Informacje DGP, że Węglokoks zamierza kupować węgiel od Moskwy, doprowadziły do paniki w resorcie energii.
W poniedziałek napisaliśmy, że państwowy Węglokoks, główny eksporter polskiego węgla, będzie teraz także jego importerem oraz że według naszych informatorów będzie go sprowadzał z Rosji (informację podała też „Rzeczpospolita”). Spółka potwierdziła, że będzie importować surowiec. Taką konieczność tłumaczy brakami w Polsce węgla niskosiarkowego, który w naszych kopalniach jest rzeczywiście towarem deficytowym. Zapotrzebowanie na takiej jakości surowiec wynikać ma z unijnych przepisów o ograniczeniu emisji przemysłowych. Tyle tylko, że faktycznie węgla niskosiarkowego będziemy potrzebowali dopiero od 2021 r.
Konieczność importu, według naszych informacji, wynika przede wszystkim z problemów wydobywczych Polskiej Grupy Górniczej, która w 2016 r. obcięła inwestycje o 36 proc. DGP jako pierwszy ujawnił, że niedobór węgla w PGG wyniesie w tym roku przynajmniej 5 mln ton, choć spółka nadal twierdzi, że będzie to mniej – ok. 1,2 mln ton.
Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że po tym, jak przesłaliśmy nasze pytania w sprawie importu węgla do Ministerstwa Energii (nie odpowiedziało na nie), wezwało ono do Warszawy przedstawicieli zarządów Węglokoksu i PGG. Resort wydał polecenie obu firmom, by opublikowały oświadczenia. PGG napisała, że nie będzie importować węgla, a Węglokoks – że będzie go sprowadzać, ale nie z Rosji.
Tymczasem węgiel z Rosji już dziś stanowi ponad połowę polskich zakupów czarnego złota za granicą. – Oferta z Rosji jest wciąż najtańsza, w gdańskim porcie ceny zaczynają się od 13 zł/GJ – powiedział nasz rozmówca znający sprawę. Dla porównania obecnie średnie ceny polskiego węgla dla energetyki to 10–11 zł/GJ, a dla ciepłownictwa 12–14 zł/GJ (GJ – jednostka ciepła).
Węglokoks, zasłaniając się tajemnicą handlową, nie chce odpowiedzieć, skąd zamierza sprowadzać nisko zasiarczony węgiel. Poza Rosją oferuje go także Kolumbia. Jednak kolumbijski jest o wiele droższy – według naszych informacji cena za odbierany w porcie surowiec wynosi 15–16 zł/GJ. Do tych cen trzeba jeszcze doliczyć koszty transportu kolejowego do miejsca docelowego.
W Polsce 83 proc. energii elektrycznej produkujemy z węgla. Cena węgla w rachunku za prąd z gniazdka stanowi 15–16 proc. Droższy surowiec oznacza więc wyższe rachunki, przynajmniej o kilka złotych miesięcznie.
Poza tym sprowadzanie węgla z Rosji kłóciłoby się z rządowym przekazem o konieczności zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju, uniezależnienia się od dostaw surowców zza wschodniej granicy, protestowania przeciwko budowie gazociągu Nord Stream 2. Urzędnicy mówią też o ratowaniu rodzimego sektora węglowego. Do końca 2018 r. ma być zamknięta część kopalń, na co przeznaczymy 8 mld zł pomocy publicznej (na którą zgodziła się w listopadzie 2016 r. Komisja Europejska).
Polska jest największym w UE producentem węgla kamiennego i drugim po Rosji w całej Europie. Średnia roczna produkcja surowca w naszym kraju to ok. 70 mln ton, z czego 66 mln ton to paliwo dla energetyki. Dlatego brak 5 mln ton na krajowym rynku to znacząca węglowa dziura.