Rosyjski koncern wyda w tym roku 22 mld dol. na inwestycje, w tym budowę gazociągu Siła Syberii do Chin i kolejnego do Turcji.
Obie inwestycje są w dwóch trzecich gotowe. Gigant kompletuje też pozwolenia na budowę gazociągu Nord Stream 2, łączącego Rosję z Niemcami, który ma być poprowadzony po dnie Morza Bałtyckiego. Koncern wciąż liczy, że budowa rozpocznie się jeszcze w 2018 r., choć ten harmonogram może się okazać zbyt ambitny, biorąc pod uwagę kłopoty natury formalnoprawnej, jakie napotyka projekt. Niezależnie od tego firma rozbudowuje sieć gazową na terenie Rosji.
Europa nie potrzebuje aż tyle gazu
Wartość tegorocznego planu inwestycyjnego Gazpromu szacowana jest na około 22 mld dol. – Zazwyczaj w trakcie roku ten budżet jest korygowany. W świetle prowadzonych przedsięwzięć bardziej prawdopodobny jest raczej jego wzrost – mówi DGP dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Środki na finansowanie dużych projektów pochodzą głównie z kredytów i emisji obligacji. Dług koncernu obecnie sięga ok. 50 mld dol., ale nie budzi to obaw o jego kondycję. – To nie jest zwykła spółka. Ma poparcie polityczne, realizuje cele wytyczane przez rosyjskie władze. Nie należy obawiać się scenariusza upadku takiego podmiotu – uważa Kardaś. Tym bardziej że firmie zaczyna na nowo sprzyjać otoczenie rynkowe.
Szef Gazpromu Aleksiej Miller w wystąpieniu podsumowującym 2017 r., mówił, że w zeszłym roku firma wyeksportowała do Europy ponad 190 mld m sześc. gazu wobec 179,3 mld m sześc. rok wcześniej. Zwrócił też uwagę na rosnące zużycie surowca na wewnętrznym rynku. Poza popytem rosną też ceny.
Spółka zapowiadała wielokrotnie, że liczy na spektakularne wzrosty sprzedaży do Europy, nawet o 100 mld m sześc. w perspektywie kolejnych lat. Według ekspertów te oczekiwania wydają się jednak zbyt optymistyczne. Obecnie udział Gazpromu w rynku europejskim wynosi 30–34 proc. – Nie zakładam, by on istotnie wzrósł – mówi Kardaś. Wyjaśnia, że nie przemawia za tym obserwowana skala zapotrzebowania na surowiec w Europie. Trzeba mieć też na uwadze politykę dywersyfikacji dostaw realizowaną przez wiele krajów i dostawy LNG ze Stanów Zjednoczonych.
Zdaniem naukowca z Ośrodka Studiów Wschodnich w ciągu najbliższej dekady Gazprom może delikatnie zwiększać sprzedaż do Europy, ale jego udział w tym rynku powinien utrzymać się w okolicach trzydziestu kilku procent.
Apetyt Chin będzie rósł, ale powoli
Rosjanie informowali też wcześniej, że zamierzają prowadzić aktywną politykę sprzedażową w Azji. Zapowiadali, że na tamte rynki mogą sprzedawać po 100 mld m sześc. gazu rocznie.
– Biorąc pod uwagę realne potrzeby Chin, nie sądzę, by Gazprom był w stanie eksportować dużo więcej niż 30 mld m sześc. surowca w skali roku. Chiny inwestują w terminale LNG. Dla Stanów Zjednoczonych Azja jest podstawowym rynkiem zbytu, trzeba się liczyć ze wzrostem sprzedaży LNG z tego kierunku. Chiny mają też zakontraktowane zakupy w Azji Centralnej. Jest tam oczywiście miejsce i dla Rosji, ale nie w takiej skali, o jakiej informowała ona sama – ocenia Kardaś.
Zgodnie z umową ramową podpisaną w 2014 r., Gazprom ma dostarczać do Chin 38 mld m sześc. gazu rocznie przez 30 lat. Dostawy mają ruszyć w grudniu 2019 r. Według ekspertów jednak początkowo wolumeny te nie będą nawet zbliżone do wielkości zawartych w umowie.
– Przewiduje ona dostawy do Państwa Środka surowca przetworzonego, konieczna jest więc dodatkowo budowa zakładu przetwórstwa. A to bardzo kosztowna inwestycja. Rosjanie, według oficjalnych zapowiedzi, mają na nią wyłożyć co najmniej 16,5 mld dol. Realizacja tego projektu zapewne potrwa – tłumaczy Kardaś. Jego zdaniem w początkowej fazie Gazprom będzie w stanie wysyłać do Chin zaledwie kilka miliardów metrów sześciennych. Dojście do docelowego poziomu 38 mld będzie możliwe w drugiej połowie lat 20.
Ukraińcy wygrali w arbitrażu. A my?
Wszystko wskazuje więc na to, że najbliższe lata raczej nie przyniosą dużych zmian, jeśli chodzi o politykę sprzedażową rosyjskiego giganta. Utrzyma swój udział w europejskim rynku, a Chiny mogą zgłaszać mniejsze zapotrzebowanie na surowiec, niż to zapowiadano. – Gazprom realizuje projekty nakierowane na Europę, która potrzebuje jego gazu. Ta obustronna współzależność pozostanie, z tym że będzie bardziej wyrównana – uważa Kardaś. Wyjaśnia, że dotychczas część krajów była zdana na Rosję, teraz pojawiają się przed nimi możliwości dywersyfikacji dostaw, a to daje podstawy do skutecznych negocjacji cenowych.
Ostatnio Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie wydał korzystne dla ukraińskiego Naftohazu orzeczenie w sporze z Gazpromem. Źródłem konfliktu były zawyżone, zdaniem Ukrainy, ceny za rosyjskie paliwo. – Doszło do urynkowienia zasad współpracy, odrzucono nierealistyczne elementy kontraktu. Został on znormalizowany – mówi Kardaś. Jego zdaniem to dobrze wróży analogicznemu procesowi, który PGNiG wytoczył Rosjanom. Wyrok spodziewany jest w I kwartale 2018 r.