- Jedną z opcji jest to, że będziemy chcieli być udziałowcem. Udział będzie zależał od rodzaju złoża i konkretnej sytuacji - uważa prof. Mariusz Orion Jędrysek, wiceminister środowiska, główny geolog kraju.
Prof. Mariusz Orion Jędrysek, wiceminister środowiska, główny geolog kraju / Dziennik Gazeta Prawna
Jaka jest zależność między polityką gospodarczą a polityką surowcową? Czy polityka surowcowa powinna być pochodną polityki gospodarczej, czy też odwrotnie?
To surowce determinują profil gospodarczy, w tym energetyczny. Nie możemy przecież nagle powiedzieć: będziemy od dziś wydobywać w Polsce wolfram i uruchamiać znaczącą produkcję opartą na tym metalu. Profil surowcowy nadaje gospodarce pewne ramy. Skoro mamy węgiel kamienny, to budujemy kopalnie i energetykę węglową czy karbochemię itd. Dzięki węglowi może mieć pracę ok. 2 mln ludzi.
Czy w Polsce jest zachowana ta kolejność?
Pół na pół. Z jednej strony kolejność ta jest naturalna, z drugiej – biorąc pod uwagę odziedziczoną dezorganizację państwa – wychodzi to słabo. Na przykład podatek od niektórych kopalin dotyczący miedzi i srebra w praktyce pozbawił KGHM możliwości inwestycyjnych. Między innymi na skutek jego wprowadzenia KGHM uciekł z inwestycjami za granicę, chyba dość nietrafionymi – moim zdaniem – i co najmniej przeinwestował.
KGHM był w swoistej pułapce...
Ale kto ją utworzył? Państwo polskie – koalicja rządząca PO-PSL. Jak można było ściąć całą gruszę dla czterech choćby najładniejszych gruszek? Decyzji Platformy Obywatelskiej nie można było rozpatrywać inaczej niż celowego zniszczenia spółki albo pazernej głupoty. Najpierw sprzedano za półdarmo 10 proc. akcji spółki, a potem wprowadzono podatek od niektórych kopalin. Ponadto doszło do wydawania koncesji w kuriozalny sposób. Nie można wydawać koncesji wszystkim, którzy tego chcą. Jestem zwolennikiem inwestycji zagranicznych, szczególnie w obszarach obarczonych sporym ryzykiem i wymagających dużych nakładów, bo liczą się najbardziej zyski implikowane (miejsca pracy, infrastruktura, podatki pośrednie itd.). Te inwestycje nie mogą jednak zabijać rodzimego przemysłu. Tymczasem bardzo wartościowe koncesje wydawano nawet firmom, których kapitał założycielski wynosił 5 tys. zł. Bądźmy poważni.
Zapowiada pan utworzenie nowej służby geologicznej. Czy dotychczas działająca Państwowa Służba Geologiczna nie spełnia swych zadań?
Polska Służba Geologiczna, o której mówiłem, będzie prawdziwą służbą, a nie jednostką naukową, która ma swoje cele i interesy i podporządkowuje im interesy państwa. Znowu pomylenie przyczyny i skutku, pies kręci ogonem za prawie 200 mln zł rocznie. Ma się zająć polityką surowcową także w kontekście ciągłej analizy geologicznej, rynkowej, technologicznej, legislacyjnej, regionalnej, potrzeb państwa i samorządów, planowania przestrzennego, ale też zatwierdzaniem dokumentacji geologicznych, wytwarzaniem i obrotem informacją geologiczną.
Które kompetencje zostaną najbardziej rozszerzone?
Za wcześnie, by o tym mówić. Szczegóły zostaną podane najprawdopodobniej za kilka tygodni, na razie trwają jeszcze negocjacje międzyresortowe. Niemniej PSG ma być głównym narzędziem państwa w realizacji polityki surowcowej. Nie będzie podejmować decyzji za władze rządowe. Jej zadaniem będzie przygotowanie materiałów niezbędnych do podejmowania tych decyzji. Dziś rząd jest ślepy i jego funkcjonowanie zależy od kompetencji głównego geologa kraju, co nawet przy najlepszej konfiguracji absolutnie nie wystarczy. Stąd taka katastrofa surowcowa.
Zatem analiza i wiedza byłyby celem samym w sobie.
Nie, bardziej narzędziem do osiągania celów. A to także sedymentacja w zbiornikach zaporowych, budowa dużych obiektów, dróg, ruchy masowe, bezzbiornikowe magazynowanie itd. Struktury geologiczne także są wartością – nie tylko to, co jest w nich zawarte. Umiejętność odpowiedniego zagospodarowania przestrzeni jest sprawą kluczową. Zawartość samych pierwiastków nie czyni złoża. Polska Służba Geologiczna prowadziłaby badania i pełną analizę, miałaby pozytywny wpływ na inwestorów.
Szukacie inwestorów?
Ktoś, kto ma pieniądze, może nie wiedzieć, że można je dobrze zainwestować w Polsce. Trzeba mu zatem uświadomić, jakie w naszym kraju drzemią możliwości, potencjał geologiczno-inwestycyjny. To mi się udało zrobić w latach 2005–2007 i wydać pierwsze po USA koncesje na poszukiwania gazu w łupkach. Gdyby plan był realizowany później, to dziś bylibyśmy w dużo lepszej pozycji.
Na czym więc będzie polegała ta różnica wobec obecnej rzeczywistości?
Najmniejsza różnica to nazwa. Poza tym zadania będą szersze, ranga wyższa, bo jako jednostki państwowej, a nie naukowej. Kluczowe będzie gromadzenie i udostępnianie wiedzy. Nazwałem to hurtownią informacji, do której będzie miał dostęp każdy podmiot zweryfikowany przez państwo. Nie będzie to biblioteka, bo za pewne informacje trzeba będzie nadal płacić. No chyba że zgłosi się ktoś, kto będzie chciał zainwestować i szukałby lokalizacji. My wówczas przygotujemy pakiet i zaproponujemy obszar koncesyjny na zasadzie przetargu. Mamy już przygotowany jeden eksperymentalny pakiet na przetarg w Karpatach – po wygranym przetargu niemal natychmiast będzie można prowadzić poszukiwania, a bezpośrednio potem wydobywać. To pierwsze takie przedsięwzięcie w Polsce. Firmy biorące udział w przetargu oczywiście przejdą weryfikację – na pewno nie każdy będzie do niego dopuszczony. Najważniejszy jest interes Skarbu Państwa. Dlatego jednym z ważnych aspektów przy rozstrzyganiu przetargów będzie deklaracja, ile firma może zainwestować w polskie know-how. No i nie będziemy oczekiwać wpłat, gdy nie będzie wiadomo, czy dane złoża w ogóle występują. Inwestor nie straci czasu.
Za co inwestorzy zagraniczni będą płacić?
Będą ponosić wydatki na poszukiwania i rozpoznanie. My także na tym skorzystamy. Nie będzie tak jak dotychczas, jak wynika z raportu NIK, że na 49 wywierconych otworów w poszukiwaniu gazu łupkowego do 2013 r. oddano tylko 13 rdzeni, a niektóre o wątpliwej jakości. Połowa rdzenia ciętego wzdłuż, z każdego odwiertu, powinna być oddana do państwowego archiwum. Egzekwowanie przez PIG było fatalne.
Czy cała dokumentacja dotycząca zasobów gazu łupkowego jest niewiarygodna?
Pierwszy raport był karygodny i rząd nie powinien go promować. To była jedna z fundamentalnych przyczyn wycofania się inwestorów. Tam była wprost podana informacja – w Polsce nie ma gazu w formacjach łupkowych.
A jest ten gaz łupkowy?
Jest. Z moich obliczeń wynikało, co zresztą było w tym raporcie PIG określone jako wartość najwyższa, że jest to 1,9 bln m sześc. A mam na myśli wydobywalne zasoby.
To wydobycie byłoby opłacalne?
To już zupełnie inna kwestia. Wydobywalne, ale nieopłacalne złoża uznaje się za nieistniejące. Dlatego dokumentacja geologiczna po latach może ulec zrewidowaniu. Geologia informuje o cechach złoża, ale ważna jest cena surowca i koszt wydobycia, a szerzej – ryzyko inwestycyjne. To ryzyko obejmuje koszty poszukiwań, spodziewane zyski, zagrożenia, ryzyko korupcji, nieprzewidywalność i procedury prawne, opodatkowanie, wsparcie państwa czy zagrożenie społeczne. To wszystko ma wpływ na to, czy wydobycie jest. Nie odkryto w Polsce złóż gazu w łupkach na tyle dużych, aby mogły zrekompensować ryzyko. Ryzyko nie było tak bardzo natury geologicznej, jak organizacyjno-prawnej. Dlatego tyle firm się z Polski wycofało.
Czy złoża, które mamy, pozwalają nam konkurować na rynku?
W zakresie gazu w łupkach obecnie nie ma na to wielkich szans. Ale postęp technologiczny i zmiana państwa może wszystko zmienić. Obecnie mówimy o 1,9 bln, a za kilka lat może o ponad 3 bln. Być może znajdziemy coś efektywniejszego niż łupki na terytorium Polski.
Jaka będzie rola państwa, gdy już przyzna koncesję?
Jedną z opcji jest to, że będziemy chcieli być udziałowcem. Udział będzie zależał od rodzaju złoża i konkretnej sytuacji. Państwo jako akcjonariusz nie będzie inwestorem, bo jest właścicielem złoża. Dopiero później będzie się to mogło zmienić, kiedy będziemy mieć pieniądze z wcześniej założonych spółek.
W Kazachstanie węgiel leży tuż pod powierzchnią ziemi. Niektórzy twierdzą, że inwestycje w polski surowiec nie mają sensu. Cokolwiek byśmy robili, jesteśmy na straconej pozycji.
To my decydujemy o ewentualnym kupnie kazachskiego węgla. Koszty transportu zmniejszają atrakcyjność. Poza tym mając u siebie infrastrukturę górniczą, to – abstrahując od ceny – wiemy, że ten węgiel jest nasz. To kwestia bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo kosztuje.
Gorzej, gdy u nas drogi węgiel przekłada się na pozostałe elementy gospodarki.
Wystarczy zmienić zobowiązania wynikające z unijnego pakietu klimatycznego i bazować na umowach ONZ-owskich. Wielki sukces, jaki osiągnęła polska delegacja na COP w Paryżu, pod silnie merytorycznym przewodnictwem ministra Szyszki, poprzez włączenie lasów do bilansu pochłaniania CO2, to początek odwrócenia negatywnego trendu z ostatnich ośmiu lat.