Komisja Europejska uruchomiła proces decyzyjny ws. ostatecznego zatwierdzenia ugody z Gazpromem w sprawie o nadużywanie przez niego pozycji w Europie Środkowej i Wschodniej - dowiedziała się PAP ze źródła z tej instytucji.

W tym tygodniu na wniosek Komisji sprawą zajmowali się przedstawiciele organów ochrony konkurencji państw członkowskich. Dyskusja komitetu doradczego, bo tak nazywa się ten organ, była gorąca i - jak relacjonują źródła PAP - podzieliła zabierających głos według linii Wschód-Zachód.

"Opinia komitetu nie jest dla Komisji wiążąca, ale jest koniecznym krokiem do przyjęcia decyzji" - podkreślił rozmówca PAP. Oficjalnie KE nie zabiera głosu w tej sprawie. "Poinformujemy o decyzji, jak zostanie ona podjęta" - powiedział PAP rzecznik KE Ricardo Cardoso.

Choć decyzja według nieoficjalnych przecieków miała zapaść na początku maja, teraz spekuluje się, że może być wydana w ciągu dwóch tygodni. W przyszłym tygodniu instytucje europejskie pracują tylko w poniedziałek i wtorek ze względu na długi weekend, w związku z czym najbliższe posiedzenie kolegium komisarzy odbędzie się w połowie maja.

Spodziewany ruch Komisji ws. Gazpromu będzie oznaczał brak formalnego uznania naruszenia reguł konkurencji przez rosyjskiego potentata i uniknięcie przez niego kary finansowej, która mogła sięgnąć do 10 proc. globalnego obrotu koncernu.

Taki scenariusz, choć nie jest wielkim zaskoczeniem, będzie rozczarowaniem dla krajów Europy Środowo-Wschodniej, w tym polskich firm. W artykule opublikowanym w czwartek w brukselskim Politico prezes zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG) Piotr Woźniak dał wyraz swojemu oburzeniu z powodu informacji na temat spodziewanego stanowiska Komisji.

"Kiedy w 2017 r. dowiedziałem się, że Komisja Europejska planuje pójść w sprawie postępowania antymonopolowego na ugodę - byłem zdumiony. Teraz, kiedy zapoznałem się z udostępnioną przez media nieoficjalną propozycją prawnych konsekwencji wobec rosyjskiego giganta gazowego, jestem zarazem rozczarowany i zażenowany" - napisał szef PGNiG.

W swoim artykule Woźniak przypomina historię postępowania antymonopolowego KE wobec Gazpromu i podkreśla, że firmy z Europy Środkowej wierzyły, że generalna dyrekcja ds. konkurencji UE będzie w stanie sprzeciwić się monopolistycznym praktykom Gazpromu. "Niestety, zostaliśmy pozostawieni sami z naszymi problemami" - konstatuje.

Zdaniem Woźniaka, jeśli KE rzeczywiście dąży do zawarcia z Gazpromem ugody w najbliższym czasie, to "jedynym wytłumaczeniem" takiego postępowania jest "umożliwienie budowy" na dnie Morza Bałtyckiego gazociągu Nord Stream 2, łączącego Rosję i Niemcy. "Gazociąg taki omija Europę Środkową i stwarza ponownie ryzyko, że Gazprom powróci do swych nagannych praktyk z przeszłości - argumentuje szef PGNiG - Byłoby ironią losu, gdyby okazało się, że pieniądze zaoszczędzone na karach Gazprom zainwestowałby w rozwój (gazociągu) Nord Stream 2".

Woźniak podkreśla, że rozumie, iż sprawa przeciwko Gazpromowi jest - w przeciwieństwie do spraw przeciw firmom amerykańskim takim jak Facebook czy Apple - "drażliwa politycznie". "Nie zazdrości też" komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager sytuacji, w której poddawana jest tak silnym politycznym naciskom ze strony niektórych krajów członkowskich i komisarzy, by zawrzeć kompromis z Gazpromem.

Przypomina jednak, że unijna dyrekcja ds. konkurencji została powołana do chronienia obywateli UE. Niestety "środki, jakie proponuje zastosować wobec Gazpromu, nie zostały przedstawione przez nią samą. Zaproponował je Gazprom; Komisja jedynie je zatwierdziła" - argumentuje.

Zdaniem Woźniaka nie jest jeszcze za późno, by przywrócić zdrowe zasady i zadbać, by Gazprom podlegał regułom uczciwej konkurencji w Europie Środkowej i Wschodniej. "Byłby to najlepszy sposób na przywrócenie zaufania do unijnej dyrekcji ds. konkurencji" - dodaje.

Sprawa ciągnie się od września 2011 r., kiedy przedstawiciele KE weszli do biur Gazpromu. W 2015 r. Komisja formalnie zarzuciła rosyjskiemu koncernowi łamanie unijnych zasad konkurencji, a także realizację strategii zmierzającej do podziału rynku gazu w krajach członkowskich z Europy Środkowej i Wschodniej, np. poprzez ograniczanie odbiorcom możliwości reeksportu gazu. W ocenie KE rosyjski koncern utrudnia konkurencję na rynku gazu w ośmiu z nich: w Polsce, Bułgarii, Czechach, Estonii, na Węgrzech, Litwie, Łotwie i Słowacji.

Dla Polski i innych państw regionu oznaczało to wymierne straty finansowe, bo cena gazu dla naszego kraju była wówczas indeksowana do cen ropy. W czasie gdy ceny ropy utrzymywały się na bardzo wysokim poziomie, odbiorcy rosyjskiego gazu w naszym kraju płacili za błękitne paliwo jedne z najwyższych stawek w Europie.

W myśl ubiegłorocznego porozumienia z Komisją Gazprom ma m.in. wyeliminować ograniczenia dotyczące reeksportu gazu i ułatwić odsprzedaż tam, gdzie nie ma połączeń. Ma też zapewnić, że ceny gazu w Europie Środkowej i Wschodniej będą odzwierciedlać ceny rynkowe.