Polsce udało się zablokować utworzenie spółki Gazpromu z europejskimi firmami ws. gazociągu Nord Stream 2, Gazprom pozostał sam w tym projekcie - wynika z komentarza dziennika "Kommiersant", który odzwierciedla niezadowolenie Rosji z decyzji UOKiK.

"Los Nord Stream 2, który do niedawna wyglądał świetlanie, obecnie nabiera głębszego wydźwięku" - pisze we wtorek komentator "Kommiersanta" Jurij Barsukow. Jego zdaniem "nie chodzi tylko o wielkie pieniądze, bezpieczeństwo energetyczne i podział rynków na lata naprzód, lecz także o podstawowe zaufanie między Rosją a państwami Starego Zachodu, przede wszystkim Niemcami".

Autor komentarza zaznacza, że bez obietnic pomocy ze strony Berlina firmy niemieckie nie mogłyby wejść do projektu. Przypomina też o warunkach tej pomocy, które wg Barsukowa, Gazprom spełnił, i o tym, że władze Niemiec obiecały, że uregulują wszelkie kwestie związane z projektem zarówno na terenie kraju, jak i z innymi członkami Unii Europejskiej.

Nawiązując do informacji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) o wycofaniu przez uczestników transakcji wniosku o zgodę na utworzenie wspólnego przedsiębiorstwa do budowy gazociągu Nord Stream 2, "Kommiersant" pisze, że "Polska, która w budowie gazociągu w ogóle nie uczestniczy, zyskała możliwość zablokowania procesu, konsorcjum się rozpadło, a Gazprom pozostał w projekcie sam".

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przekazał w piątek PAP, że wycofanie wniosku oznacza, iż nie jest możliwe utworzenie przez sześć podmiotów wspólnego przedsiębiorstwa, które miało zająć się budową gazociągu Nord Stream 2. "Wątpliwości UOKiK potwierdziły badania – planowana koncentracja mogłaby doprowadzić do ograniczenia konkurencji. Gazprom posiada pozycję dominującą w dostawach gazu do Polski, a transakcja mogłaby doprowadzić do dalszego wzmocnienia siły negocjacyjnej spółki wobec odbiorców w naszym kraju" - zaznaczył UOKiK.

Autor komentarza w rosyjskim dzienniku uważa, że raczej nie ma sensu zarzucać czegokolwiek zachodnim członkom konsorcjum, gdyż żadnej europejskiej firmie - nawet tak potężnej jak Shell - nie zależy na konflikcie z władzami swego państwa czy Komisją Europejską.

"Jeszcze mniej sensu ma czynienie wyrzutów polskim władzom, których stosunek do Nord Stream 2 zawsze był konsekwentny i nieprzejednany, toteż oczekiwanie od Warszawy czegoś innego niż blokowanie ... projektu, byłoby dziwne. Niemniej nie ulega wątpliwości fakt, że władze Niemiec - z przyczyn, których zasadność trudno jest teraz obiektywnie ocenić - nie zapewniły projektowi dostatecznego wsparcia" - napisał Jurij Barsukow.

Wskazał na ryzyko kontynuowania przez Gazprom projektu Nord Stream 2. Jego zdaniem ryzyko zarówno w sferze finansów, jak i reputacji będzie się zwiększać w miarę kontynuowania projektu, toteż przy braku politycznych i ekonomicznych gwarancji dla Gazpromu byłoby rozsądniej wstrzymać projekt.

W zeszłym roku akcjonariusze planowanego konsorcjum Nord Stream 2, czyli sześć firm: PAO Gazprom z Rosji, Uniper SE z Niemiec, ENGIE z Francji, OMV AG z Austrii, brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell plc i niemiecka BASF SE/Wintershall Holding GmbH zwrócili się do polskiego urzędu antymonopolowego o zgodę umożliwiającą założenie spółki w Szwajcarii. Spółka ta miała zaprojektować, finansować, zbudować i eksploatować dwa równoległe rurociągi podmorskie biegnące z rosyjskiego wybrzeża Morza Bałtyckiego do punktu wyjścia niedaleko Greifswaldu w północno-wschodnich Niemczech. Ich łączna przepustowość to 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie.

Warszawa stanowczo sprzeciwiła się budowie kolejnej (po dwunitkowym Nord Stream 1) omijającej Polskę podmorskiej magistrali transportu gazu.