Kolejne rządy mówią o konieczności uniezależnienia się od jednego dostawcy gazu. Jednak ostatnie wydarzenia pokazują, że jeszcze wiele lat Polska będzie się obawiała, że kurek nagle zostanie zakręcony. Pokazuje to ostatni spór PGNiG z Komisją Europejską w sprawie gazociągu Opal, na którego zmonopolizowanie przez Gazprom zgodziła się Bruksela. Gdyby stało się to faktem, polskie plany uniezależnienia się od rosyjskiego gazu mogą spalić na panewce.
Jeszcze w październiku Piotr Naimski, rządowy pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, wyrażał na naszych łamach wiarę w to, że Polska może stworzyć gazowy hub, dzięki któremu paliwo mogłoby trafić do innych krajów Europy. Naimski zaznaczał wówczas, że do końca 2019 r. zostanie rozbudowany polsko-ukraiński interkonektor gazowy, który pozwoli na przesyłanie surowca z terminalu LNG w Świnoujściu na Ukrainę. Na razie terminal nie jest jeszcze w stanie pokryć nawet naszego zapotrzebowania na gaz. W drugim kwartale tego roku z kierunku wschodniego (czyli od Gazpromu) sprowadziliśmy 2623 mln m sześc., a LNG zapewnił Polsce zaledwie 210 mln m sześc. Znaczenie LNG ciągle jednak rośnie. W trzecim kwartale br. do Świnoujścia z Kataru przypłynęło 384 mln m. sześc. gazu, podczas gdy w tym samym czasie od Gazpromu Polska kupiła 2429 mln m sześc. Minister Naimski podkreślił, że po rozbudowie polsko-ukraińskiego gazociągu będzie możliwe przesłanie rocznie na Ukrainę 5–6 mld m sześc. gazu, w miejsce obecnych 1,5 mld m sześc.
Gazociągi w Europie Środkowej / DGP
Oprócz terminalu LNG w Świnoujściu kluczowa dla Polski miałaby być budowa gazociągu Baltic Pipe, łączącego Polskę poprzez Danię z systemem norweskim. Polski operator mógłby wówczas konkurować z Gazpromem, dostarczając błękitne paliwo do krajów nadbałtyckich (Litwa, Łotwa, Estonia) i na południe Europy (Czechy, Słowacja). Problem w tym, że jeśli Gazprom zyska dominującą pozycję w przesyle surowca gazociągiem Opal, wypierając innych operatorów z rynku, Czesi czy Słowacy mogą już nie być zainteresowani odbiorem błękitnego paliwa z gazociągu norweskiego.
Eksperci nie mogą zrozumieć decyzji Komisji Europejskiej, która zezwala rosyjskiemu koncernowi na dominację na rynku gazu w Europie. Jak zaznacza dr hab. Piotr Wawrzyk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, w sprawie gazociągu Opal KE pokazała, że nie przestrzega zasad konkurencyjności na rynku unijnym.
Ekspert z UW zwraca uwagę, że zgoda KE na dominację Gazpromu jest nieco dziwna, zwłaszcza że rosyjski koncern i tak ma mocną pozycję na rynku. – W moim odczuciu na decyzji Komisji Europejskiej zaważyły naciski silnego lobby spółek niemieckich robiących interesy z Gazpromem – mówi Wawrzyk. Głównymi udziałowcami rurociągu są dwa niemieckie koncerny Wingas (80 proc.) i E.ON Ruhrgas (20 proc.). Latem 2014 r. ta pierwsza trafiła pod opiekuńcze skrzydła Gazpromu, który przejął nad nią większościową kontrolę (rosyjski koncern ma 50 proc. udziałów w spółce Wingas. Odpowiada też za dystrybucję i magazynowanie błękitnego paliwa w Niemczech). – Decyzja w sprawie gazociągu Opal spowoduje, że będziemy musieli zintensyfikować działania dotyczące realizacji korytarza norweskiego. Naszym celem jest bowiem zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego krajom naszego regionu – mówił pod koniec października Krzysztof Tchórzewski, minister energii.