Jest takie powiedzenie, że każdy polityk jest niewolnikiem idei jakiegoś zmarłego (częściej) lub żyjącego (rzadziej) ekonomisty. Tak było w przeszłości, tak jest teraz. Są takie kraje, np. anglosaskie albo Polska (co być może wynika z tego, że minister Rostowski studiował w Wielkiej Brytanii), które wydają się stosować w praktyce metody rekomendowane przez lorda Keynesa. Ale są też takie kraje jak Niemcy, które z powodu traumatycznych doświadczeń z hiperinflacją Republiki Weimarskiej stosują zasady dyscypliny finansowej nawet w czasach kryzysu.
Czasami wielkie idee są tworzone po to, żeby ułatwić koncernom z bogatych krajów łatwy dostęp do rynków krajów rozwijających się. Tak było w przypadku zasad konsensusu waszyngtońskiego – stabilizuj, prywatyzuj, liberalizuj – który przez minione dwie dekady był traktowany przez wielu polityków jak religia. Po latach widać jednak, że ślepe i bezrefleksyjne stosowanie tych zasad doprowadziło do wielu patologii, a w niektórych krajach do kryzysu.
Przed nami kolejna wielka wojna idei. Jest fundamentalnie ważna, bo dotyczy każdego z nas, a to, po której stronie opowiedzą się politycy, będzie miało daleko idące konsekwencje. Rzecz dotyczy naszych emerytur. Oto, na czym polega ta wojna idei.

Jedni wyznają zasadę: dostaniesz, jak zapracujesz, inni widzą wyzysk

Jedna strona, nazwijmy ją politycznie poprawną, skupia niektórych ekonomistów, demografów, przedsiębiorców i część polityków. Prezentuje następujący pogląd – żyjemy coraz dłużej, a jeżeli chcemy na starość żyć na odpowiednim poziomie i mieć odpowiednio wysoką emeryturę, musimy dłużej pracować. Ponieważ jednocześnie uważamy, że wykształcenie jest ważne, nie postulujemy, żeby iść do pracy w wieku 19 lat, zamiast studiować, tylko żeby pracować do 67. roku życia, zamiast do 60./65. Jeżeli tego nie zrobimy, emerytury będą dramatycznie niskie i nie wystarczą na pokrycie kosztów utrzymania, których część będzie musiał ponieść budżet. A ponieważ ludzi starych będzie coraz więcej, a młodych coraz mniej, koszty te będą rosły zastraszająco szybko. Jak pokazują symulacje Komisji Europejskiej, mogą nawet doprowadzić dług publiczny Polski do poziomu ponad 350 proc. PKB w 2060 roku. Przypomnijmy, że kłopoty Grecji zaczęły się przy poziomie 120 proc. PKB. Przedstawiciele strony politycznie poprawnej dodatkowo argumentują, że tej decyzji o przejściu na emeryturę nie można pozostawić ludziom, bo pojawi się pokusa nadużycia, czyli liczne pokolenie seniorów odejdzie wcześniej, zorientuje się, że ma małe emerytury i wybierze taki rząd i Sejm, który im uchwali darmowe świadczenia kosztem młodego pokolenia. Zatem póki jeszcze jest jakiś sensowny bilans w sile demokratycznej młodych i starych, trzeba uchwalić prawo wydłużające okres pracy uprawniający do uzyskania emerytury.
Druga strona, nazwijmy ją koncepcją alternatywną, skupia niektórych ekonomistów, związki zawodowe, partie lewicowe i prezentuje inny pogląd. Podobnie jak w przypadku konsensusu waszyngtońskiego, tak i teraz właściciele kapitału i środków produkcji stworzyli ideologię, która zmusi do długiej, być może niewolniczej pracy całe pokolenia pracowników. Ponieważ korzyści ze wzrostu gospodarczego są przejmowane przez jeden procent najbogatszych, a pozostali zarabiają bardzo mało, co widać w spadającym udziale wynagrodzeń w PKB, to nie stać ich na dzieci. To tłumaczy starzenie się społeczeństwa i wymieranie narodów, takich jak Polacy i Rosjanie. Jednocześnie niskie wynagrodzenia nie pozwalają na odłożenie wystarczającej kwoty na emeryturę, co skutkuje głodowymi emeryturami i przymusem pracy w wieku seniora. Ponieważ właściciele kapitału i środków produkcji potrzebują pracowników, a nie chcą otwierać granic na imigrację z biednych, ale obcych im kulturowo krajów, potrzebują stworzyć mechanizmy przymusu prawnego pracy do bardzo późnego wieku. Stąd propozycje wydłużenia wieku emerytalnego.
W zależności od tego, która ideologia: politycznie poprawna czy koncepcja alternatywna zwyciężą, będziemy obserwować różne rozwiązania w różnych krajach. Tam gdzie wygra pierwsza ideologia, zostanie podniesiony wiek emerytalny. Tam gdzie wygra druga – pojawią się nowe podatki dla bogatych, podwyższenie podatku od dywidendy, wyższy podatek katastralny, inne, być może nowe obciążenia, które będą finansowały wyższe emerytury, bez podnoszenia wieku emerytalnego. Na razie w stronę wzrostu wieku emerytalnego idą kraje UE, w tym Polska, a w stronę podwyżek podatków dla bogatych idzie administracja prezydenta Obamy. Ale sytuacja jest dynamiczna i nadchodzący kryzys może dokonać poważnych przetasowań na scenie politycznej w wielu krajach. W przeszłości nowe ideologie często demolowały utarty porządek w Europie. Zobaczymy, jak będzie tym razem.