W styczniu należy się spodziewać decyzji rządu dotyczącej budowy pierwszej elektrowni atomowej w Polsce. Jesteśmy już bardzo blisko powiedzenia „tak” – mówi DGP wiceminister energii Andrzej Piotrowski.
Jak ustalił DGP, wczoraj odbywały się w resorcie rozmowy dotyczące przyszłości polskiej energetyki jądrowej i sposobu finansowania elektrowni, a w Sejmie posiedzenie zespołu ds. energetyki jądrowej. Obecny w parlamencie wiceminister Piotrowski zauważył, że zdanie „pozytywnie patrzymy na atom” z exposé premiera Mateusza Morawieckiego to pierwszy taki sygnał od czasu exposé Jarosława Kaczyńskiego. – Plany, które jesteśmy już praktycznie gotowi przedstawić rządowi, zmierzające do podjęcia finalnej decyzji o budowie siłowni jądrowej, znalazły wstępną aprobatę premiera, choć to nie kończy dyskusji rządu. Ale do powiedzenia „tak” atomowi już krok. To rozwiązanie dla Polski niezbędne – mówi nam Piotrowski.
Z informacji DGP wynika, że przygotowany przez resort energii model finansowania pierwszej polskiej atomówki (3000 MW ma kosztować ok. 60 mld zł) wyklucza nie tylko kontrakty różnicowe (mechanizm, gdy rząd z góry ustala cenę, jaką będzie płacił wytwórcy za prąd, a gdy jest niższa od rynkowej, dopłaca), ale i kredyty bankowe.
– Jeśli w pierwszym akcie sztuki teatralnej jest na ścianie strzelba, to ona wystrzeli. Bez wątpienia to finansowanie będzie wymagało podejścia innego, niż stosowali wszyscy – ucina Piotrowski.
Według naszych rozmówców opcje są dwie – albo rozszerzenie akcjonariatu istniejącej już spółki jądrowej PGE EJ1 (70 proc. ma tam PGE, a po 10 proc. KGHM, Tauron i Enea) m.in. o Orlen, albo przejęcie tego projektu przez Orlen, co pozwoliłoby na wyjście dotychczasowych akcjonariuszy i skupienie się na... mniejszym projekcie atomowym. Przypomnijmy, że w lipcu resort rozwoju wpisał do planu Junckera planowany przez KGHM prototyp reaktora z rodziny reaktorów wysokotemperaturowych (tzw. HTR) o mocy 100 MW, który ma kosztować 370 mln zł. Z naszych informacji wynika, że pilotaż miałby być prowadzony w Świerku, lokalizacja samego reaktora nie jest znana. – Jeśli Orlen wzmocni atomową pulę, pozostali mogliby zainwestować w HTR-y – sugeruje nasz rozmówca znający sprawę. Inny dodaje, że Orlen, po tym jak obronił się przed ratowaniem sektora węgla kamiennego, dysponuje odpowiednimi pieniędzmi na wkład do budowy elektrowni atomowej, co z kolei pozwoliłoby zminimalizować wielkość potencjalnych kredytów czy udziału funduszy inwestycyjnych.
Orlen na pytania DGP w sprawie udziału w budowie elektrowni atomowej nie odpowiedział. W nieoficjalnych rozmowach słyszymy jednak, że „pewne prace” są już prowadzone.
Wczoraj w Sejmie wiceminister Piotrowski potwierdził, że jeśli decyzja rządu w sprawie realizacji programu atomowego w styczniu będzie pozytywna, to w grę wchodzi nie tylko produkcja energii elektrycznej, ale i cieplnej. – Mówimy tu o dwóch równoległych przedsięwzięciach. Jedno to budowa dużej energetyki jądrowej, drugie to małe reaktory wysokotemperaturowe – powiedział. HTR to ciekawa koncepcja, bo może być napędzany zużytym paliwem z klasycznych elektrowni atomowych, poza tym w tych procesach produkowany może być wodór wykorzystywany w ogniwach wodorowych aut. Ale HTR to kwestia kilkunastu kolejnych lat. Na razie dla „klasycznej” atomówki rząd mówi o perspektywie 2030–2031 r., jeśli chodzi o uruchomienie pierwszego reaktora. Zdaniem ekspertów w momencie, gdy nie mamy wybranej technologii ani nawet lokalizacji (w grze są nadal Żarnowiec i Choczewo-Lubiatowo), taki harmonogram jest niewykonalny.
– Decyzje dotyczące dalszej realizacji programu jądrowego są uzależnione od opracowywanej obecnie przez resort energii nowej formy finansowania projektu. Po podjęciu tych decyzji będziemy mogli poinformować opinię publiczną o dalszych krokach w zakresie budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej – mówi Agnieszka Sobucka z biura komunikacji PGE EJ1.