Dzieci to wspaniali obserwatorzy. Podpatrują rodziców i innych bliskich. I się uczą. Szkoda, że często złych nawyków. Wystarczy chociażby przeanalizować tempo, w jakim tyje polskie społeczeństwo.
Albo jak obciążenia rodzinne (nie mylić z genetycznymi) przekładają się na wzrost zapadalności na choroby układu krążenia w dorosłym wieku. W tych przypadkach w 100 proc. sprawdza się stare polskie przysłowie: czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Jest jeszcze jedno, bardzo trafne: czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał.
A statystyki przerażają. W 2014 r. Centrum Badania Opinii Społecznej przygotowało raport, z którego wynika, że 34 proc. Polaków ma nadwagę, 17 proc. choruje na otyłość. Podium należy do mężczyzn – za dużo waży 61 proc. z nich wobec 42 proc. kobiet. Alarmuje również WHO. Według tej organizacji w Europie otyłość osiągnęła już rozmiary epidemii – w ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci problem wzrósł trzykrotnie. W zastraszającym tempie przybywa otyłych dzieci. Te z Polski należą do najszybciej tyjących w Europie.
Eksperci nie pozostawiają złudzeń. To głównie rodzice i ich nawyki żywieniowe mają wpływ na to, jak odżywiają się ich pociechy. Tym samym, jaki styl życia będą wybierać w dorosłym życiu. Widząc, jak tata codziennie pochłania schabowego, popijając piwem, można mieć prawie pewność, że syn w przyszłości też wyhoduje piwny mięsień, dorobi się otłuszczonego serca i zadyszki po przejściu kilku schodów. A obrazek: mama gruba, tata gruby i grube dziecko na dobre zadomowi się na polskich ulicach.