Szukanie innych niż Rosja dostawców gazu dla Polski ma spowodować obniżkę jego cen. Ale na razie jest drożej. Mocniej odczuwają to firmy niż odbiorcy indywidualni.
Według szacunków analityków ceny gazu na światowych rynkach będą w najbliższym czasie spadać. W maju surowiec może stanieć w stosunku do kwietnia o 10 proc. Tych obniżek nie odczują jednak polscy klienci, którzy korzystają z gazu do ogrzewania mieszkań czy gotowania. Od kwietnia obowiązują bowiem nowe, wyższe taryfy o średnio 1,6 proc. Eksperci oceniają, że to uboczny skutek polityki dywersyfikacji dostaw surowca, jaką prowadzi Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.
– Mamy do czynienia z sytuacją, w której wobec braku realnej dywersyfikacji nasz dominujący dostawca dyktuje nam ceny powyżej poziomu europejskiego – mówi Piotr Woźniak, prezes PGNiG. Dlatego w ocenie firmy tak ważna jest dywersyfikacja dostaw – ma ona wywołać obniżenie cen dla wszystkich odbiorców w Polsce. Według analiz Instytutu Studiów Energetycznych Polska za surowiec sprowadzany z Rosji płaci 190–200 dol. za 1000 m sześc. W przypadku Niemiec cena wynosi ok. 150 dol.
Aby zmniejszyć ryzyko problemów z dostawami, PGNiG zawarło umowę na import LNG (gazu skroplonego) z Katarem. W ocenie Andrzeja Szczęśniaka, eksperta ds. paliw, długoterminowa umowa z Katarczykami jest jednak tak samo niekorzystna jak ta z Gazpromem.
Resocjalizacja kosztów
Podobnego zdania jest Andrzej Sikora, prezes ISE. Zaznacza on, że od dłuższego czasu osoby odpowiedzialne w Polsce za politykę energetyczną mówią, że trzeba się liczyć z kosztami dywersyfikacji. – Wydaje się, że będą one przenoszone na odbiorcę końcowego. Ładnie nazywa się to resocjalizacją kosztów – mówi ekspert.
W połowie marca PGNiG podpisało dodatkową umowę do obowiązującego kontraktu długoterminowego z Katarem. Dzięki niej od stycznia przyszłego roku do gazoportu w Świnoujściu znad Zatoki Perskiej przypływać będzie ok. 2 mld ton LNG rocznie (obecnie wolumen wynosi ok. 1 mld ton).
Jak zaznacza prezes PGNiG, drugi kontrakt z Qatargas zoptymalizuje warunki dostaw gazu LNG do Polski. Jego szczegóły są jednak objęte tajemnicą.
Według Andrzeja Sikory z ISE choć dywersyfikacja dostaw kosztuje, to nie odbija się w znaczący sposób na finansach gospodarstw domowych. Zwłaszcza tych, które nie korzystają z gazu do ogrzewania domów. – Emeryt zużywający ok. 15–20 m sześc. gazu miesięcznie zapłaci rachunek o kilka złotych wyższy, w związku z czym nie odczuje boleśnie kosztów dywersyfikacji – uważa Andrzej Sikora.
A jednak drożej
Obecne taryfy dla gospodarstw domowych będą obowiązywać do końca grudnia tego roku. Zatwierdzone przed miesiącem przez Urząd Regulacji Energetyki nowe taryfy dla ok. 6,8 mln odbiorców indywidualnych były pierwszą podwyżką po serii sześciu obniżek.
Decyzja URE podyktowana była przewidywaną zwyżką cen ropy na świecie. Tendencje na globalnych rynkach, jak tłumaczy PGNiG, wprost przełożyły się na podwyżkę kosztu gazu pozyskiwanego w ramach kontraktu z Gazpromem i pierwszego kontraktu z Qatargas zawartego w 2009 r.
Według Kamila Kliszcza, dyrektora departamentu analiz w Biurze Maklerskim mBanku, wyższe ceny gazu na świecie to efekty sezonowe. W styczniu i lutym notowania poszły w górę ze względu na mroźną zimę. – Wówczas ceny w kontraktach spotowych (realizowanych natychmiast – red.) biły lokalne rekordy. To przekładało się w pewien sposób na kontrakty długoterminowe – zaznacza Kliszcz.
Zdaniem prezesa ISE koszty dywersyfikacji dostaw gazu do Polski najbardziej odczuwają przedsiębiorstwa petrochemiczne i chemiczne. Te, by mieć dobre wyniki finansowe, muszą szukać oszczędności gdzie indziej, np. przez cięcie kosztów i zwiększanie wydajności pracy.
Eksperci spodziewają się, że ceny gazu będą nadal rosły. – Przy obecnej polityce spółki spodziewam się kolejnych wzrostów taryf w połowie roku – mówi prezes Sikora. W ocenie ekspertów na polskim rynku PGNiG jest właściwie monopolistą, więc może dyktować ceny.
PGNiG nie chce komentować opinii ekspertów, którzy prognozują podwyżki. Jak zaznacza zarząd spółki, ewentualne wnioski o zmiany cen taryfowych dla największych klientów zależeć będą od perspektyw kształtowania się cen ropy i walut w kolejnych miesiącach.