Prezydent złożył projekt ustawy mającej na celu poprawę sytuacji osób przechodzących na emeryturę. Ma wejść w życie już 1 stycznia 2016 r.
Projekt, który wpłynął do Sejmu, jest bliźniaczy do tego, który prezydent przekazał parlamentowi poprzedniej kadencji. Streścić można go w kilku słowach: reforma emerytalna z 2012 r. wydłużająca wiek emerytalny do 67 lat ląduje w koszu. Przepisy, które zostały zmienione, są przywracane do stanu poprzedniego, czyli określającego moment prawa dla uzyskania świadczenia na 60 lat dla kobiet oraz 65 dla mężczyzn. Przy czym dla tych, którzy przeszli na emeryturę w czasie obowiązywania nowych regulacji – czyli obowiązujących od 1 stycznia 2013 r. – nic się nie zmieni.
– Obecna sytuacja społeczno-gospodarcza Polski nie uzasadnia podwyższenia podstawowego wieku emerytalnego – stwierdza wprost prezydent Andrzej Duda. Dodaje, że wyższy próg wiekowy dla emerytów ma sens tylko wówczas, gdy jednocześnie wydłuża się okres aktywności zawodowej ubezpieczonych. Tak jednak w przypadku osób starszych się nie stało.
– Dzieje się wręcz odwrotnie. Liczba starszych bezrobotnych w ostatnich latach wzrosła – dodaje w uzasadnieniu projektu.
Za szybko
Niektórzy eksperci są jednak rozczarowani dokumentem, który wpłynął do Sejmu. Profesor Leokadia Oręziak, specjalistka w dziedzinie ubezpieczeń społecznych ze Szkoły Głównej Handlowej, zwraca uwagę na to, że prezentowane wyliczenia obciążeń dla budżetu państwa – mają wynieść 40 mln za lata 2016–2019 – są więcej niż lakoniczne. Przy czym zaznacza, że jest to regułą w odniesieniu do wszelkich propozycji korekt w systemie emerytalnym. – A tak duże zmiany należy przeprowadzać, opierając się na dokładnych danych ekonomicznych, nie zaś orientacyjnych szacunkach, na dodatek często dokonywanych przez polityków, a nie specjalistów – dodaje prof. Leokadia Oręziak.
Prezydent Andrzej Duda chce jednak, aby obniżenie wieku emerytalnego nastąpiło możliwie najszybciej.
– Podkreślenia wymaga, że zasady nabywania uprawnień emerytalnych są jedną z najistotniejszych kwestii społecznych, mającą fundamentalne znaczenie dla ogółu obywateli. Dlatego zmiany w systemie emerytalnym prezydent RP pierwotnie zamierzał poddać ocenie obywateli w referendum ogólnokrajowym. Na przeprowadzenie takiego referendum nie wyraził jednak zgody Senat – czytamy w uzasadnieniu do prezydenckiego projektu. Teraz już postulat zapytania o zdanie obywateli się nie pojawia. Sprawa nabrała gigantycznego przyspieszenia. Projekt, który trafił do parlamentu 30 listopada 2015 r., ma być już obowiązującą ustawą od 1 stycznia przyszłego roku. I wszystko skazuje na to, że tak się stanie.
– Lepszą datą dla tej ustawy byłby 1 kwietnia – twierdzi ironicznie konstytucjonalista prof. Marek Chmaj, wspólnik w kancelarii Chmaj i Wspólnicy.
Różnice płciowe
Zastrzeżenia prof. Chmaja budzą dwie kwestie. Po pierwsze, jego zdaniem tak istotne i dla wszystkich obywateli, i dla budżetu państwa ustawy nie mogą być przyjmowane z tygodnia na tydzień. Stąd prawnik uważa, że lepiej by się stało, gdyby władza zdecydowała się skonsultować szeroko projekt, między innymi z organizacjami społecznymi.
– Nie przywiązywałbym się do daty 1 stycznia. Ustawa śmiało może wejść od marca czy czerwca – twierdzi prof. Chmaj.
Druga kwestia dotyczy już spraw stricte konstytucyjnych. Chodzi o zróżnicowanie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn. Sprawą zajmował się już kilkakrotnie trybunał.
– W ostatnim orzeczeniu uznał, że takie zróżnicowanie może być niezgodne z ustawą zasadniczą – przypomina prof. Chmaj.
Chodzi o wyrok z 7 maja 2014 r. (sygn. akt K 43/12) w zakresie, w którym stwierdzono, że zróżnicowanie praw kobiet i mężczyzn dotyczące emerytur częściowych jest niekonstytucyjne.
Takich obaw nie ma jednak dr Bartłomiej Wróblewski, konstytucjonalista i poseł PiS. – Równie dobrze można by twierdzić, że niezgodna z konstytucją była obowiązkowa służba wojskowa tylko dla mężczyzn, albo niezgodne jest preferowanie kobiet w przepisach dotyczących macierzyństwa – wskazuje. – Czy w takim razie przez 25 lat mieliśmy przepisy dotyczące wieku emerytalnego niezgodne z konstytucją? – pyta retorycznie dr Wróblewski.
Dodaje, że trybunał wielokrotnie wskazywał, iż zakres swobody ustawodawcy przy tworzeniu regulacji dotyczących systemu emerytalnego jest szeroki. Nie ma więc powodu, aby tym razem został ograniczony.
Brak wizji
Eksperci są podzieleni także co do planowanych skutków. W opracowaniu Biura Analiz Sejmowych prof. Magdalena Szczepańska zwraca uwagę na to, że niższy wiek emerytalny niewątpliwie powoduje niższą wysokość świadczeń emerytalnych kobiet, co z kolei ma przełożenie na poziom ich życia na emeryturze.
– Mechanizm wyrównujący w wymiarze wysokości emerytury, w postaci wspólnej dla kobiet i mężczyzn długości dalszego trwania życia po przejściu na emeryturę w określonym wieku, tylko w niewielkim stopniu wpływa na zmniejszenie różnic między wysokością emerytury kobiet i mężczyzn – stwierdza prof. Szczepańska.
Ekspertka BAS w swojej analizie powołuje się też między innymi na prof. Ewę Łętowską, która wskazała, że przywilej kobiet w zakresie wcześniejszego przejścia na emeryturę okupiony jest niższym świadczeniem, co może być przejawem dyskryminacji.
Prezydent jednak w uzasadnieniu do złożonego projektu odpowiada na tego typu zastrzeżenia. Podkreśla, że osiągnięcie wieku emerytalnego nie oznacza, że ktoś ma obowiązek przejść na emeryturę. Może dalej pracować, a tym samym powiększać środki gromadzone na koncie emerytalnym.
Argumentacja prezydenta Andrzeja Dudy nie przekonuje jednak prof. Marka Chmaja. Zwraca on uwagę, że przed osiągnięciem wieku emerytalnego pracownik jest w okresie ochronnym. Po jego osiągnięciu już jej nie podlega. W efekcie pracodawcy z reguły zwalniają takich pracowników.
Z kolei prof. Leokadia Oręziak, która co do zasady jest za zróżnicowaniem wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn, zauważa, że reforma zaproponowana przez prezydenta Dudę tak naprawdę nic istotnego nie zmieni. Jej zdaniem kluczem do poprawienia losu Polaków nie jest zmienianie wieku emerytalnego o kilka lat w górę bądź w dół, lecz zadbanie o to, by świadczenia na starość były godne.
– A to wymaga kompleksowej reformy systemu ubezpieczeń społecznych, a nie cząstkowych korekt – podsumowuje ekspertka.
Reforma z 2012 r. wydłużająca wiek emerytalny do 67 lat wyląduje w koszu
Etap legislacyjny
Projekt wpłynął do Sejmu