Sejmowa podkomisja zajmująca się kredytami frankowymi chce, by nadzór finansowy przygotował nowe szacunki kosztów trzech projektów ustaw.
Źródło popularności kredytów frankowych / Dziennik Gazeta Prawna
Posłowie nie podjęli wczoraj decyzji, który z trzech projektów dotyczących frankowiczów ma być wiodący. Jacek Sasin (PiS), szef sejmowej podkomisji zajmującej się kredytami walutowymi, na jej poprzednim spotkaniu (na początku lutego) zapowiadał, że taka decyzja powinna zapaść teraz. Ostatecznie jednak posłowie zdecydowali się poprosić Komisję Nadzoru Finansowego o dokonanie jeszcze jednego szacunku kosztów poszczególnych projektów.
Nie wiadomo, czy KNF będzie w stanie przeprowadzić taką analizę na podstawie posiadanych już danych, czy zdecyduje się na kolejną ankietę wśród banków. Właśnie szczegółowymi ankietami posiłkowała się, przygotowując odpowiedzi dla Kancelarii Prezydenta w sprawie jej dwóch frankowych pomysłów: przewalutowania w oparciu o tzw. kurs sprawiedliwy ze stycznia 2016 r. (później Kancelaria do niego nie wracała) i późniejszej o kilka miesięcy propozycji zwrotu nienależnie pobranych spreadów walutowych. Według wiceszefa podkomisji Janusza Szewczaka (PiS) dotychczasowe szacunki KNF „to była kompletna lipa”.
Podkomisja pracuje nad projektami prezydenta Andrzeja Dudy, PO i klubu Kukiz’15. Pierwszy dotyczy spreadów, czyli marży pobieranej przez banki przy wymianie walut. PO wróciła do projektu, nad którym Sejm pracował w poprzedniej kadencji. Chodzi o przewalutowanie kredytów na złote, przy czym stratą wynikającą z umocnienia franka banki i klienci mieliby podzielić się po połowie. Kukiz’15 chce z kolei uznania kredytów walutowych za nielegalne, co skutkowałoby tym, że ich bieżąca wartość byłaby taka, jaka wynikałaby ze spłaty zadłużenia denominowanego w złotych.
Według Jacka Bartkiewicza, członka zarządu NBP, projekt prezydencki kosztowałby banki około 8 mld zł. Bartkiewicz zastrzegł, że wyliczenia dotyczą całego sektora i nie uwzględniają sytuacji poszczególnych banków. Przedstawiciel NBP dodał, że początkowo szacunki zgadzały się z zakładanymi przez Kancelarię Prezydenta kosztami ustawy w granicach 4 mld zł. Zgłoszony do Sejmu projekt byłby jednak droższy.
– Ostateczna wersja zakłada, że spready byłyby wyliczane w walucie obcej. Ponadto limit wartości kredytu, który byłby objęty ustawą, został zwiększony z ok. 255 tys. zł do 350 tys. zł. Pojawiła się też propozycja pokrycia utraconych korzyści klientów przez płatność połowy odsetek ustawowych – wyjaśniał Bartkiewicz. Według NBP ustawa w wersji PO oznaczałaby dla banków koszt rzędu 11 mld zł. Koszt projektu Kukiz’15 to kilkadziesiąt miliardów złotych.
Według Andrzeja Banasiaka, dyrektora w Urzędzie KNF, wyliczenia nadzoru niewiele różnią się od szacunków banku centralnego. W przypadku projektu spreadowego koszt szacowano na ponad 9 mld zł, bo uwzględniał zwrot pieniędzy dla osób, które już kredyty spłaciły. Wprowadzenie w życie projektu PO oznaczałoby dla banków obciążenie rzędu 12,5 mld zł, bo zapewnie banki poniosłyby jeszcze koszty operacyjne. Z drugiej strony klienci musieliby oddać 1,4 mld zł uzyskanych w przeszłości korzyści wynikających z faktu, że oprocentowanie kredytów we frankach było niższe niż w złotych.
Krystyna Skowrońska (PO) wnioskowała, by podkomisja zobowiązała rząd do przedstawienia oficjalnego stanowiska w sprawie projektów frankowych. Jej wniosek przepadł jednak w głosowaniu. Na poprzednim posiedzeniu wiceminister finansów Piotr Nowak za najbardziej przyjazny stabilności finansowej uznał projekt prezydencki. Chociaż podkomisja będzie teraz czekać na efekty analiz KNF, Jacek Sasin stwierdził, że prace nad ustawą o hipotekach walutowych mogą zakończyć się szybciej niż zakładany termin do wakacji.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił niedawno, że frankowicze nie powinni liczyć na ustawowe przewalutowanie kredytów. Zamiast tego powinni walczyć z bankami w sądach.