Rządowe sygnały w tej sprawie są wprawdzie niejednoznaczne, ale decyzja jest raczej przesądzona.
– Propozycje finansowania tego zadania z zaangażowaniem budżetu państwa były nie do przyjęcia i są niemożliwe. Dlatego projekt został zawieszony – powiedział w RMF FM Krzysztof Tchórzewski, minister energii. Tłumaczył, że wartą kilkadziesiąt miliardów złotych inwestycję musiałyby sfinansować same spółki energetyczne zaangażowane w projekt. A one wydają już krocie na budowę konwencjonalnych bloków węglowych. Podkreślił, że dla zagwarantowania bezpieczeństwa energetycznego musi do 2030 r. powstać ok. 10 gigawatów mocy. – Biorąc pod uwagę koszty – liczone w dziesiątkach miliardów – trzeba rozważyć: czy pobudować 2–3 bloki tradycyjne, czy jeden jądrowy – mówił Tchórzewski. Decyzję w sprawie przyszłości projektu atomowego zapowiedział do końca tego roku. Ale kilka godzin później zaczął się wycofywać. – Podjęte przez poprzedni rząd działania przygotowawcze są kontynuowane, gdyż mogą być wykorzystane do budowy każdego typu bloku energetycznego – mówił PAP. I podkreślił, że jego niepokój „wzbudzają kłopoty na budowach elektrowni jądrowych w Finlandii i Wielkiej Brytanii, stąd wizyty studyjne wiceministrów, aby nasze decyzje były właściwe”.
Energetycy mówią wprost – „atomówka” nie powstanie. Świadczy też o tym ograniczenie działalności spółki PGE EJ1, w której 70 proc. udziałów ma PGE, a po 10 proc. Enea, Energa i Tauron. Wymowne były wcześniejsze wypowiedzi polityków PiS. Tuż po wyborach parlamentarnych w 2015 r. minister Henryk Kowalczyk, przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów, zasugerował, że projekt atomowy jest za drogi i w zasadzie niepotrzebny. Już wtedy wydawało się, że rząd oficjalnie z niego zrezygnuje. Tymczasem w tzw. planie Morawieckiego i deklaracjach resortu rozwoju z ubiegłego roku znalazł się zapis o kontynuowaniu projektu i budowie dwóch mniejszych siłowni jądrowych o łącznej mocy 6 gigawatów.
To nie pierwsza sytuacja, w której urzędy wicepremiera Mateusza Morawieckiego i ministra Krzysztofa Tchórzewskiego nie mówią jednym głosem, bo inne zdanie mają m.in. w kwestii tzw. miksu energetycznego, czyli struktury źródeł energii. Ciekawe jednak, że dwa tygodnie temu resort energii chwalił się wynikami sondażu ASM Centrum Badań i Analiz Rynku na zlecenie ministerstwa, z którego wynika, że 68 proc. badanych zgadza się ze stwierdzeniem, że elektrownia jądrowa jest dobrym sposobem na zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego Polski. Z kolei 61 proc. respondentów jest za budową elektrowni jądrowej w naszym kraju, co było najwyższym wynikiem od 2012 r. Z kolei na najbliższy poniedziałek Ministerstwo Energii zaplanowało konferencję na temat tego, jak wielką szansą dla polskiego przemysłu jest budowa elektrowni atomowej w naszym kraju. Zgodnie z zapowiedzią konferencja ma być „początkiem debaty, jak maksymalnie wykorzystać szanse, które stwarza realizacja Programu Polskiej Energetyki Jądrowej”.
– Ostatnio z Ministerstwa Energii docierają sprzeczne sygnały w kwestii atomu. Jeżeli zapowiedź rezygnacji z tego projektu się potwierdzi, to może pomóc w odblokowaniu inwestycji z innych źródeł. Taka decyzja byłaby szansą na zakończenie okresu niepewności, czym zastąpić wyłączane stare bloki węglowe – mówi DGP Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii. – Utrzymywanie w strategii państwa projektu widma, który nie wiadomo kiedy i czy powstanie, stanowi zagrożenie dla stabilności dostaw energii. Atom jest źródłem niskoemisyjnym, a więc wpisuje się w europejską strategię obniżania emisji, lecz ostatnie doświadczenia europejskie zniechęcają. Warto szukać innych rozwiązań, bo koszty takiej inwestycji i późniejszego składowania odpadów promieniotwórczych byłyby niezwykle wysokie – dodaje.
Wypowiedzią ministra Tchórzewskiego zaskoczony jest Andrzej Czerwiński, poseł PO i były minister Skarbu Państwa. – Program atomowy przyjęty był specjalnymi ustawami bez protestów ówczesnej opozycji, dlatego odstępstwa od niego nie powinny być chyba komunikowane w mediach, a dyskusji na komisjach czy Radzie Ministrów na ten temat nie było – mówi DGP Czerwiński. – Atom jest potrzebny jako stabilizacja odnawialnych źródeł energii i takie doraźne decyzje PiS bez konkretnych analiz są zaskakujące – dodaje.
ok. 50 mld zł szacowany koszt budowy elektrowni atomowej
200 mln zł tyle wydano już na krajowy projekt atomowy