Czy resort nauki powinien obniżyć opłatę rekrutacyjną dla kandydatów, którzy starają się o przyjęcie na studia dzienne na uczelnie publiczne?
Mateusz Mrozek
NIE
Mateusz Mrozek przewodniczący Parlamentu Studentów Rzeczypospolitej Polskiej / Dziennik Gazeta Prawna
Pieniądze te są przeznaczane na rekompensatę kosztów, jakie ponoszą uczelnie na rekrutację, czyli m.in. na opłatę pracy komisji rekrutacyjnych. Można byłoby rozważyć zniesienie opłat, jeśli uczelnie otrzymałyby środki z budżetu państwa na przeprowadzanie rekrutacji. Uważam też, że osoby młode powinny uczyć się ponoszenia odpowiedzialności za swoje wybory, w tym względzie obecna opłata spełnia swoją funkcję.
Tomasz Leś
TAK
Jeżeli mówimy o bezpłatnych studiach zarówno na poziomie deklaracji, jak i konstytucji, pobieranie opłat w znaczącej wielkości jest zwyczajnie nie w porządku. Wielu przyszłych studentów składa dokumenty na wiele kierunków, chcąc zwiększyć swoje szanse. Z czysto ludzkiego punktu widzenia jest to absolutnie naturalne i zrozumiałe. Skoro przyjęliśmy model nieodpłatnej edukacji, powinniśmy w tym zakresie być konsekwentni. Kwota 85 zł nie wydaje się znacząca, jednak w praktyce dokumenty składa się na kilka kierunków studiów i w ten sposób ta nieznacząca kwota staje się często nieosiągalna dla wielu młodych ludzi. Warto rozważyć bardziej kompromisowe rozwiązanie, np. wprowadzenie zasady: gdy składamy papiery na kolejny kierunek, opłata jest niższa itd. Jeżeli mówimy o studiach bezpłatnych, termin ten powinien być zgodny z rzeczywistością. Jednak warto zdać sobie sprawę, że kwoty te zasilają budżet uczelni. Nie można dopuścić do sytuacji, w której przez pozbawienie ich tych sum obniży się poziom nauczania. Ministerstwo powinno jednak pomyśleć jeśli nie o likwidacji, to o znaczącym obniżeniu stawek przy zapewnieniu stabilności finansowej uczelni.
Czy powinien być ustawowy obowiązek zwalniania najbiedniejszych kandydatów z ponoszenia opłaty rekrutacyjnej?
Mateusz Mrozek
TAK
Ale tę kwestie trzeba byłoby dobrze przemyśleć i przeanalizować, żeby nie uchylić furtki do nadużywania tego rozwiązania. Trzeba też pamiętać, że opłata obecnie nie jest wygórowana, więc nie są to duże koszty nawet dla ubogich osób, a niektóre uczelnie już teraz zwalniają niektóre osoby z jej ponoszenia.
Tomasz Leś
Tomasz Leś Niezależne Zrzeszenie Studentów / Dziennik Gazeta Prawna
TAK
Opłaty rekrutacyjne powodują sytuacje, w których najbiedniejszym ogranicza się możliwość składania dokumentów na różne kierunki. W konsekwencji zmniejsza to ich szanse na podjęcie studiów na wymarzonym kierunku. Prowadzi to do czysto ludzkich dramatów. Wielu kandydatów musi wybierać – podjąć ryzyko i złożyć dokumenty na wymarzony kierunek czy zachować się bezpieczniej i wybrać mniej atrakcyjny kierunek. Przez ten dylemat rozwój wielu osób został osłabiony.
Czy uczelnie nadużywają maksymalnych opłat i często je stosują zamiast realnych stawek, jakie ponoszą na rekrutację?
Mateusz Mrozek
TAK
Niestety, nadużycia się zdarzają. Są dobre przykłady, kiedy uczelnie nie stosują górnych stawek. Przykładowo na Uniwersytecie Warszawskim osoba, która aplikuje na tym samym ydziale na kilka kierunków albo na jeden, ale w różnych trybach (stacjonarnym i niestacjonarnym), wnosi tylko jedną opłatę, mimo że uczelnia mogłaby oczekiwać płatności za każdy fakultet. Jednak z uwagi na to, że przecież ta sama komisja na wydziale rozpatruje wniosek kandydata, bez względu na to, na ile fakultetów aplikuje, nie ma potrzeby płacenia za każdy kierunek. Tak nie jest jednak wszędzie. Są uczelnie, które pobierają maksymalną opłatę za każdy kierunek i za każdy tryb, który wybiera kandydat. To trzeba zmienić. Przepisy powinny zastrzec, że jeżeli wniosek kandydata rozpatruje ta sama komisja, powinien wnieść jedną opłatę bez względu na to, na ile kierunków stara się dostać.
Tomasz Leś
TAK
Choć nie możemy generalizować. Takie nadużycia zdążają się też już na studiach. Teoretycznie student jest poinformowany o wszystkich przewidywanych opłatach podczas studiów w umowie zawieranej na początku. W praktyce często słyszymy o pewnych nadużyciach. Studenci często są nieświadomi, że uczelnia nie może egzekwować od nich opłat niezawartych w umowach. Rodzi to sytuacje, gdy nieświadomy student dla świętego spokoju płaci.