Rząd jest zainteresowany przejęciem dostawcy energii, firmy Innogy – wynika z informacji DGP.
Po tym, jak z Polski wycofały się koncerny EDF i Engie, a ich aktywa przejęły Enea i PGE, w branży mówi się, że władze będą chciały dokończyć repolonizację energetyki.
Warszawski Innogy Stoen Operator jest ostatnim dystrybutorem energii elektrycznej w kraju, który pozostaje poza własnością Skarbu Państwa. O tym, że rząd będzie dążyć do zmiany tego stanu rzeczy, usłyszeliśmy z trzech różnych źródeł. Dyskusję podsyca to, że Innogy należące dotychczas do niemieckiego RWE jest w procesie przejęcia przez również niemiecki E.ON. To wielka europejska transakcja o wartości 22 mld euro. W lipcu z sukcesem zakończyło się wezwanie E.ON do sprzedaży akcji Innogy przez mniejszościowych akcjonariuszy z frankfurckiej giełdy. Po przejęciu pakietu pozostającego na razie w rękach RWE, E.ON będzie kontrolował Innogy w 86,2 proc. Finał transakcji jest oczekiwany nie wcześniej niż w połowie 2019 r. Potrzebna jest jeszcze zgoda m.in. organów antymonopolowych.
Z perspektywy Polski oznacza to, że Innogy znajdzie się w rękach E.ON. Okazuje się jednak, że Skarb Państwa może zablokować tę transakcję na polskim podwórku. – W odpowiedzi na pismo szefa KPRM minister energii zaproponował objęcie w 2019 r. spółki Innogy Stoen Operator ochroną przewidzianą w ustawie z 24 lipca 2015 r. o kontroli niektórych inwestycji – mówi nam Joanna Borecka-Hajduk z resortu energii. Zgodnie z tą ustawą na sprzedaż spółek znajdujących się na rządowej liście trzeba uzyskać zgodę ministra energii.
Podobną sytuację obserwowaliśmy już w przypadku EDF i Engie. W negocjacjach z Francuzami faworytami były fundusze inwestycyjne. Rząd, nie bacząc na potencjalne zastrzeżenia Brukseli, wpisał szykowane do sprzedaży aktywa na listę podmiotów strategicznych, tłumacząc to względami bezpieczeństwa i koniecznością znalezienia stabilnych inwestorów. Warszawskie aktywa Innogy są istotne choćby dlatego, że zaopatrują w prąd całą administrację centralną. Prywatyzacja Stoenu z 2002 r. wzbudzała burzliwe dyskusje. Z drugiej strony RWE okazał się stabilnym inwestorem. Spółka została zrestrukturyzowana, unowocześniona, a z dostawami energii dla Warszawy nigdy nie było większych problemów. Generuje też stabilne wyniki finansowe. Wynik netto w 2017 r. wyniósł blisko 200 mln zł, a EBITDA (wynik operacyjny plus amortyzacja) przekroczył 400 mln zł.
Kierujący spółką Filip Thon bywał już pytany, czy RWE bierze pod uwagę wycofanie się z Warszawy. Odpowiedź zawsze była ta sama: operator nie jest na sprzedaż. Tym razem spółka jest bardziej lakoniczna. – Publiczna oferta zakupu akcji przez E.ON została ogłoszona. Innogy nie udziela komentarza w tej sprawie – mówi Aleksandra Smyczyńska, szefowa komunikacji tej spółki. Dyskusje, kto mógłby pozwolić sobie na jej kupno, już trwają. Naturalnym nabywcą wydaje się PGE, która mimo przejęcia w 2017 r. za ok. 4,5 mld zł aktywów EDF wciąż ma najsilniejszą pozycję kapitałową wśród czterech krajowych grup energetycznych.
Jej postawa, choćby w przypadku nieudanego wezwania giełdowego na akcje Polenergii, pokazuje, że akwizycje cały czas wchodzą w grę. Dodatkowo PGE pozyskała w ostatnich dniach ponad 4 mld zł dodatkowego finansowania. Jest też właścicielem wianka, jaki wokół Warszawy tworzą sieci dystrybucyjne. O ile PGE często jest wskazywana jako dawca kapitału na różne przedsięwzięcia, inwestowanie w aktywa dystrybucyjne miałoby najwięcej sensu, zwłaszcza w świetle problemów, z którymi muszą się mierzyć wytwórcy i sprzedawcy energii. – Nigdy nie komentujemy spekulacji w obszarze fuzji i przejęć. Tak musi być i tym razem – zastrzega Maciej Szczepaniuk z PGE.
Na ile można wyceniać Innogy Stoen Operator? Przybliżony szacunek dla sektora energetycznego to pięcio-, sześciokrotność EBITDA, czyli od 2 mld do 2,5 mld zł. Enea, Energa i Tauron według giełdowej wyceny są łącznie warte ok. 9,5 mld zł. Ewentualna transakcja mogłaby być częścią szerszego planu. Według nieoficjalnych informacji w przyszłości PGE ma dalej rosnąć. O tym, że premier Mateusz Morawiecki ma koncepcję duopolu w energetyce, pisaliśmy w DGP już w lutym. Ale – jak ustaliliśmy w dwóch niezależnych źródłach – koncepcja się zmieniła. – Teraz chodzi o monopol energetyczny pod skrzydłami PGE – twierdzą nasi rozmówcy.