Mamy za dużo studentów, uczelni i realizowanych programów kształcenia. Z drugiej strony dla większości absolwentów szkół średnich studia są jedyną drogą zdobycia kwalifikacji umożliwiających podjęcie pracy - mówi w wywiadzie dal DGP prof. Krzysztof Diks, przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej.
Prof. Krzysztof Diks, przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej / Dziennik Gazeta Prawna
Jak ocenia pan jakość kształcenia na polskich uczelniach?
Nie odbiega ona od jakości nauczania w całym polskim szkolnictwie. Na poziomie wyższym znajdziemy liczne jednostki naukowo-dydaktyczne kształcące na najwyższym światowym poziomie, ale też uczelnie lub pojedyncze jednostki dydaktyczne, które na miano instytucji szkolnictwa wyższego nie zasługują. W większości polskich uczelni kształci się solidnie. Świadczą o tym chociażby oceny jakości kształcenia dokonane przez Polską Komisję Akredytacyjną (PKA). W latach 2002–2015 wydano 6242 oceny jakości kształcenia, w tym 170 wyróżniających (3 proc.), 4775 pozytywnych (76 proc.), 629 warunkowych (10 proc.), 192 negatywnych (3 proc.). W 476 przypadkach odstąpiono od przeprowadzenia oceny, z reguły z powodu zawieszenia kształcenia na proponowanym do oceny kierunku studiów. Liczba odstąpień od oceny istotnie wzrosła podczas czwartej kadencji w latach 2012–2015 i wyniosła 310, co świadczy o tym, że z rynku kształcenia wypadają najsłabsze jednostki.
Z czym są największe problemy?
Na poziom szkolnictwa wyższego ma wpływ jego masowość. Studia wyższe przestały być elitarne. W roku akademickim 2015/2016 na studiach wyższych stacjonarnych i niestacjonarnych studiuje 1 317 292 studentów. Ich liczba w roku akademickim 2015/2016 jest o 30 proc. niższa od tej w roku 2005/2006, kiedy to była najwyższa i wynosiła 1 953 800. Przyczyny są głównie demograficzne. O masowości kształcenia na poziomie wyższym świadczą też następujące liczby. W roku 2014 do egzaminu maturalnego przystąpiło 293 974 absolwentów szkół ponadgimnazjalnych, a na I rok studiów w roku akademickim 2014/2015 przyjęto 256 448 studentów w uczelniach publicznych i 68 977 studentów w uczelniach niepublicznych. W roku akademickim 2014/2015 abiturienci mogli wybierać studia w 134 uczelniach publicznych, 295 uczelniach niepublicznych oraz ośmiu uczelniach kościelnych. W stosunku do ubiegłego roku zmniejszyła się liczba uczelni niepublicznych i wynosi obecnie 281. Należy też zwrócić uwagę na mnogość realizowanych programów kształcenia. W roku akademickim 2014/2015 realizowano łącznie 4799 programów kształcenia, z czego 1225 na profilu praktycznym i 3574 na profilu akademickim. Mimo że liczba studentów w roku akademickim 2015/2016 spadła w stosunku do roku 2014/2015, to w obecnym roku 2015/2016 liczba realizowanych programów kształcenia wzrosła i wynosi 5162 – 1447 o profilu praktycznym i 3715 o profilu akademickim. Nie zawsze ilość przechodzi w jakość. Mamy za dużo studentów, uczelni i realizowanych programów kształcenia. Z drugiej strony dla większości absolwentów szkół średnich studia są jedyną drogą zdobycia kwalifikacji umożliwiających podjęcie pracy. Nie oferujemy im nic w zamian. Brakuje ewidentnie „półwyższego” szkolnictwa zawodowego. Teraz wprowadzamy do szkolnictwa wyższego tzw. piąty poziom kwalifikacji. Kształcenie na studiach licencjackich odpowiada szóstemu poziomowi. Piąty poziom może być szansą dla uczelni o profilu zawodowym z mniejszych miast. Warto przywrócić edukację między maturą i licencjatem, czyli różnego rodzaju kursy i szkolenia, które dają dodatkowe uprawnienia zawodowe. Może właśnie to powinien być kierunek rozwoju niektórych szkół wyższych.
A co zmieni zaproponowana przez resort nauki nowelizacja ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym?
Proponowana zmiana jest natury porządkującej, a jej celem jest przede wszystkim odbiurokratyzowanie procesu kształcenia i oceny jego jakości. Jest to realizacja wniosków z prac Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego, w których PKA brała aktywny udział. Głównym przesłaniem zmian jest to, żeby podczas akredytacji wyraźnie rozgraniczyć proces sprawdzania legalności prowadzenia kształcenia od procesu oceny jego jakości. To pierwsze może zrobić urzędnik, a to drugie tylko ekspert merytoryczny mający doświadczenie akademickie. Wizytacje akredytacyjne powinny sprzyjać autorefleksji nad jakością kształcenia ocenianych jednostek.
Czy oczekiwał pan dalej idących zmian?
Zmiany nie mogą być gwałtowne i muszą być dogłębnie przemyślane. Więcej, powinny być one szeroko przedyskutowane z całym środowiskiem akademickim. To wyzwanie przed twórcami całkiem nowej ustawy, którą już zapowiedziało kierownictwo MNiSW. W ostatnich latach uczelnie wykonały tytaniczną pracę, przystosowując się do nowych regulacji prawnych, w szczególności tych związanych z wprowadzaniem Krajowych Ram Kwalifikacji. Proponowane w tej chwili rozwiązania nie powinny nakładać na uczelnie nowych obowiązków, lecz wprost przeciwnie, część z nich zdjąć, zwłaszcza tych związanych ze sprawozdawczością. Obecnie uczelnie często zamiast skupiać się na tym, aby przede wszystkim dobrze kształcić studentów, pracują nad formalnymi systemami zapewniania jakości kształcenia, wytwarzając masę dokumentów, które mają świadczyć o jakości. Z doświadczeń PKA wynika, że tylko część z formalnych rozwiązań ma rzeczywiste odzwierciedlenie w praktyce. Powinno przede wszystkim obowiązywać hasło „po jakości ich poznacie”, a nie po systemie zapewniania jakości. Ustawa powinna dawać ogólne wytyczne odnośnie do elementów jakości kształcenia, które powinny podlegać ocenie – kadra, program i proces kształcenia, infrastruktura, współpraca z otoczeniem – a szczegóły oceny zostawić PKA.
Ale uczelnie będą mogły zarzucać takiej ocenie uznaniowość...
W jakimś stopniu taka ocena zawsze będzie uznaniowa, tego nie da się wykluczyć. Przecież podobnie oceniamy prace doktorskie czy habilitacyjne – istnieją ogólne wytyczne, ale końcowa nota jest oceną ekspercką. Gwarantem tego, że jednostki będą oceniane sprawiedliwie, powinni być eksperci, autorytety o dużych osiągnięciach naukowych, dydaktycznych i organizacyjnych. Eksperci PKA są reprezentantami środowiska i środowisko powinno zadbać o to, żeby wytypować jak najlepszych swoich przedstawicieli.
Jak pana zdaniem powinna wyglądać ocena jakości kształcenia po wprowadzeniu zmian?
Powinniśmy wyraźnie oddzielić proces legalności kształcenia, czyli spełnienia formalnych warunków prowadzenia studiów, od procesu oceny jakości kształcenia. Co ma wpływ na jakość kształcenia? Przede wszystkim kompetentna kadra o dorobku naukowym lub doświadczeniu zawodowym w dziedzinie kształcenia. Z każdym kierunkiem kształcenia powinien być związany stabilny zespół kadrowy, który byłby świadectwem tożsamości kierunku i brał odpowiedzialność za program i proces kształcenia. Drugim elementem jest właśnie program oraz proces kształcenia, który prowadzi do osiągnięcia wszystkich założonych efektów w tym zakresie. Niezwykle ważne są rekrutacja i dyplomowanie. Jakże często uczelnie przyjmują na studia jak leci, nie myśląc o predyspozycjach, wiedzy i umiejętnościach kandydatów. Praca dyplomowa powinna być podsumowaniem pracy studenta przez całe studia, czymś, co powinno stanowić furtkę do jego dalszej kariery zawodowej. W tym kontekście chciałbym wspomnieć o toczącej się dyskusji dotyczącej systemów antyplagiatowych i wymogu ustawowego sprawdzania prac dyplomowych przez takie systemy. Obowiązkowe stosowanie programów antyplagiatowych na naszych uczelniach uważam za porażkę polskiego systemu szkolnictwa wyższego. Za pracę dyplomową pełną odpowiedzialność ponoszą student, jego promotor i recenzent. Proponuję stworzenie otwartego repozytorium prac dyplomowych, w którym każdy zainteresowany mógłby się zapoznać z dowolną pracą dyplomową oraz opiniami promotora i recenzentów. „Jakość przez jawność” – hasło, które obowiązuje na moim Wydziale Matematyki, Informatyki i Mechaniki Uniwersytetu Warszawskiego, proponuję upowszechnić w całym kraju. Dajmy studentom szansę porównania ofert i rozwiązań dydaktycznych z różnych uczelni. Niech wybierają najlepsze albo żądają zmian w kierunku najlepszych rozwiązań.
Kolejnym niesłychanie ważnym elementem oceny powinna być infrastruktura, szczególnie na kierunkach technicznych, medycznych i przyrodniczych. To na uczelni student powinien pracować w najnowocześniejszych laboratoriach. Ponadto na ocenę powinna wpływać otwartość na świat zewnętrzny, w tym współpraca z otoczeniem społeczno-gospodarczym.
Marzy mi się, żeby wizyta ekspertów Polskiej Komisji Akredytacyjnej była dyskusją nad wyżej wymienionymi sprawami, w wyniku której kształcenie w jednostce można by mądrze doskonalić. Rolą PKA byłoby też promowanie najlepszych programów kształcenia i ich realizacji.
Czy zmiany, nad którymi państwo pracują, spowodują, że uczelnie będą kształcić lepiej?
Obecnie jest bardzo silny nacisk na rozwijanie systemów zapewniania jakości. Zawsze zadaję pytanie o wartość dodaną takiego systemu. To, że uczelnia na papierze opracuje ten system, nie spowoduje, że jakość nagle wzrośnie. On musi działać. Wystarczy minimalny zbiór procedur, ale taki, z którym się wszyscy utożsamiają i niezbędny dla jakości kształcenia. Nie zmieniajmy na siłę tego, co działa dobrze, reagujmy, gdy działa źle.
PKA działa od 2002 r. Czy jej działalność spowodowała poprawę jakości kształcenia w Polsce?
Nie wiem, ale dzięki PKA jakość kształcenia w Polsce z pewnością nie spadła poniżej pewnego poziomu przyzwoitości. PKA „zmusiła” uczelnie do refleksji nad swoją ofertą dydaktyczną, a wiele z nich uwzględniło projakościowe działania zasugerowane przez naszych ekspertów. PKA zapobiegła też patologiom w szkolnictwie wyższym. Trzeba jednak zrobić krok naprzód tak, żeby po następnych czterech kadencjach można było powiedzieć, że PKA przyczyniła się do podniesienia jakości kształcenia w Polsce. Przede wszystkim doświadczenie i dane zdobyte podczas dotychczasowych akredytacji PKA powinny być wykorzystane do zaproponowania takich zmian w organizacji szkolnictwa wyższego, które w większym stopniu będą sprzyjać jakości.