Spod nadzoru finansowego mogą zostać wyjęte niewielkie (przynajmniej w teorii) kasy spółdzielczo-oszczędnościowe. Efekt: ich ewentualny upadek może wpędzić w kłopoty sporą liczbie klientów, a także obciążyć kosztami wypłaty depozytów cały sektor finansowy.
Takie zagrożenie wiąże się projektem nowelizacji ustawy o SKOK-ach omawianym wczoraj podczas posiedzenia sejmowej komisji finansów publicznych. Zaproponowane regulacje w założeniu mają wykonać wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2015 r. (sygn. akt K 41/12). Sędziowie TK uznali w nim, że objęcie wszystkich kas takimi samymi środkami nadzoru, bez uwzględniania specyfiki działalności małych SKOK-ów, realizujących ideę samopomocy, jest niezgodne z ustawą zasadniczą.
Posłowie PiS chcą więc znacząco ograniczyć uprawnienia kontrolne KNF wobec małych kas. Mają być nimi SKOK-i, których liczba członków nie przekracza 10 tys., a suma bilansowa nie jest większa niż 20 mln zł. Obecnie kryteria te spełnia dziewięć kas. Zgodnie z projektem kompetencje nadzoru nad takimi jednostkami będą sprowadzać się wyłącznie do analizy wyników czynności kontrolnych prowadzonych przez Kasę Krajową oraz sprawdzania, czy jej metody są właściwe i skuteczne.
Takie rozwiązania wywołały poważne zastrzeżenia zarówno ze strony KNF, jak i sektora bankowego. „Przepisy tej ustawy w konsekwencji mogą prowadzić do odebrania KNF realnej możliwości sprawowania efektywnego nadzoru” – czytamy w opinii komisji do projektu. Jej krytyka dotyczy przede wszystkim ograniczonego zakresu kontroli sprawowanej przez Kasę Krajową, a co za tym idzie – skuteczności pośredniego nadzoru KNF. – TK podszedł do sytuacji SKOK-ów przede wszystkim z perspektywy swobody działalności gospodarczej. Gdyby spojrzał na nie z perspektywy członków kas, to zauważyłby, że nie powinno się różnicować ich sytuacji prawnej, gdyż nadzór daje poczucie bezpieczeństwa środków ulokowanych w SKOK-ach – podkreśla Dariusz Twardowski z KNF.
Politykom opozycji i sektorowi bankowemu nie podoba się też fakt, że jeśli ustawa wejdzie w życie w proponowanym kształcie, to działalność małych SKOK-ów będzie kontrolowana przez Kasę Krajową, ale za ich upadek zapłacą głównie banki.
– Przekazanie nadzoru Kasie Krajowej, odpowiedzialnej za złą sytuację w sektorze SKOK-ów i wypłatę ponad 4 mld zł z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego na ich ratowanie, jest ponurym żartem – mówiła posłanka PO Izabela Leszczyna.
Jak przekonuje Związek Banków Polskich, doprowadzi to do sytuacji, w której nadzór sprawowany przez podmiot prywatny będzie miał wpływ na sytuację finansów publicznych. Depozyty ulokowane w SKOK-ach zostały zabezpieczone przez BFG w 2013 r. wraz z objęciem ich nadzorem KNF. Zanim się to stało, zarówno za ich kontrolę, jak i wypłatę środków w razie bankructwa kasy odpowiadała Kasa Krajowa. „Faktyczne wyłączenie określonych SKOK-ów z publicznego nadzoru musi być równoznaczne z wyłączeniem klientów tych SKOK-ów z systemu gwarantowania depozytów w BFG” – uważa ZBP.
Wątpliwości wzbudza także przyjęta w projekcie zmian definicja „małych kas”. Jak wynika z danych KNF, suma bilansowa największej kasy, która spełnia proponowane kryteria, wynosi 18 mln zł, a jej liczba członków nie przekracza nawet 3 tys. Dlatego zdaniem komisji próg 10 tys., jaki przewidziano w ustawie, jest zbyt wysoki.
W ocenie banków również pułap aktywów ustalony na poziomie 20 mln zł jest zbyt wygórowany. Przedstawiciele branży obawiają się, że razie upadłości takiego SKOK-u będą musiały dołożyć się do funduszu ratunkowego, jeśli BFG nie będzie miał wystarczających środków własnych. Ale niewykluczone, że ich niepokój jest przesadzony, gdyż – jak wynika z oceny KNF – kasy, których ma dotyczyć projektowana ustawa, prowadzą raczej bezpieczną działalność. A ich współczynnik wypłacalności jest wyższy, niż wymagają tego przepisy.