PSL nie kwestionuje propozycji PO dotyczącej emerytur częściowych, PO jest za to gotowa w jakiejś formie zaakceptować rekompensaty dla matek, czego chcą ludowcy. Ale na tym na razie koniec zgody w sprawie reformy systemu emerytalnego.
Okazuje się, że w koalicji PSL – PO im bliżej do porozumienia, tym dalej. Granice kompromisu zostały nakreślone w zeszłym tygodniu, a wszystko rozbiło się o szczegóły.
PSL nie kwestionuje propozycji PO dotyczącej emerytur częściowych, PO jest za to gotowa w jakiejś formie zaakceptować rekompensaty dla matek, czego chcą ludowcy. Ale na tym na razie koniec zgody, co pokazało poniedziałkowe spotkanie koalicji. PSL usłyszało „nie” dla propozycji podniesienia wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn o dwa lata do 2020 roku, czyli dla mężczyzn wzrósłby do 67 lat, a dla kobiet do 62. PO z kolei zaproponowała emerytury częściowe, na które można byłoby przejść przed osiągnięciem wieku emerytalnego. W trakcie dyskusji PO zgodziła się nawet, by można było je łączyć z pracą, choć pierwotnie miały one dotyczyć tylko bezrobotnych. Jednak rozgorzał spór o ich wysokość. PO proponuje, by wynosiły jedną trzecią wypracowanej emerytury. Chodzi o to, by emerytury te były rodzajem koła ratunkowego dla osób znajdujących się w trudnej sytuacji, a nie stanowiły zachętę do rezygnacji z pracy.
Tu jednak ludowcy powiedzieli twardo „nie”, bo chcą, by były one wyższe. Spierali się z ministrem finansów Jackiem Rostowskim o ich wysokość, a także o wyliczenia dotyczące kosztów ich funkcjonowania. Spór dotyczył też innego postulatu ludowców, a mianowicie dopisania matkom 20 – 30 tysięcy złotych za każde urodzone dziecko. Miałoby to podnieść emerytury o około 200 zł. Gdyby dodatek dotyczył dzieci, które dopiero się urodzą, to jego skutki system emerytalny odczułby najwcześniej za kilkanaście lat, gdy wejdą one w dorosłe życie. Wypłata wyższych emerytur dla matek byłyby rekompensowana przez wchodzenie dzieci na rynek pracy, natomiast gdyby odnieść je do obecnych emerytek, wydatki na świadczenia wzrosłyby o 10 mld rocznie.
To koszty, które uczyniłyby z reformy emerytalnej fikcję. Obie strony zapętliły się w dyskusji na temat szczegółów rozwiązań. Spotkanie było na tyle burzliwe, że ogłoszono przerwę, by dać wszystkim ochłonąć, i potem rozmowa była dużo spokojniejsza. Efektem tego był komunikat, że Waldemar Pawlak i Donald Tusk uzgodnią szczegóły. Ale ani premier, ani szef ludowców nie odpuścili i porozumienia nie ma. Jedyna kwestia, co do której można osiągnąć porozumienie, to propozycja ministra pracy, by opłacać składki emerytalne za urlop wychowawczy matek na samozatrudnieniu.