Energa, PGNiG i PGE zaangażują się w powstającą Polską Grupę Górniczą. Trzy kontrolowane przez państwo spółki wyłożą na ten cel 1,5 mld zł
Najbardziej hojna okazała się Energa, która zadeklarowała 600 mln zł, PGE zainwestuje w górniczy koncern 500 mln zł, PGNiG – 400 mln zł. To o tyle zaskakujący rozwój sytuacji, że zarząd Energi jeszcze wczoraj przed południem deklarował, że choć bierze pod uwagę inwestycje w PGG, to żadna wiążąca decyzja jeszcze nie zapadła.
Wszystkie trzy koncerny określają deklarowane kwoty jako „niewiążącą ofertę”. O rzeczywistym przekazaniu pieniędzy zdecydować ma spełnienie przez PGG kilku kryteriów, wśród których wymieniane są: wynegocjowanie satysfakcjonujących warunków restrukturyzacji zadłużenia KW i podpisanie odpowiednich umów zapewniających stabilność długoterminowego funkcjonowania PGG; wypracowanie struktury finansowania PGG, zarówno na poziomie udziałowców, jak i obligatariuszy, która eliminować lub minimalizować będzie ryzyko uznania inwestycji za niedozwoloną pomoc publiczną, oraz przyjęcia przez zarząd Kompanii Węglowej akceptowalnego przez wszystkie zaangażowane strony, w tym tę społeczną, projekcji finansowych wraz z harmonogramem działań restrukturyzacyjnych, które prowadzić będą do uzyskania trwałej rentowności i płynności przez wszystkie KWK wchodzące w skład PGG.
PGE i Energa w swoich komunikatach podkreślają, że ten zastrzyk finansowy na start PGG będzie w najbliższym czasie ostatnim z ich strony. – Inwestorzy nie przewidują możliwości realizacji kolejnych dofinansowań PGG do co najmniej roku 2026 – czytamy w komunikatach.
Kwota 1,5 mld zł może wystarczyć, by uruchomić proces przekazywania kopalni z KW do PGG, ale może nie wystarczyć, by – zgodnie z założeniami – Grupa uzyskała rentowność do końca 2017 r. Możliwe zatem, że na tych trzech spółkach poszukiwania inwestorów do PGG się nie zakończą.
Rynki finansowe z obawą patrzyły na perspektywę zaangażowania energetyki w ratowanie górnictwa, co odzwierciedlały spadki wycen koncernów energetycznych o 30–40 proc. w ostatnich miesiącach. Jednak nie wszyscy analitycy są aż tak pesymistyczni. – To w dłuższej, kilkuletniej perspektywie może się okazać dla koncernów energetycznych korzystne, kiedy ceny węgla ARA pójdą w górę. Nie jest to raczej perspektywa tego roku, ale dalszej przyszłości – twierdzi Krzysztof Kubiszewski, analityk Trigon DM.
Problemem jest jednak to, że sama energetyka nie przechodzi teraz najlepszego czasu. Koncerny zaangażowały się w budowę nowych bloków energetycznych – a to wielomiliardowe inwestycje. Same zaś nie zachwycają wynikami. W 2014 r. cztery kontrolowane przez Skarb Państwa koncerny miały ponad 6,5 mld zł zysku. Teraz rok zakończyły niemal 4,5 mld zł straty.
Straty netto za ubiegły rok uniknęła tylko Energa, która wczoraj opublikowała wyniki. Zysk grupy spadł z 1 mld zł w 2014 r. do 840 mln zł. Ale to specyficzny koncern – o znacznie mniejszym udziale energetyki węglowej w przychodach niż w przypadku pozostałych trzech firm. Pozostałe grupy zakończyły ubiegły rok na pokaźnym minusie. PGE miał ponad 3 mld zł straty, Tauron – 1,8 mld zł, Enea – prawie 400 mln zł. To efekt potężnych odpisów na aktualizację wartości aktywów (np. w przypadku PGE to 8,8 mld zł – wartość kompleksu Turów została skorygowana o 5,1 mld zł, a Bełchatowa o 3,1 mld zł), wynikających ze zmniejszającej się wartości elektrowni węglowych. Niskie ceny energii znacząco obniżyły ich rentowność, dlatego energetyka zaczyna się domagać wsparcia ze strony państwa. – Rozwiązanie systemowe, takie jak rynek mocy, jest niezbędne – twierdzi Krzysztof Kubiszewski, dodając, że za wsparcie zapłacą najprawdopodobniej odbiorcy prądu, ale kilkuprocentowa podwyżka może być ceną za uratowanie energetyki.