Agencje public relations, byli dziennikarze, specjaliści od wizerunku – w górnictwie to wcale nienowe zjawisko. Mimo wytykania błędów i nadmiernych wydatków poprzednikom dobra zmiana robi tu swoje. A resort energii nadzorujący sektor węglowy nie tylko przymyka oko, ale i pomaga
Ja nie krzyczę, ja mam tylko donośny głos – powtarzał wielokrotnie Grzegorz Tobiszowski, wiceminister energii, pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa. Absolwent socjologii na KUL, od 2005 r. poseł na Sejm wybrany z listy Prawa i Sprawiedliwości, były wiceprezydent Rudy Śląskiej. Dziś twarz dobrej zmiany firmująca u boku ministra energii, Krzysztofa Tchórzewskiego, reformy w kopalniach. Reformy, którymi PiS naprawdę może się pochwalić, bo po kilkunastu miesiącach w sektorze czarnego złota w końcu zaczęło się coś zmieniać.
O wizerunek tych zmian minister Tobiszowski bardzo dba. Podobnie jak o relacje ze związkami zawodowymi w górnictwie, co jest jego ogromnym atutem – mało komu bowiem udaje się z sukcesem gasić gorące górnicze głowy i utrzymać spokój społeczny.
Od początku swojej pracy w resorcie energii Tobiszowski miał alergię na słowa „likwidacja” i „zamykanie” kopalń. Sam wolał określenia „wyciszenie” czy „wygaszanie”, choć niedawno w Sejmie już sam tłumaczył, że „zamykanie” jest wtedy, gdy kopalni kończy się węgiel, a „likwidacja”, gdy ten węgiel jeszcze jest. Czytaj: PiS nie likwiduje kopalń – to sztandarowe hasło z kampanii wyborczej trzeba teraz obronić. A to nie takie łatwe, bo w 2016 r. polski rząd zgłosił w Brukseli sześć nierentownych kopalń przeznaczonych do zamknięcia w zamian za zgodę Komisji Europejskiej na wydanie na ten proces niemal 8 mld zł pomocy publicznej (UE godzi się bowiem na dotowanie wyłącznie likwidacji nierentownych zakładów wydobywczych).
Niewątpliwie więc górnictwo, które latami miało fatalny wizerunek (kojarzony ze strajkami górników, paleniem opon, żądaniami podwyżek, ewentualnie katastrofami w kopalniach) potrzebowało lepszego PR. A wiadomo, że ten bez wsparcia, a przynajmniej bez przyzwolenia państwowego właściciela, byłby trudny.
Spółki węglowe na Śląsku notują potężne straty, społeczne audyty PiS przeprowadzone w nich w 2016 r. wykazały m.in. nadmierne wydatki reklamowe i reprezentacyjne, którymi obciążono poprzedników. Jak z tego wybrnąć? Okazuje się, że można. I to nawet całkiem umiejętnie.
Przypadek Wąsowicza
W DGP ujawniliśmy 30 stycznia 2017 r. biznesowe powiązania Macieja Wąsowicza, nieformalnego doradcy medialnego ministra Tobiszowskiego, któremu m.in. umawiał i autoryzował wywiady, byłego już rzecznika Tauronu (zrezygnował ze stanowiska po naszych publikacjach), byłego dziennikarza TVP Info, który przy okazji handlował węglem jako udziałowiec i wiceprezes firm GTW i JWW Surowce. Pierwsza z nich jest winna na mocy grudniowego wyroku sądu Katowickiemu Holdingowi Węglowemu 440 tys. zł (wyrok z rygorem natychmiastowej wykonalności), druga odebrała w 2014 r. z CTL Haldex węgiel o wartości 121 tys. zł, za który do dzisiaj nie zapłaciła. Obie są winne ZUS w sumie ponad 60 tys. zł.
Wąsowicz prowadzi również swoją spółkę News (wpis do KRS w maju 2015 r.). To właśnie ona otrzymała spore zlecenia na obsługę PR w górnictwie – obsługiwała dwie z trzech największych śląskich spółek węglowych w 2016 r. Chodzi o Jastrzębską Spółkę Węglową, która w czerwcu 2016 r. podpisała kilkuletnią umowę z firmą Wąsowicza za ok. 1 mln zł (wypowiedziana została już w sierpniu 2016 r.) oraz o Polską Grupę Górniczą, która wiosną 2016 r. pośrednio przez Wydawnictwo Górnicze współpracowała z News. PGG płaciła wydawnictwu, a ono zapłaciło firmie News – w sumie ok. 150 tys. zł.
– Na zlecenie Wydawnictwa Górniczego spółka realizowała kampanię informacyjną dotyczącą procesu przekształcenia Kompanii Węglowej w Polską Grupę Górniczą – tłumaczy Maciej Wąsowicz. – Umowa swoim zakresem obejmowała m.in.: media relations, usługi marketingu zintegrowanego, przygotowanie briefingów i konferencji prasowych, doradztwa w zakresie komunikacji medialnej i kryzysowej, stworzenia systemu komunikacji wewnętrznej w PGG, stworzenie modelu telewizji korporacyjnej PGG, prowadzenie doraźnych akcji informacyjnych wewnątrz Kompanii Węglowej oraz jej otoczeniu medialnym i internetowym, wsparcie graficzne oraz bieżące moderowanie treści przekazu informacyjnego Kompanii Węglowej, szkolenia medialne i z wystąpień publicznych. Przy realizacji projektu pracowało kilkanaście podmiotów i osób. Stosowne raporty oraz badania ekwiwalentności przedmiotowych działań zostały sporządzone – wylicza.
– Zmierzona ekwiwalentność działań tylko w zakresie media relations była równa wartości kilkunastu milionów złotych. Po zakończeniu realizacji kampanii informacyjnej współpraca ze spółką News wygasła – dodaje Witold Pustułka, prezes Wydawnictwa Górniczego.
Sęk w tym, że niewielu dziennikarzy zauważyło dodatkowe działania wokół procesu powstawania PGG – wszyscy i tak by o nim pisali, bo temat potencjalnego bankructwa Kompanii Węglowej żył w mediach własnym życiem od stycznia 2015 r., czyli od czasu ogłoszenia pierwszego planu ratunkowego dla tej spółki jeszcze przez rząd Ewy Kopacz.
Gdy pytamy Wąsowicza o związki z PiS, a konkretnie z wiceministrem energii Grzegorzem Tobiszowskim i wiceministrem sprawiedliwości Michałem Wójcikiem, który podobnie jak Wąsowicz pochodzi z Czeladzi, mówi, że tego pierwszego poznał jako dziennikarz w latach 2003–2006, drugiego zaś nie zna (być może wynika to z popełnionej przez nas w e-mailu literówki w nazwisku, którą w swej odpowiedzi Wąsowicz powtórzył, jednak Wójcika musi znać choćby z jego wizyt w TVP Info). Na Śląsku bowiem słyszymy, że posadę w Tauronie Wąsowicz zawdzięczał właśnie Wójcikowi, któremu miał prowadzić nawet kampanię wyborczą w 2015 r., jednak Wąsowicz temu stanowczo zaprzeczył w odpowiedziach na pytania DGP.
O jego dodatkowych aktywnościach zawodowych jednak w ogóle mało kto wiedział. Koledzy dziennikarze, zarówno ze Śląska, jak i z Warszawy, przyznają, że o większości z nich dowiedzieli się z serii artykułów w DGP.
O sprawę spytaliśmy również Tomasza Syguta, który dowodził do końca 2015 r. TVP Info, a więc był szefem Wąsowicza (ten odszedł z TVP z końcem stycznia 2016 r.).
Sygut, były wiceszef TAI (Telewizyjna Agencja Informacyjna nadzoruje newsy w TVP) odpowiedzialny za TVP Info, zapytany o swojego podwładnego i jego pozatelewizyjne biznesy odpowiada, że Wąsowicz nie był etatowym pracownikiem TVP i podobnie jak kilkuset innych dziennikarzy świadczył na rzecz telewizji usługi typu firma-firma.
– Nigdy nie pytałem swoich podwładnych o to, co robią poza pracą dla telewizji, chyba że miałem uzasadnione obawy albo sygnały z zewnątrz, że ich dodatkowe zajęcia wpływają negatywnie na dziennikarskie obowiązki. W przypadku Maćka takich sygnałów nie było. Co więcej, jego pracę oceniam bardzo pozytywnie – mówi DGP Sygut. To on ściągnął Wąsowicza do telewizji w 2011 r. – Pracowałem wtedy w TVP Polonia i gromadziłem zespół. Dowiedziałem się o problemach TV Silesia, która miała w zespole dobrych ludzi, i tak trafiłem na Maćka, który był jednym z najlepszych dziennikarzy w tym zespole. Namówiłem go wtedy do powrotu do zawodu – opowiada Sygut.
Od wiedzy o innych aktywnościach zawodowych Wąsowicza odżegnywał się od początku pytany przez nas o to Tauron. Ministerstwo Energii z kolei praktycznie nie odniosło się do naszych pytań, podkreślając jedynie, że to ważny temat, i odsyłając nas do spółek węglowych. A potem na pytania przestało odpowiadać.
Kolejka fachowców
Wraz z Wąsowiczem z TVP Info na początku ubiegłego roku odszedł jego wydawca, Piotr Wojtkowiak. Dziś jego firma AP TV obsługuje medialnie Węglokoks. Wojtkowiak obok Wąsowicza też jest blisko ministra Tobiszowskiego – a to przy okazji jego briefingów po spotkaniach ze związkowcami, a to przy okazji innych wystąpień publicznych. Teraz nawet bliżej, gdy Wąsowicz został trochę schowany do cienia.
– Piotr Wojtkowiak to były dziennikarz, wydawca, szef programów informacyjnych i publicystycznych, funkcjonujący w branży medialnej od ponad 20 lat. Pracował w mediach ogólnopolskich, jest także specjalistą w zakresie public relations. Dzięki ogromnemu doświadczeniu zdobywanemu przez lata Piotr Wojtkowiak wypracował dobre relacje z najbardziej opiniotwórczymi mediami, a przede wszystkim dziennikarzami, co jest szczególnie ważne w procesie komunikacyjnego zaangażowania Węglokoksu w restrukturyzację polskiego górnictwa – wychwala Wojtkowiaka Paweł Cyz, rzecznik Węglokoksu, a przy okazji szkolny kolega z Czeladzi Macieja Wąsowicza. – Dzięki zaangażowaniu AP TV Węglokoks wielokrotnie miał możliwość przedstawienia strategii firmy i pozytywnych działań na rzecz polskiego górnictwa i hutnictwa w ogólnopolskich i regionalnych dziennikach i pismach branżowych. Ponadto reprezentowana przez Piotra Wojtkowiaka firma AP TV świadczy dla spółki usługi w zakresie komunikacji medialnej, wspierając prace działu rzecznika prasowego i komunikacji wewnętrznej w Węglokoksie i koordynując jego prace – wylicza. Z naszych informacji wynika, że miesięczne faktury wystawiane przez AP TV opiewają na kilkanaście tysięcy złotych, a Cyz zasłania się tajemnicą kontraktu.
Węglokoks nie miał najmniejszego problemu z zatrudnieniem AP TV, choć wcześniej w firmie odbył się audyt dotyczący jej obsługi reklamowo-medialnej przez współpracującą z Węglokoksem przez kilka lat firmę Press Kontakt.
Mało tego – kontrakt w Węglokoksie miała mieć jeszcze jedna firma PR – bytomska spółka Media Mass Łukasza Klucznego, lecz finalnie do podpisania umowy nie doszło.
Media Mass to spółka, która obsługiwała w ubiegłym roku medialnie Katowicki Holding Węglowy, wystawiając miesięcznie faktury po ok. 20 tys. zł (z naszych informacji wynika, że KHW wydał na te działania w ubiegłym roku ok. 73 tys. zł). Nasze źródła w KHW zdradzają, że firma została zatrudniona po telefonie ministra Tobiszowskiego i wizycie w tej sprawie Macieja Wąsowicza. Z kolei nasi rozmówcy w Węglokoksie mówią, że o zatrudnienie Media Mass starał się całkiem niedawno Jacek Srokowski, doradca w gabinecie politycznym ministra energii, który towarzyszy m.in. wiceministrowi Tobiszowskiemu w obradach sejmowej Komisji Skarbu i Energii czy wyjazdach na Śląsk m.in. na negocjacje ze związkowcami. Węglokoks jednak się wybronił od zatrudnienia kolejnej firmy PR, tłumacząc, że obsługa prasowa firmy i tak już się rozrosła.
Kim jest Jacek Srokowski? Przed rozpoczęciem pracy w resorcie energii pracował m.in. w Sekretariacie Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność, a także w spółce Węglokoks Kraj. Prowadził również własną firmę Media Consulting, a także pracował w Wydawnictwie Górniczym.
– Sugestie dotyczące mojej osoby zawarte w pani pytaniach to zwykłe insynuacje niemające nic wspólnego z rzeczywistością. O pozostałe kwestie proszę pytać wskazane podmioty, gdyż nie mam wiedzy na temat umów, o które pani pyta – czytamy w odpowiedzi Jacka Srokowskiego na pytanie, jakie są jego związki z firmą Media Mass (według KRS nie ma żadnych) i dlaczego namawiał do podpisania umowy z tą spółką i czy ktoś go o to prosił.
O umowę z Holdingiem zapytaliśmy też Media Mass.
– Realizowaliśmy w 2016 r. kampanię marketingu online w wybranych kanałach komunikacji internetowej, na podstawie umowy zawartej z Katowickim Holdingiem Węglowym. Na mocy tej umowy realizowane były na rzecz KHW usługi w postaci marketingu online, które obejmowały prowadzenie kampanii informacyjno-wizerunkowej opartej na założeniach marketingu zintegrowanego – mówi DGP Łukasz Kluczny. Pytany o związki z Jackiem Srokowskim czy Maciejem Wąsowiczem zaprzecza, że je ma. Pytamy więc, czemu na stronie agencji nie ma logotypu KHW, skoro to spora firma, a Media Mass chwali się m.in. współpracą z nieistniejącym już dzisiaj Ministerstwem Gospodarki.
– Na naszej stronie nie widnieją logo wszystkich naszych klientów, jedynie część z nich. W okresie świadczenia przez nas usługi w 2015 r. istniało Ministerstwo Gospodarki, stąd zasadne było wykorzystanie logo tego ministerstwa – mówi Kluczny.
Co powie prezes PiS?
W październiku 2016 r. trudną sytuację górnictwa węgla kamiennego w połączeniu z działaniami PR konkretnie wskazanych firm w tym sektorze opisał prezesowi Prawa i Sprawiedliwości, Jarosławowi Kaczyńskiemu, jeden z liderów górniczych związków zawodowych. Po tym donosie prezes w odręcznie podpisanym piśmie zwrócił się z prośbą do ministra energii o wyjaśnienia w tej sprawie. Otrzymanie pisma potwierdził z kolei własnym podpisem szef tego resortu Krzysztof Tchórzewski, jednak ministerstwo cały czas nie odpowiedziało nam na pytanie, czy zgodnie z prośbą prezesa PiS stosowne wyjaśnienia zostały złożone.
Z naszych informacji wynika, że nie. Ale tak się złożyło, że po naszych publikacjach dotyczących biznesowych powiązań Macieja Wąsowicza Jarosław Kaczyński rozmawiał z ministrem Tchórzewskim i ministrem Tobiszowskim – m.in. na temat przyszłości kopalni Krupiński w Suszcu, która ma być w tym roku zamknięta, a której bronią związkowcy. – Ale sprawa górniczo-medialnych powiązań również była w tej rozmowie poruszona – twierdzą nasi informatorzy znający sprawę.
Beata Mazurek, rzeczniczka PiS, pod koniec stycznia obiecała w rozmowie z DGP, że sprawdzi, czy i jaka odpowiedź z Ministerstwa Energii w sprawie październikowego donosu do prezesa Kaczyńskiego trafiła. Od tego czasu jednak pani rzecznik nie odbiera naszych telefonów. Nie odpowiada również na e-maile ani na SMS-y.
A na Śląsku aż huczy od plotek. Jedna z teorii to taka, że nasze publikacje miały zakłócić proces łączenia Polskiej Grupy Górniczej z Katowickim Holdingiem Węglowym, który ma zostać domknięty do końca marca 2017 r. Inna wersja mówi z kolei o pogłębiającym się rozłamie w śląskim PiS, a więc w działaniach osłabiających pozycję ministra Tobiszowskiego.
Jakiś czas temu tygodnik „NIE” napisał o tym, że minister Tobiszowski miał pożyczać pieniądze na swoją kampanię wyborczą od innego śląskiego działacza tej partii, Marcina Gajdzika. Tobiszowski jednak wszystkiemu stanowczo zaprzeczył, a Gajdzik o sprawie nie chce rozmawiać.
– Proszę mnie zrozumieć, ta delikatna sprawa jest w sądzie i nie chciałbym powiedzieć niczego, co mogłoby zostać wykorzystane przeciwko mnie – powiedział DGP Gajdzik.
W kampanii wyborczej ministra Tobiszowskiego wspomagała rudzka agencja Agemark, jednak jej właściciel Jerzy Urbański zapewnił nas, że nie ma to żadnego związku z działalnością Macieja Wąsowicza, Jacka Srokowskiego czy Piotra Wojtkowiaka.
– Minister Tobiszowski stale walczy o swoją pozycję. Przecież nie powie ludziom w swojej Rudzie Śląskiej, że zamknie im kopalnie. Zwłaszcza przed wyborami samorządowymi, w których może startować jego żona, która jest obecnie radną w Rudzie Śląskiej – tłumaczy nam jeden z samorządowców.