Jest pierwsze zgłoszenie do Urzędu Regulacji Energetyki o obniżonych ustawowych zapasach paliwa w elektrowni. To siłownia w Rybniku.
PGE wyfedruje przynajmniej milion ton węgla mniej, niż zakładał plan ponad 30,5 mln na ten rok. W pesymistycznym scenariuszu luka może sięgnąć 2,5 mln ton. Mimo doinwestowania PGG od 2016 r. kwotą ponad 3 mld zł nie udaje się doprowadzić do wzrostu wydobycia. W przedstawionej 1,5 roku temu strategii firma zapowiedziała otwieranie nowych frontów i produkcję roczną 32 mln ton.
Kłopoty wydobywcze PGG przekładają się na dostawy. W tym do zakładów akcjonariuszy naszego największego producenta węgla kamiennego. Elektrownia Rybnik należy do PGE. Producenci węgla, i to nie tylko PGG, chętnie korzystają z klauzul kontraktowych, które pozwalają im bez kar umownych realizować dostawy węgla mniejsze o 5 proc. W przypadku Rybnika, który zużywa ponad 2,5 mln ton surowca rocznie, dziura może sięgnąć ok. 125 tys. ton.
– Szczegóły polityki surowcowej PGE, której jednym ze statutowych działań jest zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju, są objęte tajemnicą handlową. Ale naszymi strategicznymi dostawcami są polskie kopalnie – zapewnia Maciej Szczepaniuk, rzecznik PGE. Z informacji DGP wynika, że więcej węgla do PGE, w tym do Rybnika, może dostarczyć Jastrzębska Spółka Węglowa (ponad 100 tys. ton w skali roku). Choć JSW sama borykała się z mniejszą produkcją. Po majowej katastrofie w kopalni Zofiówka, gdzie zginęło pięciu górników, brakowało 0,38 mln ton węgla, ale spółka podtrzymała plan wyfedrowania 15,4 mln ton na ten rok.
Zapytaliśmy w PGG o produkcję mniejszą od zakładanej, czy zmniejszyła dostawy do Rybnika i jak widzi możliwość realizowania dostaw dla planowanego bloku 1000 MW w Ostrołęce, skoro nie wyrabia planów. Pytania pozostały bez odpowiedzi.
W lipcu pisaliśmy, że PGG poinformowała ciepłowników o zmniejszeniu dostaw. – Przedsiębiorstwa, które mają podpisane umowy z PGG, otrzymują pisma, w których producent informuje, że może mieć problem z dotrzymaniem wolumenu zamówień. Szacujemy, iż nawet przy łagodnej zimie może zabraknąć około 10 proc. węgla – mówił Jacek Szymczak, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.
Kłopoty wydobywcze przełożą się na rekordowy import węgla kamiennego, którego ponad 70 proc. przyjeżdża z Rosji. W tym roku jego skala jest ogromna, może to być nawet 18–19 mln ton (rekord to 15 mln ton w 2011 r.).
Pojawił się plan ratowania sytuacji. Jak twierdzą nasze źródła, kierownictwo Spółki Restrukturyzacji Kopalń zleciło w firmie sporządzenie planów wydobywczych dla nieczynnych zakładów (jest ich w SRK 12). To mało realny pomysł, bo likwidacja jest finansowana z pomocy publicznej, którą przed wznowieniem wydobycia należy zwrócić. Do końca 2023 r. Polska wyda z budżetu na zamykanie kopalń ponad 12 mld zł.
– Temat poruszyli związkowcy. Wymaga on głębokiego zastanowienia. Z naszym udziałem, ale na szczeblu wyższym niż poziom spółki, do której trafiają części zakładów górniczych ocenione jako niedające gwarancji opłacalnego wydobycia. Sądzimy, że temat będzie podejmowany, ale za wcześnie na konkrety – mówi nam Wojciech Jaros, rzecznik SRK.