Węgiel, dywersyfikacja z atomem lub bez i wariant zielony to kierunki energetyki do 2050 r. opisane w raporcie WiseEuropa i Forum Energii
Zapotrzebowanie na energię elektryczną będzie rosło. W 2050 r. ma wynosić ok. 220 TWh wobec ok. 163 TWh dzisiaj. A to oznacza, że w szczycie będziemy potrzebować zamiast obecnych 30 GW mocy nawet 40 GW. Na jesień tego roku resort energii zapowiedział prezentację krajowej polityki energetycznej do 2050 r. W piątek swoje propozycje zaprezentowali think-tank Forum Energii wraz z ekspertami WiseEuropa i Energy Advisors.
Jednak zdaniem wiceministra energii Andrzeja Piotrowskiego długofalowe prognozowanie zużycia prądu jest dzisiaj bardzo trudne. – W raporcie czytamy, że 16 TWh rocznie pochłoną auta elektryczne, tymczasem, biorąc pod uwagę prognozy rządowe na milion aut elektrycznych, choć wciąż nie wiemy, czy ich tyle będzie, czy nie, wychodzi nam, że będą zużywać 54 TWh. To bardzo duże różnice, ale dziś nie wiemy, kto ma rację – zastrzegł Piotrowski.
– Bez zmiany podejścia i opracowania planu działań polską energetykę czeka w najlepszym razie dryf. Bez takiego planu narażamy się na ryzyko nietrafionych inwestycji i wysokich kosztów dla odbiorców – tłumaczy Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii. Zdaniem autorów raportu dywersyfikacja produkcji energii poprawi bezpieczeństwo energetyczne. Zaprezentowali cztery bardzo skrajne scenariusze.
Pierwszy – węglowy – zakłada uruchomienie dwóch kopalń odkrywkowych węgla brunatnego i dwóch elektrowni o mocy 3–4 GW, a także modernizację istniejących bloków. Miałoby też powstać 10 GW mocy w oparciu o węgiel kamienny, tak by łączna moc wytwórcza jednostek węglowych w Polsce sięgała 28 GW. W tym scenariuszu odnawialne źródła energii, które dzisiaj stanowią ok. 13 proc. udziału w naszym miksie energetycznym, w roku 2050 stanowiłyby ok. 17 proc.
Moce zainstalowane w krajowym systemie elektroenergetycznym (w gigawatach) / Dziennik Gazeta Prawna
Scenariusz zdywersyfikowany – z atomem – zakłada zaś uruchomienie w 2030 r. elektrowni nuklearnej o mocy 6 GW, za to spadek mocy wytwarzanej z węgla brunatnego w 2050 r. do 1 GW (to kilka razy mniej niż obecnie). Mniej prądu wytwarzałyby też bloki na węgiel kamienny – ok. 9,5 GW. Za to moc jednostek gazowych w 2050 r. w tym wariancie wyniosłaby 25 GW, a udział zielonej energii w miksie to ok. 38 proc. W scenariuszu zdywersyfikowanym – ale bez atomu – moc bloków węglowych byłaby taka sama. Więcej prądu czerpalibyśmy za to z elektrowni gazowych – aż 32 GW. A udział odnawialnych źródeł energii (OZE) wynosiłby w tej wersji aż 50 proc.
W scenariuszu zakładającym najczystszą produkcję energii w 2050 r. nie mielibyśmy w ogóle bloków węglowych, a moc gazowych sięgałaby 35 GW. Udział OZE stanowiłby 73 proc. – najwięcej mocy dostarczałyby elektrownie wiatrowe (25 GW te na lądzie, 9 GW na morzu – dla porównania dziś na lądzie to ok. 5 GW, a na morzu zero). Na kolejnych miejscach byłaby fotowoltaika (24 GW), biogazownie (4 GW), biomasa i odpady (3 GW) oraz elektrownie wodne (2 GW).
Koszty każdego z tych scenariuszy są zbliżone – ponad 500 mld zł w latach 2016–2050. Najtaniej kosztowałoby wprowadzenie scenariusza zdywersyfikowanego z atomem – 529 mld zł. Najdrożej – scenariusz węglowy – 556 mld zł.
Utrzymując duży udział produkcji energii z węgla, trzeba się przygotować, że nie będzie to polski węgiel. Po 2030 r. wyczerpią się możliwości kopalń węgla brunatnego, a otwarcie nowych jest mało prawdopodobne. Wydobycie węgla kamiennego będzie spadać wraz z wyczerpywaniem się złóż. W tym scenariuszu w 2050 r. będziemy importować od 45 do 70 proc. paliw. Najmniejsze uzależnienie od importu – 28 proc. – dałby nam wybór scenariusza OZE.
W ubiegłym tygodniu raport na temat węgla opublikowali również naukowcy z PAN. Wynika z niego, że aby utrzymać bezpieczeństwo energetyczne, powinniśmy budować nowe kopalnie węgla. „Kapitał prywatny stanowi szansę dla Polski – ewentualne wycofanie się potencjalnych inwestorów może oznaczać opóźnienie budowy nowych kopalń o wiele lat” – czytamy w opracowaniu PAN.