W ciągu 4,5 miesiąca istnienia Polska Grupa Górnicza wygenerowała już ponad 400 mln zł straty – ustalił DGP. Konieczna jest modyfikacja zamierzeń firmy. Bez tego za trzy-cztery lata będzie musiała ogłosić bankructwo.
PGG to następczyni Kompanii Węglowej. Działa od 1 maja 2016 r. Przejęła od KW 11 kopalń i na razie nie zlikwidowała żadnej. 1 lipca zakłady zostały pogrupowane na pięć kopalń – Ruda, ROW, Piast-Ziemowit, Sośnica i Bolesław Śmiały.
Mimo dokapitalizowania kwotą niemal 2,5 mld zł, w tym 1,5 mld zł z energetyki, PGG wciąż ma kłopoty. Jeśli zajrzymy do półrocznych sprawozdań finansowych firm energetycznych będących współwłaścicielami PGG (to PGE, Energa i PGNiG Termika), widać w nich, że w dwa miesiące strata netto PGG sięgnęła 255–270 mln zł. Według rozmówców DGP w połowie września przekroczyła już 400 mln zł. Pesymistyczne prognozy mówią o 800 mln zł lub nawet 1 mld zł na koniec roku.
Powód? Przede wszystkim utrzymywanie nierentownych kopalń. Największym problemem PGG jest obecnie najsłabsza Sośnica, która dostała ostatnią szansę – na poprawę wyników ma czas do końca stycznia. To jednak mało prawdopodobne – jej strata za ten rok wyniesie ok. 160 mln zł netto w porównaniu ze 104 mln zł w 2015 r. Strata jednostkowa na tonie z ubiegłorocznych 130 zł wzrośnie, bo kopalnia wyprodukuje nie 2,5, ale 2 mln ton węgla.
To niejedyny zakład PGG, który powinien trafić do Spółki Restrukturyzacji Kopalń i zakończyć wydobycie. Docelowo mają się tam znaleźć Rydułtowy (część kopalni ROW) i Pokój (część kopalni Ruda). Spore straty notuje również Halemba-Wirek i jej przyszłość jest niepewna, choć i PGG, i resort energii nadzorujący branżę na razie temu zaprzeczają. Nie wiadomo, co stanie się z Bolesławem Śmiałym, któremu kończy się złoże, a sięgnięcie po kolejne wymaga wielomilionowych inwestycji.
– Tak długo, jak będą pracować Łaziska, będzie pracować Bolesław Śmiały. Patrzymy na jego przyszłość przez decyzje, jakie Tauron podejmie w swojej elektrowni, której kotły są przystosowane do tego paliwa. Jeśli Tauron ogłosi koniec produkcji w Łaziskach – to będzie dla nas jakieś zagadnienie – mówił w sierpniowym wywiadzie dla DGP Tomasz Rogala, prezes PGG.
Biznesplan PGG w momencie jej powstawania zakładał, że w przyszłym roku spółka osiągnie 2 mld zł zysku EBITDA, ale jak wynika z naszych informacji – teraz musi on być modyfikowany. Sama PGG o swojej sytuacji finansowej wypowiada się niechętnie.
– Polska Grupa Górnicza nie komentuje danych cząstkowych, które nie pozwalają na prawidłową analizę rzeczywistej sytuacji spółki ani dokonywanie miarodajnych porównań i wyciąganie wniosków. Restrukturyzacja jest procesem ciągłym, którego efekty będzie można ocenić w dłuższej perspektywie. PGG koncentruje się na uzyskaniu trwałej rentowności. Obecnie priorytetem są przedsięwzięcia mające na celu właściwe przygotowanie frontów wydobywczych, budowa nowych poziomów oraz poprawa jakości węgla celem dostosowania do wymogów rynku – powiedział nam Tomasz Głogowski, rzecznik PGG.
Zdaniem ekspertów podstawowym problemem firmy są wciąż wysokie koszty.
– Jeśli faktycznie PGG miałaby ok. 400 mln zł straty od początku swojej działalności, to oznaczałoby, że jednak poprawia wyniki. Po dwóch miesiącach działalności miała ok. 250 mln zł straty, a całkowita strata 400 mln zł oznaczałaby 150 mln zł straty przez ok. 2,5 miesiąca III kw. Przestrzegałbym jednak przed hurraoptymizmem. Nie mamy pewności co do zdarzeń jednorazowych. A dla PGG realnym zmniejszeniem kosztów będzie dopiero przekazanie nierentownych kopalń, i to wraz z załogami, do SRK – uważa Paweł Puchalski, szef działu analiz w DM BZ WBK. Jednak pozbycie się nierentownych kopalń i redukcja zatrudnienia to dopiero perspektywa kolejnych miesięcy.
– Z naszych obliczeń wynika, że bez restrukturyzacji „spalenie” dokapitalizowania zajmie dwa-trzy lata – przypomina Maciej Bukowski, szef WiseEuropa. W analizie z maja instytut wyliczył, że brak restrukturyzacji PGG spowoduje jej bankructwo do 2020 r., a dopłata do jej funkcjonowania wyniesie 130 zł rocznie na gospodarstwo domowe.
PGE, Energa i PGNiG zainwestowały w PGG po 500 mln zł, dając do zrozumienia, że kolejnego dokapitalizowania nie będzie. Z tej puli do PGG trafiło już ok. 70 proc. środków. Niewykluczone, że w sytuacji podbramkowej koncerny energetyczne poratują PGG przedpłatami za węgiel – robiły to wielokrotnie.
O komentarz poprosiliśmy resort energii, jednak nie odpowiedział na nasze pytania. A PGG wciąż czeka na zatwierdzenie planu pomocowego w Brukseli, co ma nastąpić przed końcem roku. Chodzi o sprawdzenie pomocy publicznej – UE dopuszcza ją tylko na likwidację kopalń do końca 2018 r. ⒸⓅ
Ministerstwo Energii do zamknięcia?
Nie jest wykluczone, że Ministerstwo Energii, które powstało po ostatnich wyborach parlamentarnych, zostanie wygaszone – używamy tu retoryki resortu w odniesieniu do likwidacji podległych mu kopalń węgla kamiennego. PiS szuka pomysłu na przeorganizowania w rządzie – premier Beata Szydło zapowiedziała zmiany nie tylko kadrowe, lecz także systemowe.
Jak ustaliliśmy, jedna z nich mogłaby dotyczyć właśnie resortu energii. Miałby zostać nie tyle zlikwidowany, ile połączony z innymi ministerstwami.
Z informacji DGP wynika, że jednym z pomysłów jest połączenie resortu energii z tym, co pozostaje po przeznaczonym do likwidacji Ministerstwie Skarbu Państwa pod kierownictwem ministra Henryka Kowalczyka. Gdyby do tego doszło, mielibyśmy do czynienia z... powrotem do Ministerstwa Gospodarki, które właśnie w tym roku przestało istnieć. Zresztą Ministerstwo Energii znajduje się dokładnie w tym samym budynku, w którym mieścił się dawny resort gospodarki – przy pl. Trzech Krzyży w Warszawie (choć budynek należy teraz do resortu rozwoju).
Pytanie tylko, po co kolejna (i kosztowna) zmiana szyldów, skoro powstanie ministerstwa dedykowanego energii traktowanej jako sektor strategiczny było naprawdę dobrym pomysłem. Wcześniej bowiem kompetencje właścicielskie dotyczące górnictwa węglowego były w resorcie gospodarki, a energii w Skarbie Państwa – zmieniło się to dopiero w 2015 r., gdy górnictwo przeniesiono do tego ostatniego, a potem powstało Ministerstwo Energii.
Nie jest to jedyna propozycja. Można też usłyszeć głosy, że sektor energii mógłby trafić nawet do Ministerstwa Rozwoju, skoro jest szeroko ujęty w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju przygotowanej przez ekipę wicepremiera Morawieckiego. Jednak jego resort już teraz określany jest mianem superministerstwa ze względu na zakres działań – ten pomysł wydaje się więc nierealny.
„Polityka Insight” z kolei napisała we wtorek, że politycy i eksperci spekulują o możliwym połączeniu Ministerstwa Energii z Ministerstwem Środowiska. Zdaniem części naszych rozmówców taki scenariusz wcale nie byłby taki zły, bo zakres działań obu resortów w wielu obszarach jest zbliżony – m.in. w sprawach geologicznych, gospodarki złożem czy polityki klimatycznej.
Decyzje o tym, co dalej z resortem energii, oraz o tym, kto będzie nim kierował, zapadną niebawem. Informacje o dymisji obecnego szefa ministerstwa Krzysztofa Tchórzewskiego wracają jak bumerang – wczoraj pisaliśmy, że po raz kolejny jest on przymierzany do fotela prezesa energetycznego Tauronu, choć tym stanowiskiem jest również zainteresowany jego zastępca Grzegorz Tobiszowski.