"Zgodnie z art. 32 ust. 3 ustawy – Prawo energetyczne Rada Ministrów, na wniosek ministra właściwego do spraw gospodarki, określa, w drodze rozporządzenia, minimalny poziom dywersyfikacji dostaw gazu z zagranicy poprzez ustalenie maksymalnego procentowego udziału gazu z jednego źródła na okres co najmniej 10 lat. W związku z tym Minister Gospodarki podjął inicjatywę zmiany przepisów rozporządzenia. Jej celem jest stworzenie regulacji, które nie będą powodować wątpliwości interpretacyjnych oraz doprecyzują kryteria dywersyfikacji dostaw gazu. Wprowadzą również instrumenty, które nie będą stanowiły nadmiernego obciążenia dla przedsiębiorstw sprowadzających gaz z zagranicy i przyczynią się do liberalizacji i zwiększenia konkurencji na polskim rynku gazu ziemnego, zwiększając jednocześnie bezpieczeństwo energetyczne Polski" - czytamy na stronie MG.

Konsultacje potrwają do 2 kwietnia br.

W uzasadnieniu do projektu nowelizacji resort gospodarki przyznaje, że obowiązujące przepisy, przyjęte jeszcze w 2000 r. nie przystają do rzeczywistości. Po pierwsze ze względu na rozwój rynku gazu ziemnego i zmiany zachodzące w sektorze na świecie. Powstają międzynarodowe huby gazowe, giełdy gazu, rozwija się przesył rewersowy, wreszcie następuje gwałtowny rozwój rozwoju rynku LNG. Po drugie, przepisy z 2000 r. zamiast pomóc, mogą wręcz zaszkodzić dywersyfikacji bo - jak napisano - "mogą one stanowić barierę w pełnym wykorzystaniu dostępnej infrastruktury gazowej na terytorium Polski utrudniając rzeczywistą dywersyfikację dostaw gazu".

Rozporządzenie z 2000 r. miało na celu ograniczenie uzależnienia od jednego dostawcy. Konkretnie od dostawcy rosyjskiego. W rozporządzeniu nakazano więc importerom gazu zachowanie proporcji dotyczących kierunków dostaw surowca. Np. latach 2010-14 importer mógł kupować maksymalnie 70 proc. gazu z jednego kierunku. W 2015 r. już tylko 59 proc. Gdy jednak Polska uzyskała członkostwo w UE sytuacja zmieniła się radykalnie. Nastąpiła rozbudowa infrastruktury gazowej, a to przełożyło się na poprawę bezpieczeństwa i realną możliwość dywersyfikacji dostaw gazu. Można więc kupować gaz np. z Niemiec, czy Czech ale będzie to gaz rosyjski. Rozporządzenie z 2000 r. dostarczało problemów z interpretacją poszczególnych zapisów.

"Najważniejszym z nich był m.in. brak jednoznacznej oceny, w jaki sposób powinny być klasyfikowane dostawy gazu z UE. Czy jako nabycie wewnątrzwspólnotowe, co nie jest importem, czy jako import, z uwagi na to, że jest to nadal paliwo ze wschodu. Dodatkowym problemem były wątpliwości interpretacyjne, co do +kraju pochodzenia+ dostaw gazu. Nie było jasne, czy chodziło o państwo wydobycia gazu, siedzibę kontrahenta, państwo pozyskania gazu, czy miejsce wystawienia faktury przez sprzedawcę. Brakowało też reguł, co do tego, jakie dokumenty powinno wystawić przedsiębiorstwo w celu potwierdzenia pochodzenia gazu ziemnego" - wylicza w rozmowie z PAP dyrektor ds. zarządzania portfelem Hermes Energy Group Bartosz Milewski.

Za niewykonanie zapisów rozporządzenia groziły kary. Przytrafiło się to PGNiG, które w 2010 r. zostało ukarane przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki kwotą 2 mln zł. Zdaniem URE, spółka naruszyła warunki koncesji na obrót gazem. Sprowadziła bowiem do Polski gaz z terenu UE, ale był to gaz rosyjski.

PGNIG odwołało się od tej decyzji i w połowie stycznia br. Sąd Apelacyjny w Warszawie ogłosił wyrok, na mocy którego m.in. zmniejszył wysokość tej kary do kwoty 500 tys. zł. Jak poinformowała PAP w poniedziałek rzeczniczka PGNiG Dorota Gajewska wyrok jest prawomocny i spółka zapłaciła zasądzone pół miliona. Jednak PGNiG nie składa broni i wnioskuje o pisemne uzasadnienie wyroku. "Spółka po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku Sądu Apelacyjnego rozważy ewentualne dalsze kroki w tej sprawie" - powiedziała Gajewska.

Dlatego w projekcie nowego rozporządzenia zdefiniowano kluczowe pojęcia. W przypadku terminu "importowany" zaznaczono, że chodzi o import surowca spoza Wspólnoty, gaz, który pochodzi z terytorium UE, nie będzie podlegał obowiązkowi dywersyfikacji. Projekt zmienia też kryterium "kraju pochodzenia" na przedsiębiorstwo od którego kupuje się gaz. Wydłużone też mają być progi maksymalnego udziału gazu z jednego źródła ustalone w rozporządzeniu z 2000 r., na kolejne 10 lat.

"Projekt MG precyzuje dotychczasowe wątpliwości. Zgodnie z nim w zakres pojęcia importu nie będzie już wchodzić "nabycie wewnątrzwspólnotowe”. To oznacza, że gaz ziemny sprowadzany z UE nie będzie brany pod uwagę przy obliczaniu udziału w dywersyfikacji dostaw gazu z zagranicy. Dywersyfikacji podlegać będzie więc jedynie gaz importowany z państw, nienależących do UE" - mówi Milewski.

Jak zauważa, zgodnie z projektem zmiana sposobu obliczania udziału stanowiącego wypełnienie obowiązku dywersyfikacji będzie polegać na odniesieniu udziału gazu importowanego do całkowitej wielkości gazu sprzedawanego przez przedsiębiorstwo na terytorium Polski. Ma to umożliwić dywersyfikację gazu importowanego, gazem pochodzącym z UE, z rynku krajowego lub z krajowego wydobycia."Nowe rozporządzenie to zatem krok w dobrym kierunku" - ocenił Milewski.

"Argumentem za całkowitą rezygnacją zarówno z rozporządzenia, jak i obowiązku dywersyfikacji jest jednak fakt, że w obecnych warunkach rynkowych obowiązek dywersyfikacyjny nie ma już większego sensu" - dodaje ekspert Hermes Energy.

Zdanie, że przy obecnym rozwoju rynku gazowego rozporządzenie dywersyfikacyjne w ogóle nie jest potrzebne, podziela również Robert Zajdler z Instytutu Sobieskiego. Jednak zaproponowane zmiany ocenia jako "idące w dobrym kierunku".

Dyrektorka departamentu energii "Lewiatana" Daria Kulczycka również pozytywnie przyjmuje decyzję resortu o zmianie rozporządzenia z 2000 r. "Długo to trwało, ale dobrze, że MG zdecydowało się w końcu na zmiany, które pozwolą sensownie zarządzać importem gazu" - powiedziała. Również ona zwraca uwagę na fakt, że import wewnątrzwspólnotowy nie będzie traktowany jak import z kierunku trzeciego i taki gaz "będzie na normalnych warunkach sprowadzany do Polski" - zaznaczyła.(PAP)

drag/ jzi/