Zakłócenia w dostawach w Libii spowodowały, że cena niebieskiego paliwa w Ameryce po raz pierwszy od ponad dwóch lat przekroczyła 60 dol. za baryłkę.
Ropa podrożała w tym roku o 15 proc., ale przed podwyżkami cen benzyny kierowców uchronił słabnący dolar / Dziennik Gazeta Prawna
Do wybuchu, który uszkodził zarządzany przez firmę Waha Oil rurociąg transportujący ropę do największego libijskiego terminalu eksportowego, doszło w poniedziałek. W efekcie dostawy ropy obniżyły się o 70–100 tys. baryłek dziennie. Zakłócenia po stronie podaży doprowadziły do wzrostu notowań na światowych rynkach. We wtorek cena baryłki gatunku WTI z dostawą za trzy miesiące przekroczyła na giełdzie w Nowym Jorku 60 dol. W górę poszły również notowania w Europie. W Londynie baryłka gatunku Brent podrożała niemal 2 proc., przekraczając 66 dol. Notowania surowca były najwyższe od połowy 2015 r. W środę ceny nieznacznie spadły.
– To tylko przypomnienie o premii za geopolityczne ryzyko, zawartej w cenie ropy, z którą będziemy mieli do czynienia przez cały następny rok – zwrócił uwagę John Kilduff, partner w funduszu Again Capital, cytowany przez agencję Bloomberg.
Libia, która stopniowo odbudowuje branżę wydobywczą zniszczoną w efekcie wojny domowej, w ciągu ostatnich 12 miesięcy zwiększyła produkcję z 400 tys. do 1 mln baryłek dziennie. Zakłócająca ten trend awaria rurociągu ma zostać usunięta w ciągu tygodnia.
– Tego rodzaju czynniki mogą podbić ceny w krótkim terminie, ale w dłuższej perspektywie na rynku ropy w dalszym ciągu mamy do czynienia z nadwyżką podaży nad popytem. Dlatego można przypuszczać, że za kilka dni notowania nieco spadną i na podobnym poziomie co obecnie będą utrzymywać się przez 2018 r. – ocenia Urszula Cieślak, analityk Biura Maklerskiego Reflex.
Ale ropa drożeje już drugi rok z rzędu. Po gwałtownym załamaniu notowań w latach 2014–2015, związanym przede wszystkim z rosnącą produkcją z amerykańskich złóż łupkowych, w 2016 r. ceny poszły w górę o 50 proc., w mijających 12 miesiącach ropa podrożała kolejne 15 proc. W 2017 r. jednym z powodów wzrostu cen było ograniczenie dostaw surowca przez Organizację Krajów Producentów i Eksporterów Ropy (OPEC). OPEC i kilka innych państw, w tym największy producent – Rosja, od stycznia postanowiło ograniczyć wydobycie o 1,8 mln baryłek dziennie (to ok. 2 proc. globalnego zapotrzebowania). W listopadzie sygnatariusze porozumienia, którzy łącznie odpowiadają za ponad 40 proc. światowego wydobycia, zdecydowali, że ograniczenia zostaną przedłużone do końca 2018 r. Celem umowy było zlikwidowanie nadwyżki podaży nad popytem przekładającej się na rosnące zapasy paliw. Zamiary udało się na razie zrealizować jedynie częściowo. Jeszcze w połowie 2016 r. zapasy gotowych paliw w państwach wchodzących w skład Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju sięgały 3,09 mld baryłek, obecnie spadły w okolice 3 mld. Uważa się, że rynek znajduje się w równowadze, jeśli zapasy znajdują na poziomie 5-letniej średniej. Półtora roku wcześniej przewyższały ją o 390 mln baryłek, obecnie wciąż są wyższe o 174 mln baryłek.
– Porozumienie w sprawie ograniczenia wydobycia zostało przedłużone, ale też jego strony zastrzegły, że będą na ten temat dyskutować. Nadwyżka podaży stopniowo się zmniejsza. Niewykluczone, że w połowie 2018 r. OPEC i Rosja dojdą do wniosku, że już osiągnęły swoje cele. I ograniczenia zostaną zniesione – zwraca uwagę Cieślak.
Za zwyżką cen ropy stoi także wzrost popytu wynikający z odradzającego się wzrostu gospodarczego. Z marazmu wyszła strefa euro, coraz szybciej rozwija się Japonia, szybko rosną Chiny i inne rozwijające się państwa azjatyckie. Międzynarodowy Fundusz Walutowy podniósł w październiku prognozę globalnego wzrostu gospodarczego na lata 2017 i 2018 do, odpowiednio – 3,6 i 3,7 proc. Według analityków OPEC oznacza to, że będziemy potrzebować więcej ropy. Szacunki przyszłorocznego popytu zostały zrewidowane w górę o 300 tys. baryłek, do 98,45 mld baryłek dziennie. Arabia Saudyjska, największy na świecie eksporter ropy, zakłada, że w ciągu najbliższych sześciu lat zwiększy przychody z wydobycia ropy i sprzedaży jej pochodnych o 80 proc., do 214 mld dol. Dzięki zwiększonemu wydobyciu i wyższym cenom surowca Saudowie zamierzają po raz pierwszy od dekady zrównoważyć swój budżet.
Nie znaczy to jednak, że wzrost cen surowca odczują kierowcy na stacjach benzynowych. O tym, jak drogie są produkty końcowe, decyduje kilka innych czynników, w tym kursy walutowe. A te w 2017 r. sprzyjały klientom polskich stacji – złoty należał do najmocniejszych walut na świecie. Do dolara zyskał na wartości ponad 18 proc. W efekcie cena baryłki ropy wyrażona w krajowej walucie spadła. Podobnie jak ceny paliw na stacjach. Z danych portalu e-Petrol.pl wynika, że średnia cena etyliny 95 na stacjach benzynowych wynosiła przed świętami 4,65 zł, o 2 proc. mniej niż rok wcześniej. Tyle samo potaniał olej napędowy. Litr kosztował średnio 4,54 zł. Paliwa na krajowych stacjach w dalszym ciągu należą do najtańszych w Europie. Także w przyszłym roku, według prognoz ekspertów zbieranych przez agencję Bloomberg, dolar powinien tracić na wartości, co w dalszym ciągu chronić będzie kierowców przed ewentualnymi zwyżkami notowań ropy.