Porozumienie dotyczące Kompani Węglowej pokazało, że rząd jest miękki, a związki twarde – oceniają organizacje biznesowe. Związkowcy nie ukrywają, że jak będzie trzeba, to znów upomną się o swoje
Porozumienie rządu i związków branży górniczej pokazało, jak na miękkości pierwszej ze stron może skorzystać druga. Związkowcy – jak twierdzą komentatorzy – odnosząc w sobotę sukces, poczuli się silniejsi, a konsekwencje tego zobaczymy zapewne już wkrótce.
– Podpisane porozumienie jest jednostronne, nie ma w nim symetrii. Tylko zobowiązania rządu zostały twardo sformułowane, a strona górnicza złożyła jedynie miękkie deklaracje – mówi Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. A zatem to związki okazały się twarde, a rząd miękki.
Według Mordasewicza zaistniała sytuacja jest zupełnie niezrozumiała. Dziwi się on, jak można było podpisać umowę, w której strona rządowa deklaruje np., że pracownikom, którzy pójdą na urlopy górnicze, przez cztery lata będzie wypłacać wynagrodzenie w wysokości 75 proc. ich dotychczasowej pensji, a strona związkowa jedynie to, że gdy powstanie Nowa Kompania Węglowa, przystąpi do negocjacji nowego układu zbiorowego. – Gdyby przedstawiciel jakiejkolwiek prywatnej firmy podpisał takie porozumienie, akcjonariusze natychmiast by go zwolnili – dodaje przedstawiciel Lewiatana.
Umowa rozpoczyna dopiero proces, który toczyć się będzie miesiącami i wymagać kolejnych wzajemnych uzgodnień obu stron. – To bardzo trudne porozumienie, które wymaga dalszych rozmów i negocjacji wielu innych kwestii, nie tylko przyszłości kopalń, ale także przyszłości województw – potwierdza Stanisław Kłysz, przewodniczący Solidarności w należącej do Kompanii Węglowej KWK Brzeszcze.
Co się stanie, gdy nie uda się zrealizować podpisanego właśnie porozumienia lub gdy kolejne negocjacje nie będą przebiegały po myśli górników? – Wierzę, że zapisy porozumienia będą realizowane – mówi Kłysz. Ale przypomina, że w podpisanym dokumencie są zapisy o rozwiązaniu wielu problemów tylko w porozumieniu ze stroną społeczną.
A to potencjalne pole do kolejnego konfliktu. Analitycy wymieniają następny: nowy system wynagrodzeń dla pracowników kopalń, które znajdą się w ramach Spółki Restrukturyzacji Kopalń. – Obawiam się, że faktycznie może dojść do górniczych protestów – ostrzega Mordasewicz.
– Związki zawodowe stawiają na pierwszym miejscu na rozwiązanie problemów, a nie na protest – deklaruje szef Solidarności z kopalni Brzeszcze. – Ale jeśli w porozumieniu zostało zapisane, że restrukturyzacja kopalń będzie konsultowana czy uzgadniana ze stroną społeczną, to tak powinno być. Jeśli doszłoby do łamania postanowień porozumienia, jeżeli druga strona stosowałaby argumenty typu „nie, bo nie”, to będziemy się oczywiście domagać wypełniania zobowiązań. Górnicy są zazwyczaj ludźmi twardymi, zarówno w pracy, jak i w negocjacjach, i będą twardo stawiać na realizację tego, do czego zobowiązała się druga strona – deklaruje. Dodaje, że protesty są ostatecznością.
Na ile górnicy będą w takich sytuacjach zdeterminowani? Jarosław Grzesik, przewodniczący Solidarności w KWK Bobrek-Centrum, innej kopalni należącej do KW, nie pozostawia złudzeń. – Nie widzieliście wcześniej, jacy jesteśmy zdeterminowani? Mało wam tego wszystkiego, co się działo przez te kilkanaście dni? Jeżeli uważacie, że to nie była determinacja górniczych załóg i ich rodzin, to nie wiem, jak to jeszcze można nazwać – oburza się związkowy lider. – Nie będę składał żadnych deklaracji, ale jestem pewien, że górnicy, kiedy znowu poczują zagrożenie, będą wiedzieli, co mają zrobić. I mieszkańcy miast, gdzie bano się o miejsca pracy, którzy już pokazali swoją determinację, też. Tyle na ten temat – ucina szef Solidarności z kopalni Bobrek-Centrum.
Sami związkowcy wskazują więc na to, że do protestów może dojść. Potwierdza to także Mariusz Hildebrand, ekspert Business Centre Club ds. ryzyka gospodarczego. – Mimo zawartego porozumienia w górnictwie cały czas mamy do czynienia ze sporym ryzykiem, ale z racji istnienia potężnej siły związkowej jest to bardziej ryzyko polityczne niż ekonomiczne – uważa przedstawiciel BCC. – Obawiam się, że działalność związków zawodowych będzie się skupiała w tym roku na tym, żeby budować kapitał polityczny, a nie na budowaniu kapitału gospodarczego kopalń – dodaje Hildebrand.
W jego opinii działania organizacji zawodowych funkcjonujących w górnictwie już teraz wywołują sporą irytację społeczeństwa. Dlatego w efekcie ewentualne przegrzewanie atmosfery przez działaczy może się obrócić na ich niekorzyść.