Polska nie docenia tempa zmian w sektorze energetycznym i błędnie planuje strategię – wynika z raportu o bezpieczeństwie energetycznym WiseEuropa, do którego dotarł DGP.



Nasz kraj skupia się na planowaniu strategii w zbyt krótkiej perspektywie do 2030 r. Utrzymanie kluczowej roli energetyki węglowej – choć może wydawać się uzasadnione z perspektywy polskich doświadczeń – jest w dłuższej perspektywie ryzykowne – twierdzi WiseEuropa. Rząd wciąż nie ogłosił decyzji dotyczącej budowy (lub rezygnacji z niej) elektrowni atomowej. I choć mówi się o utrzymaniu pozycji węgla brunatnego, to kluczowych decyzji w sprawie uruchomienia odkrywek Ościsłowo (ZE PAK) i Złoczew (PGE) też nie ma. A znaczenie węgla kamiennego słabnie.
Wynika to z powodów geologicznych i ekonomicznych. Chodzi o wyczerpywanie się dostępnych złóż oraz wzrost kosztów pracy i zamykanie nierentownych kopalń.
Od początku lat 90. produkcja węgla wykorzystywanego w elektroenergetyce spadła o połowę – z ok. 120 mln ton w 1990 r. do ok. 60 mln ton w 2015 r. Spadek ten nie przełożył się na powstanie dużej luki, bo zmniejszył się eksport, spadało też krajowe zużycie surowca, także z powodu implementacji unijnego prawa. Gdyby zużycie węgla energetycznego w latach 2011–2016 pozostawało na poziomie z lat 2006–2010, niedobór węgla wyniósłby ponad 50 mln ton.
– Biorąc pod uwagę konieczność zamknięcia nierentownych kopalń oraz problemy z utrzymaniem wydobycia, pojawienie się istotnej luki między krajowym wydobyciem a zużyciem węgla energetycznego wydaje się nieuniknione – piszą autorzy raportu. Ich zdaniem stopniowa wymiana istniejących mocy wytwórczych na farmy wiatrowe oraz instalacje fotowoltaiczne wspierane przez elastyczne elektrociepłownie oraz elektrownie szczytowe pozwala pokryć ponad 70 proc. popytu na energię elektryczną. Bez dywersyfikacji źródeł wytwarzania koszty produkcji prądu i zagrożenie brakiem jego dostaw będą rosły.