Postępowanie wyjaśniające w ministerstwie i zainteresowanie służb specjalnych. A także deklaracja, że do kontrowersyjnej zmiany nie dojdzie. Takie jest pokłosie tzw. afery spójnikowej, którą DGP opisał w ostatni czwartek.
Przypomnijmy: od ponad roku w polskim prawie obowiązuje zasada 10H. Polega ona na tym, że wiatraki mogą powstawać w odległości od zabudowań nie mniejszej niż dziesięciokrotność ich wysokości. Obecnie rządzący wprowadzili te przepisy m.in. pod wpływem stanowiska Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, który stwierdził, że Polacy mieszkający nieopodal elektrowni wiatrowych są narażeni na wiele poważnych chorób.
Rzecz w tym, że resort energii przygotował kolejny projekt nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii. W nim zaś znajduje się pozornie błaha zmiana, która doprowadziłaby do likwidacji zasady 10H. Otóż na stronie 51 projektu proponuje się zmianę w ustawie o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Skorygowany miałby być przepis określający, w jaki sposób należy mierzyć wymaganą odległość. Obecnie stanowi on, że wylicza się ją między punktem A (którym mogą być trzy różne wartości) a punktem B (którym mogą być dwie inne wartości). Ministerstwo zaproponowało jednak, by spójnik „a” zastąpić określeniem „albo”.
– Wprowadzenie spójnika „albo” spowoduje, że odległość pomiędzy turbiną a budynkiem mieszkalnym nie zostałaby w ustawie w ogóle zdefiniowana – tłumaczyła na naszych łamach prof. Barbara Lebiedowska, ekspertka ds. akustyki środowiska. Odcinek musi przecież zawierać się między jednym punktem a drugim. Niemożliwe jest, by zawierał się między punktem albo punktem.
Na łamach DGP eksperci zastanawiali się, czy to efekt zwykłego błędu, czy może nieetycznego lobbingu branży wiatrakowej.
– Gdyby ktoś chciał to zrobić specjalnie – a na pewno tak nie było – nie robiłby tego na tym etapie prac legislacyjnych – zapewnia DGP minister energii Krzysztof Tchórzewski. Chodzi o to, że mamy do czynienia dopiero z projektem, który jest analizowany obecnie przez wiele osób. Gdyby więc ktoś chciał coś dodać od siebie, starałby się to uczynić pod koniec prac, a nie na ich początku. I to najlepiej – jak zapewnia Tchórzewski – świadczy o tym, że doszło jedynie do zwyczajnej pomyłki. Która zresztą została wyłapana przez fachowców z Rządowego Centrum Legislacji. Zarazem minister energii zapewnia nas, że do likwidacji zasady 10H nie dojdzie.
Mimo wszystko w resorcie wszczęto wewnętrzne postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Nie wiadomo jednak, czy jeśli znajdzie się winny błędu – zostanie jakkolwiek ukarany. Na pytanie o konsekwencje, które zostaną wyciągnięte wobec urzędnika, resort energii nam nie odpowiedział.
Z naszych informacji wynika też, że sprawą zainteresowały się służby specjalne. Przede wszystkim chcą sprawdzić, czy za zmianą mogącą doprowadzić do rozszerzenia możliwości budowania elektrowni wiatrowych nie stoją przedsiębiorcy powiązani z zagranicznymi rządami.
– To jednak rutynowe działania, które są podejmowane dość często w różnych ważnych z punktu widzenia państwa sektorach gospodarki. Nie ma też żadnej założonej z góry tezy – słyszymy od naszego informatora.
Problemem zainteresowało się także Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Jego przedstawiciele zapewniają nas, że nie może być mowy o jakimkolwiek lobbingu ze strony branży. Świadczyć o tym, ma stanowisko PSEW przesłane resortowi energii jeszcze przed naszą publikacją. W „Szczegółowych uwagach PSEW do projektu zmiany ustawy o OZE oraz niektórych innych ustaw” na stronie 28 czytamy, że w kontrowersyjnym przepisie znajduje się „omyłka pisarska; wydaje się, że między punktem 3 a 4 powinno być A zamiast ALBO”.
Ciekawostką w tej sprawie jest fakt, że „matką chrzestną” przepisów odległościowych była Anna Zalewska. Obecna minister edukacji aktywnie włączyła się w działania mające na celu oddalenie farm wiatrowych od zabudowań mieszkalnych.

– Była załamana, gdy dowiedziała się o aferze spójnikowej – mówi nasz rozmówca, znający kulisy sprawy. Z panią minister nie udało nam się jednak skontaktować.