Zapytaliśmy 18 państw o to, co zrobiły, by zablokować zakup antracytu w separatystycznych republikach Zagłębia Donieckiego, które po wybuchu wojny w 2014 r. bezprawnie przejęły kopalnie z rąk ich właścicieli.
Turcja jako pierwszy po Ukrainie kraj świata prowadzi postępowanie w sprawie kupowania przez tamtejsze firmy antracytu z okupowanej części Zagłębia Donieckiego – twierdzą władze w Ankarze. Tymczasem kraje Unii Europejskiej ignorują problem. Do zmiany tej postawy może skłonić Komisja Europejska, która jak dotąd unikała jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy zakup węgla z objętych sankcjami parapaństw narusza europejskie przepisy.
„Nie zaszła zmiana w polityce, zgodnie z którą Turcja kładzie nacisk na poszanowanie i wspieranie integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy. Strona ukraińska poinformowała nas o podejrzeniach dotyczących importu antracytu. Nasze władze prowadzą niezbędne postępowania w tej sprawie” – informuje DGP ambasada Turcji w Warszawie, której MSZ w Ankarze zleciło odpowiedź na nasze pytania. Nie wiadomo, czy autorzy odpowiedzi mają na myśli prokuraturę, kontrwywiad czy inny urząd państwowy.
Turcja to największy poza Rosją importer donbaskiego antracytu. Z danych, którymi dysponujemy, wynika, że między marcem 2017 r. a lipcem 2018 r. do tureckich portów trafiło 2,3 mln ton tego wysoko energetycznego rodzaju węgla. To 53 proc. całego eksportu surowca z Donbasu poza Rosję, o 27 proc. więcej, niż importuje cała Unia Europejska i aż ośmiokrotnie więcej niż sprowadzają firmy z Polski. Dotychczas nasze źródła mówiły, że Ankara odmawiała współpracy z Kijowem. Wiązano to z postępującym zbliżeniem turecko-rosyjskim.
Przedstawiciele jednej z ukraińskich firm węglowych, która próbowała alarmować Turków w tej sprawie, skarżyli się nam, że ich pisma pozostawały bez odpowiedzi. Także tureccy dziennikarze nie interesują się wartym miliony dolarów procederem, z którego zyski zasilają budżety separatystycznych, objętych unijnymi sankcjami pseudorepublik Zagłębia Donieckiego oraz kieszenie ich samozwańczych przywódców. Kwerenda mediów wskazuje, że jedyne informacje na ten temat w tureckojęzycznym internecie pochodzą z serwisu krymskotatarskiej Qırım Haber Ajansı, publikującej m.in. w tym języku, i są omówieniem artykułów z prasy ukraińskiej.
Na towary z Krymu jest embargo, na te z Doniecka nie ma żadnych restrykcji
DGP zapytał o stanowisko w sprawie tego procederu resorty dyplomacji niemal 20 państw, o których wiemy, że trafia do nich antracyt z Donbasu. W odpowiedziach dominuje spychologia albo ogólne zapewnienia o poszanowaniu integralności terytorialnej Ukrainy. Większość ministerstw w ogóle nam nie odpowiedziała. W tym Belgia, importer numer dwa w UE (431 tys. ton sprowadzonych w opisywanym okresie). – Powinniście zwrócić się w tej sprawie do Ministerstwa Gospodarki Republiki Słowackiej – mówi nam Boris Gandel, rzecznik MSZ Słowacji (20 tys. ton). Tak też zrobiliśmy. Resort gospodarki nie odpowiedział. Podobną sugestię usłyszeliśmy w MSZ Mołdawii (66 tys. ton). Wiadomość przyszła w piątek późnym popołudniem, więc resort gospodarki nie mógł zdążyć z odpowiedzią.
„Rumunia postępuje zgodnie z wprowadzonym reżimem sankcyjnym. Podjęliśmy środki, by pozyskać prawdziwe i konkretne informacje na temat przedsięwzięć gospodarczych w odniesieniu do obowiązujących sankcji międzynarodowych” – informuje nas biuro prasowe MSZ w Bukareszcie. Rumunia to największy unijny odbiorca antracytu (772 tys. ton). Węgiel trafia przez Morze Czarne do portu w Konstancy. – Następnie jest rozprowadzany po innych państwach Europy Południowo-Wschodniej, ale od momentu rozładunku statków w Konstancy trudno prześledzić jego dalsze losy – mówi przedstawiciel jednej z firm z branży wydobywczej. Włochy (44 tys. ton) odpowiedziały w podobny sposób, jak Rumunia.
Najdobitniej brak zainteresowania rozstrzygnięciem tej kwestii wykazały władze Bułgarii (80 tys. ton). Agencja Celna w Sofii wskazuje, że Unia wprowadziła embargo jedynie na handel z Krymem i Sewastopolem. „Nie ma aktów prawnych analogicznych do powyższych, które by zabraniały importu dóbr z samozwańczych, tak zwanych i nieuznawanych Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych” – czytamy w odpowiedzi na pytania DGP. Takiej interpretacji trzymają się także rządy innych państw, w tym Polski. Jednak część prawników, z którymi rozmawialiśmy, wskazuje, że możliwa jest także inna interpretacja prawa wspólnotowego.
Jak dowodzą, skoro na czarnej liście znalazły się DRL i ŁRL, to nielegalna jest każda transakcja, z której czerpią one zyski. 5 lipca Jarosław Wałęsa zapytał o obowiązującą interpretację Komisję Europejską. Europoseł PO chce się dowiedzieć, czy prawo wspólnotowe dopuszcza „możliwość zakupu lub importu do UE przez podmioty z UE zasobów naturalnych wydobywanych w tzw. separatystycznych republikach, jeżeli powszechnie wiadomo, że wszystkie dochody z takiej sprzedaży lub eksportu w sposób bezpośredni lub pośredni trafiają zarówno do samych republik separatystycznych, jak i do ich rządów i urzędników podlegających bez wyjątku sankcji zamrożenia aktywów”. KE jak dotąd nie odpowiedziała na to pytanie.
Rozstrzygnięcie problemu przez Brukselę jest o tyle ważne, że Unią zasłaniają się kolejne państwa członkowskie. – Import antracytu powinien być postrzegany głównie jako problem KE. Niezrozumiałe jest nierówne traktowanie okupowanych prowincji Krymu i Doniecka. Towary z Krymu objęte są embargiem, tymczasem na towary pochodzące z Doniecka nie wprowadzono restrykcji. To właśnie UE posiada narzędzia prawne umożliwiające ograniczenie importu węgla – tłumaczył w czwartek w Sejmie wiceminister energii Tadeusz Skobel w odpowiedzi na pytanie zadane przez posła PO Krzysztofa Gadowskiego. Nie potrafił jednak odpowiedzieć, czy Polska w jakikolwiek sposób próbowała zmotywować Unię do działania.
Warszawa mogła wszak zaproponować na forum Rady UE dopisanie do czarnej listy firm i osób zaangażowanych w wywóz antracytu z Donbasu. Decyzja jest w takim wypadku podejmowana jednomyślnie. Sankcyjny załącznik bywa w ten sposób poszerzany np. o firmy łamiące embargo na handel z Krymem. Gdy jednak pytaliśmy MSZ, czy taka propozycja ze strony polskiej padła, nie uzyskaliśmy konkretnej odpowiedzi. Zapytaliśmy też Krajową Administrację Skarbową, czy polskie firmy kupujące antracyt z Donbasu były w ogóle kontrolowane. „Z uwagi na obowiązek zachowania tajemnicy skarbowej nie możemy informować o działaniach KAS prowadzonych w indywidualnych sprawach” – czytamy w odpowiedzi.
W styczniu i lutym 2018 r. USA nałożyły sankcje na niektóre firmy i osoby opisywane m.in. przez DGP. Na amerykańskiej czarnej liście znaleźli się m.in. Serhij Kurczenko, który zmonopolizował ostatnio wywóz węgla z DRL i ŁRL, kontrolowane przez niego firmy Gaz-Aljans i Wniesztorgsierwis, a także były wiceminister energetyki ŁRL Ołeksandr Melnyczuk i należący do niego, zarejestrowany w Katowicach Doncoaltrade. To pierwsza polska firma ukarana w ten sposób za związki z separatystami. Sankcje polegają na zakazie wjazdu na teren USA, zamrożeniu aktywów i zakazie handlu z objętymi nimi podmiotami. W sierpniu poprosiliśmy ambasadę amerykańską o komentarz w tej sprawie. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.