Otwarte fundusze emerytalne są efektem przeprowadzonej w 1999 r. prywatyzacji znacznej części polskiego systemu emerytalnego. W jej wyniku niemal 40 proc. składki emerytalnej przeznaczonej na wypłatę bieżących świadczeń skierowano do OFE, czyli do gry na rynku finansowym. Z tego powodu w ZUS powstał ogromny ubytek, brakuje na świadczenia dla 5 mln obecnych emerytów. Dług publiczny, który rząd zaciągnął od 1999 r., by pokryć ten ubytek, osiągnął już niemal 300 mld zł (z odsetkami) i jest znacznie wyższy od aktywów zgromadzonych w OFE, wynoszących na koniec czerwca 2013 r. 272 mld zł.
Ten dług sam się nie spłaci. Oznacza konieczność zapłacenia wyższych podatków w przyszłości. Członkowie OFE otrzymują go „w spadku” wraz z aktywami znajdującymi się w OFE. Dług ten niestety obciąża też pozostałych obywateli, zagraża niewypłacalnością państwa w nieodległym czasie w przypadku dalszego utrzymywania przymusowego filaru kapitałowego. Jeżeli dalsze finansowanie OFE długiem będzie niemożliwe, konieczne będą znaczne podwyżki podatków i brutalne cięcia wydatków publicznych. By utrzymać OFE w obecnym kształcie, w 2013 r. potrzeba około 30 mld zł, w tym ok. 12 mld zł to transfer składki przez ZUS do OFE, a reszta to odsetki od długu publicznego wynikającego z istnienia OFE. Każdego roku będzie to coraz więcej, bo składka idąca do OFE (obecnie 2,8 proc. wynagrodzenia) będzie rosła i wyniesie 3,5 proc. w 2017 r.
O tym że OFE są rozwiązaniem szkodliwym, świadczy też możliwy ogromny spadek wartości ich aktywów w krótkim czasie. W samym tylko czerwcu 2013 r. aktywa netto OFE spadły o ponad 9 mld zł. Oznacza to, że pieniądze przekazane do OFE przez ZUS w tym okresie nie tylko nie zostały pomnożone, ale mogły zostać w całości stracone. W dodatku „wyparowała” większość zysków osiągniętych przez OFE, np. w 2012 r. Te gigantyczne spadki mogą stać się realną stratą dla tych osób, które już za kilka miesięcy idą na emerytury, a ich aktywa z OFE trzeba będzie spieniężyć. Nie stanowią dla nich żadnej pociechy zapewnienia obrońców OFE, że spadki rynkowych cen aktywów nie są stratą, dopóki nie następuje zbycie na rynku danego aktywu. Może się okazać, że wielu lat, a nawet pół życia nie wystarczy, by odrobić spadki cen aktywów finansowych. A jeśli nawet kiedyś się to uda, to kto zagwarantuje, że w następnym miesiącu czy roku te ceny znowu nie spadną o kilkadziesiąt procent?
Obecnie główne indeksy giełdy w Warszawie są ciągle o 30–40 proc. niższe niż w okresie szczytu w 2007 roku. Kryzys z 2007 r. wystąpił zaledwie kilka lat po kryzysie z lat 2000–2003, kiedy to ceny akcji na rynkach międzynarodowych spadły o 50–70 proc. Niesprawiedliwe jest więc przymusowe opieranie części emerytury na wynikach inwestowania na rynku finansowym. Ze względu na ryzyko można to porównać z grą w ruletkę. A przecież emerytura to są pieniądze konieczne, by przeżyć. Nie wolno przymuszać milionów Polaków do gry na rynku finansowym. Można w niej uczestniczyć tylko dobrowolnie. Stopy zwrotu podawane przez PTE dotyczą przeszłości i nie stanowią żadnej gwarancji na przyszłość. Poza tym to, co OFE „zarabiają” dla polskiego emeryta, to głównie odsetki od polskich obligacji skarbowych, stanowiących w istocie ciężar dla nas wszystkich. Tym więcej zarabiają, im wyższe odsetki od długu płaci Polska!
OFE powinny być w całości i jak najszybciej zlikwidowane nie tylko dlatego, że rujnują finanse publiczne Polski, ale dlatego, że krzywdzą przyszłego emeryta. Rząd zapewne zdaje sobie z tego sprawę, ale nie zaproponował likwidacji OFE, starając się postępować ostrożnie. Wynikać to może z jednej strony z nieformalnej presji wywieranej przez agencje ratingowe, grożące naszemu krajowi obniżką ocen. Agencje te w istocie wspierają głównych beneficjentów OFE, czyli wielkie zagraniczne towarzystwa ubezpieczeniowe i banki, będące akcjonariuszami działających w Polsce towarzystw emerytalnych (PTE). Z drugiej strony realizowana od kilkunastu lat propaganda medialna wytworzyła w umysłach Polaków obraz OFE jako źródła godziwych emerytur, niektórzy ciągle wierzą w emerytury „pod palmami”.
Propaganda ta, finansowana głównie ze źródeł zagranicznych, miała na celu przede wszystkim podważenie społecznego zaufania do państwowych emerytur i ZUS. Kreowano czarny obraz ZUS i zagrożeń związanych ze starzeniem się społeczeństwa. OFE były eksponowane jako wspaniały sposób pomnażania pieniędzy na emerytury. Przymusowe OFE, pod presją Banku Światowego, wprowadzono jedynie w nielicznych krajach, głównie Ameryki Łacińskiej oraz Europy Środkowej i Wschodniej – krajach, które nie potrafiły się obronić przed ekspansją międzynarodowych instytucji finansowych. Obowiązkowy filar kapitałowy w tych państwach stał się dla tych instytucji żyłą złota, a dla emerytów ogromnym zagrożeniem. Przestrogą dla Polaków powinny być doświadczenia Chile, gdzie po niemal 30 latach funkcjonowania OFE dwie trzecie członków tych funduszy nie wypracowało żadnej emerytury i bez pomocy państwa pozostałoby bez środków do życia. Niektórym krajom (np. Argentyna, Węgry) już udało się doprowadzić do całkowitej likwidacji przymusowych OFE.
Im dłużej OFE będą utrzymywane w Polsce, nawet w ograniczonej postaci, tym większe będą straty społeczne i gospodarcze. Rząd stara się pokryć część dodatkowego deficytu w budżecie na 2013 r., planując cięcie wydatków na kwotę 8 mld zł, ale bez dotykania OFE. Nawet gdy uda się te dotkliwe cięcia przeprowadzić, to kto zapewni, że ten wysiłek nie będzie zmarnotrawiony kolejnym spadkiem aktywów w OFE? Zważywszy że w OFE są akcje o wartości około 106 mld zł, to spadek cen akcji np. o 3 proc. w ciągu jednego dnia, co ostatnio miało miejsce, powoduje spadek aktywów OFE o ponad 3 mld zł. Jak bolesne muszą być redukcje wydatków na szpitale, leki, zasiłki, by zaoszczędzić w budżecie choć 1 mld złotych?
W imię czego te poświęcenia? By wąska grupa instytucji finansowych, a także graczy giełdowych oraz powiązanych z nimi maklerów, doradców i ekspertów mogła zarabiać na OFE. Wielki strumień pieniędzy publicznych pochodzących ze składek emerytalnych jest inwestowany w akcje nielicznych spółek (obecnie ponad 250), a w Polsce działa przecież ponad 3 mln firm. Nie mają one dostępu do tego finansowania, co narusza warunki konkurencji. Reklamowane przez obrońców OFE zasilanie gospodarki tymi składkami oznacza, że te publiczne pieniądze są faktycznie przechwytywane przez garstkę podmiotów. Do tego PTE mają nieograniczoną władzę w wybieraniu według swego uznania firm, w których akcje inwestują pieniądze z OFE. Mogą to być różne podmioty powiązane z nimi, w tym banki albo np. spółki medialne, po to by łatwiej realizować propagandę na rzecz OFE.
Kluczowa rzecz: całe to zasilanie giełdy przez OFE odbywa się kosztem zadłużania państwa. Pieniądze z OFE trafiają zatem do wybrańców, a całe społeczeństwo ma wielki dług do spłacenia. Ci beneficjenci straszą, że giełda załamie się, jeśli aktywa OFE przejdą do ZUS. Po pierwsze akcje nie muszą być zbywane w krótkim czasie. Po drugie Polska nie może być wiecznie zakładnikiem giełdy. Ważniejsze jest ratowanie przyszłych emerytur i uwolnienie środków na rzecz rozwoju gospodarczego. Przedstawione przez rząd propozycje zakładające dobrowolność udziału w OFE idą w dobrym kierunku. Potrzebna jest jeszcze odwaga w przeprowadzeniu koniecznych zmian.

Prof. Leokadia Oręziak Szkoła Główna Handlowa