Państwowy Węglokoks ma zgodę na zwiększenie importu. To pokazuje, jak bardzo brakuje nam surowca.
O tym, że niegdysiejszy eksporter węgla kamiennego, państwowy Węglokoks, ma zielone światło resortu energii na import węgla, także z Rosji, pisaliśmy już w czerwcu 2017 r. Po burzy, jaka się wówczas rozpętała, temat przycichł. Ale szybko okazało się, że na krótko, bo sam Węglokoks poinformował kilka tygodni później o sprowadzeniu próbnej partii paliwa (najpierw był to jeden statek, potem drugi) z Kolumbii.
Już w ubiegłym roku krajowe wydobycie dramatycznie kulało, a rekordowo dużo wytwórców energii i ciepła sygnalizowało brak ustawowych zapasów węgla. Import był trzeci co do wielkości w historii. Ale to ten rok może być pod tym względem rekordowy, a zagraniczne zakupy surowca mogą – według szacunków DGP – przekroczyć 15 mln ton. Więcej niż dotychczas kupimy w Rosji, choć, paradoksalnie, w przypadku gazu robimy wszystko, by od tego kierunku się uniezależniać.
Zakupy Węglokoksu w Rosji potwierdza nam rzecznik spółki Paweł Cyz. – W związku z koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa i stabilnego rozwoju na bardzo zmiennym rynku międzynarodowym i krajowym Węglokoks rozpoczął proces dywersyfikacji zarówno portfela zakupowego, jak i portfolio klientów. Obecnie, oprócz współpracy z producentami węgla amerykańskiego, rosyjskiego, kolumbijskiego i kazachskiego, podpisane zostały również kontrakty zakupowe z Polską Grupą Górniczą i Jastrzębską Spółką Węglową oraz naszą spółką córką Węglokoksem Kraj – mówi nam Cyz. Jak tłumaczy, dywersyfikacja miała na celu zwiększenie bezpieczeństwa Węglokoksu i jego klientów, a dzięki dodatkowemu zaangażowaniu się w import surowca spółka Skarbu Państwa w aktywny sposób zaczęła wchodzić na rynek do tej pory opanowany wyłącznie przez prywatnych pośredników i koncerny zagraniczne. Przyznaje, że docelowo Węglokoks, dotychczasowy eksporter węgla (w ubiegłym roku sprzedał za granicę tylko 2,7 mln ton przy krajowej produkcji ok. 65 mln ton), ma być jego strategicznym importerem. Spółka nie ukrywa, że chodzi głównie o zabezpieczenie dostaw dla energetyki zawodowej. Choć ta z kolei razem z Węglokoksem jest właścicielem naszego głównego producenta, PGG.
Dziennik Gazeta Prawna
Wielu naszych rozmówców nieoficjalnie przyznaje, że węgla brakuje, w branży brakuje też pieniędzy na inwestycje w zwiększenie wydobycia, a to oznacza, że będziemy importować coraz więcej.
Węglokoks z powodu braku surowca na eksport musi szukać sposobu na przetrwanie. Dlatego oprócz importu wszedł w handel na rynkach europejskich i zajmuje się sprzedażą zagranicznego surowca poza granicami Polski. Gdy pytamy o wolumeny, w tym wielkość dostaw z Rosji, słyszymy, że to tajemnica. – Kontrahenci, konkretne wolumeny, jakość, cena i pozostałe parametry i specyfikacje są objęte tajemnicą handlową. Podsumowanie z wyszczególnieniem kierunków sprzedaży podamy po zakończeniu roku – mówi nam Cyz.
Zgodnie z realizowaną strategią Węglokoks w 2018 r. planuje wzrost obrotów węglem w porównaniu do roku 2017 – do 3,5–3,9 mln ton, przy eksporcie na poziomie 1–1,2 mln ton, niemal o połowę mniejszym licząc rok do roku. Import i handel na rynkach zagranicznych mają dać ok. 1,2 mln ton, a sprzedaż na rynku krajowym z własnych kopalń 1,5 mln ton.
Czy Węglokoks może przejąć od PGG kopalnię Sośnica? Takie doniesienia pojawiły się na Śląsku. Ale Paweł Cyz, jak i rzecznik PGG Tomasz Głogowski zapewniają, że nie ma takich planów.
O komentarz w sprawie rosnącego importu oraz zgody dla Węglokoksu na import węgla, w tym z Rosji, poprosiliśmy 29 czerwca Ministerstwo Energii. Odpowiedzi dotychczas nie otrzymaliśmy.