czym banki na ogół informowały swoich klientów. Natomiast informowanie o skali tego ryzyka wymagałoby od banku przewidywania przyszłych wydarzeń, co wyklucza rozpatrywanie tej kwestii z perspektywy znamion oszustwa. I to niezależnie od tego, że istnienie oraz zakres obowiązku informacyjnego banku są dyskusyjne, zwłaszcza w odniesieniu do okresu poprzedzającego wydanie przez Komisję Nadzoru Finansowego rekomendacji S, zaś samo zjawisko zmienności kursów walut jest faktem powszechnie znanym i nie sposób przyjąć, że przeciętny konsument może być całkowicie nieświadomy jego występowania.
Nie można również zapominać, iż pomiędzy działaniem sprawcy a skutkiem w postaci doprowadzenia pokrzywdzonego do niekorzystnego rozporządzenia mieniem musi zachodzić adekwatny związek przyczynowy. Obiektywne przypisanie skutku w przypadku zaniechania opiera się na ustaleniu, że gdyby zobowiązany do działania podjął nakazane czynności, to skutek by nie nastąpił (Andrzej Zoll, art. 2. [w:] „Kodeks karny. Część ogólna”, tom I, część I, komentarz do art. 1–52, wyd. V., Wolters Kluwer 2016). W przypadku wykorzystania błędu poprzez zaniechanie podania informacji oznacza to również, że będące przeciwieństwem zaniechania działanie mające na celu wyprowadzenie z błędu musi być obiektywnie możliwe do podjęcia. Tymczasem biorąc pod uwagę rozwój wypadków na rynku walutowym począwszy od 2008 r., nie wydaje się, aby rzetelne oszacowanie skali ryzyka walutowego w 2006 r. było obiektywnie możliwe. Konstatacji tej nie da się zbyć stwierdzeniem, iż „skoro banki w momencie zawierania umów o kredyty walutowe nie były w stanie oszacować skali ryzyka walutowego, to nie powinny proponować wzorca umów o te kredyty”. Warto bowiem zwrócić uwagę na opinię rzecznika generalnego wydaną niedawno w sprawie C-186/16 (Ruxandra Paula Andriciuc i in. vs. Banca Românească SA), w której stwierdza się, że wynikający z dyrektywy 93/13/EWG wymóg, aby warunki umowne zostały wyrażone prostym i zrozumiałym językiem, nie może sięgać tak daleko, by nakazywać przedsiębiorcy, aby przewidział późniejsze nieprzewidywalne zmiany, takie jak zmiany charakteryzujące wahania kursów wymiany walut, których dotyczy postępowanie główne, i informował o nich konsumenta oraz aby ponosił ich konsekwencje. Opinia ta stanowi ważny i racjonalny głos w debacie dotyczącej odpowiedzialności konsumentów za podejmowane decyzje finansowe oraz podziału ryzyka pomiędzy instytucję finansową i jej klienta. Wynika z niej, że zakres i treść przedkontraktowych obowiązków informacyjnych instytucji finansowej nie powinny być interpretowane w sposób prowadzący do przerzucenia ryzyka i odpowiedzialności w całości na instytucję finansową, bowiem prawo UE ani też dotychczasowe orzecznictwo TSUE nie dają podstaw do takiej interpretacji. To zdroworozsądkowe stanowisko jest w pełni zgodne z obowiązującą w prawie UE doktryną świadomego konsumenta, podejmującego przemyślane decyzje na podstawie wystarczających informacji, obejmujących okoliczności możliwe do przewidzenia na etapie zawierania umowy. Argumenty te powinny być brane pod uwagę również podczas ewentualnej oceny prawno-karnej.